Przedłużyć w książce życie utworów, które już raz się ukazały w czasopiśmie? Pragnienie zrozumiałe, choćby nawet wydawało się wstydliwe. Wiemy, że nie wszystkie utwory, nie zawsze się o to proszą. Sytuacja przypomina wydobycie z archiwów jakiegoś świadectwa, które ma coś nam przypomnieć, pewien moment historii, pojedynczej, zbiorowej. Co do niektórych tekstów można sobie wyobrazić, że – przywołane po upływie czasu – wejdą na nowo w porozumienie z czytelnikiem. Z konieczności porozumienie nowe, choć odwołujące się do rzeczy dawniej opowiedzianych. Do tego powinny być spełnione warunki po stronie utworu i po stronie czytelnika. Ten czytelnik, na którego liczę, nie kieruje swej uwagi wyłącznie ku najświeższej teraźniejszości, ku temu, co zawsze nowe i spięte ku przyszłości, z którą i tak nasza wyobraźnia nie potrafi wejść w kontakt. Jest to zakład z mojej strony: zakładam, że przeszłość może być ciągle interesująca – a nie jest to zawsze decyzja oczywista.
Nie tylko przeszłość dalsza, będąca moim – jako historyka – warsztatem. Również przeszłość na wyciągnięcie ręki. Kilka dziesięcioleci temu wspólnota kulturalna, zakreślona przez język, za pomocą którego zmagam się z rzeczywistością, przechodziła ważną przemianę. Po raz drugi w XX stuleciu odzyskała warunki wolności, rozwoju wolnego od zewnętrznych przymusów i ograniczeń, szansę przekroczenia barier, zaczerpnięcia z szerokiego dziedzictwa. Odzyskała możliwość wejścia w kulturalną dojrzałość, uczestnictwa w swojej epoce. Moja własna dorosłość przypadła na lata przełomów lat 80. i 90. XX wieku i mają one dla mnie wagę niezrównaną.
Te szkice, tak jak moje książki, są związane z podróżami, literaturą, krajobrazem, malarstwem – z przyjaźniami, które podtrzymują każdy mój krok. Biorą się z toku mojego życia poza Polską i w Polsce. Dzisiaj zdaję sobie sprawę, że należały do procesu samowychowawczego, uczenia się i formowania siebie, w nie zawsze jawnym, lecz wyczuwalnym związku z czasem i okolicznościami, w których się znajdowałam. O ile powstające w tych samych latach książki były pracami długotrwałymi, krzepnącymi z trudem, o tyle szkice, jak sądziłam, miały być spontaniczne, związane ze szczęściem chwili, tygodnia, miesiąca. Nie zawsze się to udawało, choć w szkicu jest coś osadzonego w przeżywanym dniu, który zabarwia swoją treścią, zarazem nie obciążając obawą, że zostanę na długo przykuta do stołu.
Wszystkie zostały napisane we Francji, łączą się z dwoma miejscami zamieszkania, które dla wielu ludzi mają coś niemal nieprawdziwego: są z historii, lecz i jakby z bajki, ze sztuki: To Awinion i Wersal. Rozciągają się od wczesnych lat 80. i sięgają pierwszego dziesięciolecia wieku XXI. Przede wszystkim są związane z tym mało prawdopodobnym zdarzeniem: powstaniem kwartalnika „Zeszyty Literackie”. W wyniku stanu wojennego w grudniu 1981 grupka rówieśników, pragnących swobodnie myśleć i pisać po polsku, znalazła się za granicą. Kilkoro z nas po prostu możność pisania i publikowania zawdzięczała osobie, która to pismo obmyśliła i pomysł oblekła w rzeczywistość: Barbarze Toruńczyk. Przytłaczająca większość moich utworów była pisana dla „Zeszytów”. W tym tomie dołączyłam do tej liczby dwa eseje, późniejsze, których tematy są mi szczególnie bliskie.
Układ książki zaznacza skoki w czasie, dotyczące tematów, które mnie interesowały, i sąsiadowanie ze sobą całkiem różnych dziedzin; następstwo tekstów dłuższych i krótszych. Opracowując obecną książkę miałam poczucie, że daję do druku część osobistego dziennika, z dziennikową wielorakością, niespójnością – tak jakbym zapisując własne widzenie świata, musiała wziąć pod uwagę ruch, rozbieganie gałki ocznej.
Nigdy, od czasów uczniowskich, nie nadawałam swoim zainteresowaniom jednego kierunku, obszary kultury mieniące się taką wielością były zbyt bogate. Ale wiem i czytelnik też zauważy bez trudu, gdzie jest serce tych szkiców, na jaki szlak one wskazują – dokładniejsze go nazwanie pozostawiam do następnej okazji. Droga do źródeł, w zachwycie malarstwem, w entuzjazmie wywołanym lekturą może stać się zwyczajnie podróżą w odwiedziny. Mogę powiedzieć, że stale się w takie podróże wybieram, albo już jestem w drodze.
Jesień 2024
EWA BIEŃKOWSKA
Wstęp do książki Ewy Bieńkowskiej „Dom powrotu”, która ukazała się nakładem Instytutu Badań Literackich. Aby kupić – proszę kliknąć tutaj.