fbpx
HOME
Wojciech Kass

Austeria

Z wielu powodów lubię książki ogłaszane przez oficynę Austeria wpasowaną w stary rynek krakowskiego Kazimierza, a dowodzoną przez Wojciecha Ornata, którego sylwetka zasługuje na osobny portret. Nie tylko dlatego, że swoją działalnością wpisuje się w długą tradycję manufaktur wydawniczych i księgarń na Kazimierzu, że jest dobrym duchem jego kultury oraz celebrantem pamięci historycznej tegoż miejsca, ale ponieważ jest osobowością nie tyle w słowie się „osobiejącą”, ile, nierzadko w bezinteresownym czynie, a czasem nieobliczalnych, to znaczy niekalkulujących czegokolwiek gestach. Austeryjna biblioteka przez niego powołana, powinna już być dawno poddana oglądowi bibliograficznemu i krytycznemu.

Lubię – to słowo dla mnie ważne i wcale nie odnoszę go do tego, co daje nam rynek konsumpcji oraz chwilowych pociech z sobą niesionych, ale do sfery wartości. Martwi mnie, że straciło ono swój mocny grunt w rozchwianej i nazbyt emocjonalnej sferze kultury masowej. Lubić coś lub kogoś, to doprawdy nie są przelewki w naszym rozkapryszonym, histerycznym, niekonsekwentnym i niestabilnym emocjonalnie byciu w świecie. Lubienie, że tak się wyrażę, jest wielkim równoważnikiem i stabilizatorem skrajnych uczuć ludzkich, wyrażających się między miłością, kochaniem, przyjaźnią, zażyłością, a nienawiścią, pogardą, niechęcią i wrogością.

Lubię więc książki Austerii z wielu powodów. Tym naczelnym są treści, jakie niosą w wehikule swojej litery, a drugim, poza wymienioną podszewką jest ich szata edytorska. A jest ona nietypowa i niezwyczajna, a rozpoznałby ją nawet ślepiec, a gruboskórny pomylić mógłby materię okładki z tkaniną. Wszystko, co w tej szacie pociągające i wymowne rozpościera się między ekskluzywnością a masowością, między elitaryzmem a egalitaryzmem, pietyzmem a rodzajem nonszalancji, kiedy to widzimy jak czytelnik tomiku wierszy lub szkiców ogłoszonych przez Ornatową oficynę wkłada książkę do tylnej kieszeni spodni lub bocznej kieszeni marynarki. Między rzeczą, która jest rarytasem i czymś wyjątkowym, a rzeczą uboczną, marginalną, między tym, co długotrwałe, a tym, co jest bytem epizodycznym, ubocznym. W pewnym sensie ta szata odpowiada gustowi everymana, jest królewską i zarazem żebraczą, noszącą znamię szarego piękna, ascetycznego dobrostanu.

Litera książek ogłaszanych przez tę oficynę dotyka niemal w każdym możliwym ujęciu – eseistycznym i poetyckim, publicystycznym i beletrystycznym, literaturoznawczym i krajoznawczym, intymistycznym i publicystycznym, historycznym i teologicznym, przyczynkarskim i epistolarnym – przeszłości, godziny naszego życia (jakże ona krótka!), ale również przyszłości. Ta ostatnia odzwierciedla się przede wszystkim w przestrogach, które formułuje dla nas, to, co było i co jest. Ale z przestrogą jest jak z Ikarem, tym Brueglowskim, który, kiedy spada, nikt tego nie słyszy, a każdy co najwyżej wzrusza ramionami i dalej krząta się wokół swojego kramu. Przestrogi się omija, a iluzje formułowane przez rozmaite propagandy łyka jak poranne powietrze.

Mam przywilej wyróżnionego w annałach tejże oficyny, bo podjęło mnie jej skrzydło wydawcze, ogłaszając trzy książeczki, a z drugiej podawcze, czyli to, które podaje mi do pokosztowania rozmaite cymelia wydawnicze. Te dwa skrzydła pozostają zresztą w ścisłym splocie, jako że wydane zostaje podanym, a podane zostało wydanym. Ostatnio pożarłem cztery cymelia, piszę pożarłem, gdyż kosztowanie jest co najwyżej prologiem do tego, co przerodzi się w ucztę, czyli obżarstwo.

Wracając do cymeliów, otóż są nimi Ballada o Alfredzie Łaszowskim i Ataman Petlura Andrzeja Stanisława Kowalczyka, Może niesłusznie. O Jerzym Zagórskim Pawła Bema i Epitafia dla przyjaciół Tadeusza Nyczka. Wcale nie udaję, że grzecznie, zachowując savoir vivre kosztowałem literę po literze tych książeczek. Żarłem je, gdyż widocznie wpasowały się w mój niezaspokojony głód opowieści dotyczących historycznych losów jednostek, całych formacji ludzkich oraz wspólnot, jak również natury czasu, który nie ma litości dla ludzkich dzieł oraz pamięci o nich. Historia żywi się okrutną przemocą wobec niewinnych (choć któż z nas jest bez winy?) oraz ich krwią, co od biedy jak chce Kowalczyk da się nazwać teatrem bestialskiego obrzędu. Czas z kolei jest jak każdy żywioł przyrody – zaciera ślady jak deszcz, wiatr i ogień. Autorzy, których tu wymieniłem posiadają dar wciągania czytelnika w swoją literę, która portretuje jednostki i szkicuje panoramy kataklizmów, a jednocześnie poprzez tę literę wyostrzają czytelniczy zmysł uwagi i czujności oraz podpowiadają: „Bacz, jak się zachowujesz, co wygłaszasz i jakie demony w ten sposób wzmacniasz”.

Mój komputer, w którym kreślę te słowa stoi na dużym biurku, wręcz ministerialnym, gdyby nie to, że przylega do ściany, a nie stoi frontem do petenta. Na tej ścianie zawieszona jest jednokondygnacyjna półka, na której ustawiłem te cztery książeczki chcąc, aby były na wyciągnięcie ręki. Są jak te rozmaite różdżki i wymyślne miotełki w rękach szamanów i czarowników, które przydają się w procederze gonienia demonów u przykrych ludzi, a przede wszystkim tych własnych.

Demonów historii, ideologii, literatury.

WOJCIECH KASS

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek