Miałem mocno zakorzeniony ideał życia aktywnego, który był silnie obecny w mojej rodzinie. Rodzice byli komunistami, bardzo zaangażowanymi w to, co robią. Pamiętam wrażenie, które zrobiła na mnie jedna z moich ostatnich rozmów z ojcem. On pod koniec życia mieszkał w Izraelu, jeździłem tam do niego raz na rok. Kiedyś odwiedziłem go, gdy był w szpitalu i choć potem pożył jeszcze parę lat, to wtedy sądził, że się już nie wygrzebie. Muszę dodać, że mieliśmy nie najlepsze stosunki, różniliśmy się w podejściu do kwestii politycznych, ale nie tylko polityka odgrywała tu rolę. I on w tym szpitalu mówi do mnie, słuchaj, bardzo się różnimy, mamy inne drogi życiowe, inne zaangażowania, ale zawsze mieliśmy jedną cechę wspólną - nigdy nie uważaliśmy, że życie prywatne nas zadowoli. Zawsze mieliśmy potrzebę angażowania się w sprawy większe, szersze, wykraczające poza nas samych i poza grono najbliższych. Przyznałem mu rację.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.