Dziwny jest ten Roth. Pastwi się bez litości nad duchem mieszczaństwa, które odradza się triumfalnie po każdej wojnie i rewolucji, odporne na wstrząsy i próby zmiany świata. Przez powłokę satyry prześwitują obrazy miłosnego zapamiętania. A w tle – smugi melancholii.
"Białe miasta" – pod tym bajkowym tytułem Joseph Roth zebrał wrażenia z podróży po południowej Francji. Jak zawsze u Rotha pełno tu celnie wypatrzonych szczegółów i mocnych obrazów, ale też dużo marzeń – o słonecznej krainie, dla której historia była łaskawa.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.