fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

poczta redakcyjna Fantazjano „Sofa”
Słusznie się Pan domyśla, że zwiększająca się z biegiem tygodni liczba wystających metalowych części sofy nie mogłaby mnie skłonić do zmiany przyzwyczajeń (a do mojej sofy byłem wybitnie przyzwyczajony), szczególnie że wyskakiwaniu sprężyn towarzyszyło niezwykle interesujące zjawisko: otóż od pewnego momentu każda nowa sprężyna nie tylko nie dokładała mi kłopotu, ale wręcz ułatwiała mi ułożenie się na sofie – a ściśle mówiąc, na sprężynowym dywanie, jaki się w ten sposób, że tak powiem, utkał. Tak, Panie Redaktorze, ostatnie tygodnie spędziłem jako fakir!
poczta redakcyjna Ars amandi
Od kilku miesięcy zaczytuję się w dziele A. J. Lieblinga "Między posiłkami. Apetyt na Paryż" w świetnym przekładzie Anny Arno. Stało się ono moją biblią i będzie nią, aż nie pojawi się nowa. Otóż ten dowcipny autor nie ogranicza się tylko do kulinariów, lecz sporo miejsca poświęca paryskiej ars amandi.
poczta redakcyjna Fantazjano „Żona z ogłoszenia”
Nie pojmuję, Panie Redaktorze, dlaczego Rosołek uparł się akurat przy wielbicielce średniowiecza. Gdy na twarzy mego przyjaciela pojawił się niecodzienny wyraz rozmarzenia, wzrok mój raz jeszcze padł na zakreślony flamastrem anons. W ostatnim zdaniu admiratorka wieków średnich informowała, iż „zawsze jest sobą”. W tym momencie, Panie Redaktorze, przeszyła mnie straszliwa myśl – bo przecież tylko Dr Jekyll i Mr Hyde mogą zgodnie z prawdą powiedzieć, że zawsze są sobą!
poczta redakcyjna „Duch i jedzenie”
W przeciwieństwie do Prousta Liebling nie poszukuje straconego czasu, nie stawia sobie za cel odnalezienia jakiejś esencji życia. Nie trzeba jej szukać, zdaje się mówić Liebling, wejdź do najbliższej restauracji, przeczytaj menu i kartę win, zamów wybrane dania i zasiądź do uczty. Jeżeli uda ci się namówić piękną i błyskotliwą kobietę, aby ci towarzyszyła, twoja wygrana będzie stuprocentowa i możesz się uważać za króla życia.
poczta redakcyjna Fantazjano „Owsianka i inne używki”
Wczoraj, przechodząc obok znanej mi dobrze knajpki, zauważyłem kulfoniasty napis reklamujący danie, którego nazwa brzmiała: „Domowa owsianka z susonymi orzechami”. Jako zagorzały entuzjasta owsianki już miałem wejść do środka, kiedy znieruchomiałem, uświadomiwszy sobie ortograficzną ekstrawagancję właściciela jadłodajni, Eustachego Filecika, którego koślawy charakter pisma natychmiast rozpoznałem.
poczta redakcyjna „Skylla i Charybda”
Tego roku przyjechał do Skylli tercet smyczkowy żeński. Uległem panice, prześladowała mnie myśl, że jak tylko syreny skończą grać, odstawią ostrożnie instrumenty i pożrą słuchaczy. Wśród zatroskanych spojrzeń, matka wyprowadziła mnie z sali.
poczta redakcyjna Fantazjano „Terror wakacji”
Wiolinowy leżał jak dętka, a ze słodkobrzmiących głośników sączyła się kojąca muzyka Haendla. Na bladej, jakby steranej strasznymi przeżyciami twarzy sąsiada malowała się ulga. Gdy go zapytałem, który zamek nad Loarą najbardziej przypadł mu gustu, zerwał się na równe nogi, zmierzył mnie dzikim wzrokiem i nieomal wyrzucił za drzwi.
poczta redakcyjna „List z Aleksandrii”
Umiejętność pisania do rzeczy nie jest specjalnie rozpowszechniona, ale chęć do poprawiania tego, co napisane, owszem. Zapewne zawsze tak było i zawsze tak będzie. Pewien Rzymianin, Aeliusz Flakkus Pagina, przybył do Aleksandrii studiować w Museionie. Dostał do czytania hymny Kallimacha z Cyreny, które, nie wiedzieć czemu, zaczął poprawiać. Upomniany przez bibliotekarza, swego procederu nie zaniechał.
poczta redakcyjna Fantazjano „Paginy nie zagniesz”
Euzebiusz Pagina jako modelowy przykład redaktora technicznego (wiek trudny do określenia, grube okulary, na twarzy szyderstwo) cechuje się tym, że wie lepiej. Zwłaszcza lepiej od autora. Już krótka znajomość z Euzebiuszem Paginą wystarcza, by stwierdzić, że gdyby tylko nie musiał on tracić cennego czasu na głupie składanie książek, to mógłby je wszystkie napisać, i to o wiele udatniej. Niestety, Euzebiuszowi Paginie nie wystarcza sama świadomość intelektualnej i moralnej przewagi.
poczta redakcyjna „Niebezpieczna starość”
Grecy uważali, że szczyt możliwości człowieka ("akme") przypada na czterdziesty rok życia. Oczywiście, zasada ta nie stosowała się do bardzo wielu, na przykład do Sokratesa. Platon zaczął u niego terminować, kiedy filozof przekroczył sześćdziesiątkę. Był wówczas u szczytu formy intelektualnej, a i fizycznej. Po sympozjonach, na których wina sobie nie skąpiono, biesiadnicy udawali się do swoich domów, żeby odespać zarwaną noc, jeden Sokrates szedł do Likejonu, brał kąpiel i wychodził na agorę szukać rozmówców. Młodzi kochali go i podziwiali. Ksantypa mniej.