Zbigniew Herbert z lekką dezynwolturą podchodził do chronologii, zdarzało mu się w listach mylić dni, miesiące, a nawet błędnie zapisywać lata. I być może nie spodobałoby mu się to, że jego życie może być przedmiotem dokładnego rozpisania nie tyle na lata, ile na miesiące, a nawet dni, przedmiotem ustalenia dokładnego „tekstu życia”.
Kalendarium stara się być takim właśnie calendarium vitae, osadzającym „nagie fakty na ostrej jak brzytwa linii czasu”. Fakty na planach: osobistym, towarzyskim, światopoglądowym, twórczym; bez ich oceny i interpretacji.
Dotychczasowe prace nad biografią Herberta wyglądają skromnie w porównaniu z rozwijającą się od dziesięcioleci eseistyką literaturoznawczą o jego twórczości czy recepcji tejże. Najpoważniejszą z nich jest bez wątpienia dwutomowa biografia Andrzeja Franaszka oparta na materiałach źródłowych, wydana dwadzieścia lat po śmierci autora Pana Cogito. Książka miała zróżnicowany odbiór i recenzje. Nie wszystkie fakty z życia Herberta zostały spokojnie i ze zrozumieniem przyjęte przez osoby przyzwyczajone do jego stereotypowego obrazu wykreowanego w dużej mierze przez niego samego. W dwutomowej opowieści na ponad tysiącu ośmiuset stronach Andrzej Franaszek dał wnikliwy portret Herberta, chociaż chciałoby się, aby wiele wątków było bardziej rozwiniętych. Okazuje się też, że mimo dużej objętości książki setki faktów musiały zostać pominięte, niektóre z nich być może nie pasowały do narracji, do niektórych autorowi zapewne nie udało się dotrzeć. Nie jest to bynajmniej zarzut pod adresem tej pracy i jej autora, ale zwrócenie uwagi na specyfikę biografii jako gatunku literackiego i na jej odmienność od opracowań dokumentacyjnych zestawiających chronologicznie fakty z życia danej osoby, które przynależą do prac zwanych kalendariami (kronikami, kalendarzami) życia i twórczości pisarzy, artystów. […]
Trudno pokusić się o lepsze ujęcie problematyki odrębności biografii i kalendariów niż to Stanisława Rośka w artykule, w którym omówił założenia do Kalendarza życia, twórczości i recepcji Brunona Schulza. To również summa refleksji nad dotychczasowymi kalendariami, od ich pierwocin w latach pięćdziesiątych XX wieku w postaci pracy Juliana Krzyżanowskiego o życiu Henryka Sienkiewicza do pracy Zbigniewa Golińskiego o Ignacym Krasickim. Stanisław Rosiek, przypominając słowa autorek Kroniki życia i twórczości Mickiewicza: „W kalendarium chodzi o ustalenie porządku chronologicznego możliwie wszystkich wydarzeń z życia poety, nawet marginesowych, gdyż mogą one służyć do stwierdzeń istotnych”, celnie podkreślił: „Trudno się nie zgodzić z takim postawieniem sprawy. Wybór bowiem jest prawem (często stosowanym opacznie) i przywilejem (często nadużywanym) biografa, który tworzy dyskurs wedle własnej zasady, włączając w jego ramy zaledwie część znanych mu zdarzeń, inne skazując na banicję: marginalizację lub zapomnienie. Kronikarz nie korzysta z tego przywileju. Kronikarz jest zakładnikiem, a czasem nawet niewolnikiem źródeł. Jedyną zasadą selekcyjną jest ich wiarogodność. Waga, doniosłość, znaczenie zdarzeń, które dokumentują, w tej fazie pracy nad tekstem życia są poza wszelką dyskusją. Dla kronikarza wszystko jest (wszystko powinno być) równie ważne”.
Podobnie rozumiem rolę mojego Kalendarium. Pragnę wykorzystać wszystkie udokumentowane fakty, bez ich selekcji. Sprawia to, że niektóre okresy życia Herberta zostały wypełnione zapisami dzień po dniu, inne pozostały białymi plamami, co ma miejsce w dużym stopniu na przykład wtedy, kiedy dotyczy to dzieciństwa i młodości Herberta we Lwowie – to, co biograf opisał w grubym tomie, w Kalendarium zajmuje zaledwie kilka stron z powodu braku źródeł. […]
*
Źródłem dominującym w Kalendarium są listy Herberta (podobnie zresztą jak w innych znanych kalendariach). Wykorzystane są w nich jedynie cytaty dotyczące biografii i twórczości, pominięte zostały (z nielicznymi wyjątkami) zwroty grzecznościowe, pozdrowienia oraz mniej znaczące dla Kalendarium informacje, co nie oznacza, że nie mogą się przydać badaczom i interpretatorom twórczości poety. Zdecydowano się na krótkość cytatów także ze względu na i tak dosyć dużą objętość głównego korpusu. Być może doczekamy się jeszcze w przyszłości wielotomowej edycji krytycznej jego listów. Wydaje się jednak, że dopiero za kilkadziesiąt lat będzie można przeprowadzić kwerendę, której efektem będzie dotarcie do tych listów, do których nie udało się dotrzeć 25 lat po jego śmierci. Tak zatem obecny stan może zostać uzupełniony o znaczące świadectwa przyjaźni, na przykład z Adamem Zagajewskim czy Ryszardem Krynickim.
Posłużono się często cytatami, aby słowami Herberta opisać wydarzenia, w których brał udział, oddać charakterystykę spotkanych ludzi, opisać jego własne uczucia: cierpienie, radość, fascynację, a także proces twórczy. Listy wpisują się co prawda w opowieść Herberta o samym sobie, wydaje się jednak, że jest to opowieść znacznie bliższa faktom z jego życia opisywanego na bieżąco, niż opowieść o samym sobie zawarta w rozmowach, które niepozbawione są warstwy autokreacyjnej. Ten punkt widzenia każe nam uznać wiadomości zawarte w listach za wiarygodne, zwłaszcza że wielokrotna konfrontacja z innymi źródłami je potwierdzała.
Wykorzystano korespondencję wydaną już drukiem, a także tę jeszcze niewydaną i znajdującą się w zbiorach instytucji publicznych polskich i zagranicznych oraz w zbiorach prywatnych. Bez umniejszania rangi korespondencji z przyjaciółmi oraz w sprawach zawodowych (niejednokrotnie plan towarzyski nakładał się na plan zawodowy) najważniejszą korespondencją wydaje się wymiana listów z dwiema kobietami życia Herberta: najpierw z Haliną Misiołek, później z jego przyszłą żoną Katarzyną Herbert z d. Dzieduszycką. Edycja korespondencji z Haliną Misiołek z 2000 roku obarczona jest wieloma błędami, dlatego sięgnięto po oryginały listów znajdujących się w Bibliotece Narodowej. Nie są to niestety wszystkie listy Herberta do przyjaciółki. Część jest do tej pory niedostępna i znana jedynie z odpisów zawartych w pracy magisterskiej Marty Dejny przechowywanej w Archiwum Uniwersytetu Gdańskiego. Z odpisów tych również skorzystano. Korespondencja z Katarzyną Herbert jest największa ze wszystkich korespondencji – będzie w przyszłości opracowana i wydana, korzystano z oryginałów będących częścią Archiwum Zbigniewa Herberta w Bibliotece Narodowej. […]
Poza listami wykorzystano materiały znajdujące się w Archiwum Zbigniewa Herberta w Bibliotece Narodowej: notatniki z datowanymi zapisami utworów, inne datowane rękopisy, szkicowniki, a także materiały osobiste, w tym m.in.: dokumenty rodzinne, dokumenty osobiste, kalendarze, spotkania autorskie, dyplomy polskie i międzynarodowe. Nieliczne tylko rękopisy znajdują się w innych instytucjach, w tym m.in. w Ossolineum.
Dedykacje – przygotowana przez Herberta w 1956 roku lista osób, którym planował wysłać tom Struna światła, daje obraz, jak duża może być liczba dedykacji w przekazanych im egzemplarzach pozostałych tomów. Udało się dotrzeć do nielicznych, inne czekają jeszcze na odkrycie w zbiorach prywatnych, ale wiele pozostanie nieznanych po śmierci znajomych oraz przyjaciół i po likwidacji ich księgozbiorów.
Lektura listów kieruje do źródeł, do których dotarcie jest obowiązkiem kronikarza, tzn. do materiałów w archiwach uczelni, w których studiował, do archiwów instytucji, w których pracował lub z którymi współpracował, oraz tych, w których działał. Należy żałować, że nie wszystkie są kompletne, jak na przykład archiwum Związku Literatów Polskich, a niektóre po prostu uległy likwidacji, na przykład archiwum Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, która była głównym wydawcą utworów Herberta – bez nich pozostają nie do odtworzenia relacje poety z redaktorami, kłopoty z cenzurą (tylko nieliczne przypadki odnotowuje archiwum Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie, które znajduje się w Archiwum Akt Nowych).
Kolejnym cennym źródłem dla Kalendarium jest biblioteka Herberta. Liczy około siedmiu tysięcy tomów, zawiera książki począwszy od tych nielicznych, które zachowały się z biblioteki rodzinnej we Lwowie, aż po te, które Herbertowi czytała jego żona Katarzyna w roku śmierci. Początki tej biblioteki sięgają czasów sopockich, kiedy Herbertowi pomagał w gromadzeniu księgozbioru jego ojciec Bolesław. Książek przybywało z każdym rokiem, o początkach biblioteki można mówić od zamieszkania Herberta w 1957 roku w wynajmowanej kawalerce przy ul. Świerczewskiego w Warszawie, dokąd przewoził i przesyłał je ze swoich miejsc pobytu w Paryżu, Wiedniu, Pasadenie i w Berlinie, ze swoich podróży zagranicznych, m.in. do Włoch, Grecji, Anglii. W roku wydania tomu Pan Cogito państwo Herbertowie kupili swoje pierwsze i jedyne mieszkanie przy ul. Promenada w Warszawie, gdzie książki są do dzisiaj. Porządkowane przez poetę tematycznie, noszące ślady lektury, z drobnymi notatkami i podkreślaniami będą w przyszłości bazą badań literaturoznawczych. W wielu książkach Herbert dawał podpis własnościowy, w niektórych zaznaczał miejsce i datę zakupu – te ze względu na Kalendarium są najcenniejsze. Wykorzystano również książki podarowane Herbertowi i jemu dedykowane, o ile uznano, że były podarowane osobiście, a nie przesłane pocztą. Alfabetyczny spis tych druków uwzględniono w bibliografii. […]
Tuż po śmierci Herberta na łamach prasy zaczęły się ukazywać wspomnienia o nim. Emocjonalne, dotyczące spędzonych wspólnie dobrych chwil i relacji z poetą, w niektórych już wtedy zaczęto wykorzystywać fragmenty listów Herberta. Pierwszym zbiorem wspomnień była niewielka książka wydana w 2000 roku przez Wydawnictwo Dolnośląskie. W 2014 roku ukazał się obszerny tom wspomnień zebranych i opracowanych przez Annę Romaniuk – znalazły się tam wspomnienia wcześniej drukowane oraz zapisy rozmów edytorki książki z przyjaciółmi i znajomymi poety. Wspomnienia mają to do siebie, że zazwyczaj nie są pozbawione subiektywnego spojrzenia na przeszłość, są często mylnie lub nieprecyzyjnie usytuowane w czasie. Wykorzystano głównie te, które opierają się na dziennikach bądź listach, oraz te, które miały potwierdzenie w faktach z innych źródeł.
Dzienniki pisarzy potraktowano jako wiarygodne źródło – nie ma wątpliwości co do dokładnych zapisków dziennych takich twórców, jak: Jan Józef Szczepański, Wiktor Woroszylski, Andrzej Kijowski czy Jerzy Zawieyski (edycja jego Dzienników jest wyborem, korzystano także z pełniejszej wersji rękopiśmiennej), żeby wymienić najważniejsze wykorzystane w pracy. Również precyzyjny okazał się Dziennik 1954 Leopolda Tyrmanda. Potwierdziły to zapisy Herberta w jego kalendarzach. Z tych ostatnich starano się również uwzględnić te zapisy, dla których nie ma potwierdzenia w innych źródłach – niech pozostaną dalszym tropem dla badaczy. […]
Zmiany miejsc pobytu, podróżowanie jest charakterystyczne dla życia Herberta, ale również dla życia innych poetów. Ciekawe byłoby bliższe przyjrzenie się podobnemu stylowi życia Herberta i na przykład Rainera Marii Rilkego, tak bliskiego autorowi Pana Cogito i cenionego przez niego. Pół wieku wcześniej niż Herbert ten poeta bez ojczyzny, urodzony w Pradze, również zmieniał miejsca pobytu: od Monachium, przez Berlin, Rzym, Paryż, włoskie Duino, po szwajcarskie Château de Muzot, gdzie osiadł w ostatnich latach życia. Nieustannie podróżował po Europie, mając, w innym czasie i w innych okolicznościach niż Herbert, więcej szczęścia do hojnych wielbicieli i wielbicielek jego talentu oraz protektorów, którzy użyczali mu swoich posiadłości. Herbert podróżował, zapożyczając się, wykorzystując liche honoraria krajowe, musiał liczyć na korzyści płynące z nagród zagranicznych oraz publikacji jego utworów na Zachodzie. Obaj mieli szczęście spotkać wydawców inwestujących w ich twórczość – Herbert Siegfrieda Unselda z Suhrkamp Verlag, Rilke Antona Kippenberga z Insel Verlag. Pasją obu była poezja. Obaj pieczołowicie dbali o swoje archiwum, dzięki czemu możliwe jest szczegółowe odtworzenie meandrów ich życia.
Kalendarium traktuje podróże jedynie faktograficznie. Prowadzi po ważnych dla Herberta miejscach dłuższego pobytu, miejscach, w których szukał wypoczynku i spokoju do pracy twórczej, oraz po miejscach, w których mógł zaspokoić głód obcowania na żywo ze źródłami kultury europejskiej. Fakty, czas i miejsca nie mogą oczywiście oddać bogactwa, które kryje się za tym podróżowaniem, między innymi kilku tysięcy notatek-rysunków, inspiracji dla poezji i eseistyki Herberta.
W Kalendarium zdarzają się „białe plamy”, dłuższe okresy, dla których brak jakichkolwiek informacji potwierdzonych w źródłach. Miesięczne, a nawet dłuższe okresy, o których nie ma wiadomości, okresy niepisania, w tym niepisania listów, były często świadectwem chorób – tych rzeczywistych i tych wyimaginowanych, które były aż nadto wykorzystywane w listach, by usprawiedliwić się z opóźnień w napisaniu obiecanego tekstu czy z korespondencyjnego milczenia. Jeden z jego przyjaciół snuł refleksję na ten temat: „W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych przyjeżdżał do Londynu gotów stawić czoło światu, a mimo to robił zagadkowe aluzje na temat raka, szpitali i operacji. Szpitale bynajmniej nie były fikcją, ale choroby stanowiły po części wytwór jego psychiki, nawiedzanej na przemian napadami depresji i manii. Jakby wysiłek wyprowadzenia poezji nieustępliwie zdrowej psychicznie i krystalicznie czystej z tworzywa strasznych czasów – i im na przekór – był ponad jego siły. Aby poezja zachowała duchowe zdrowie, trzeba ustąpić w jakimś innym miejscu”.
Dokumenty o zdrowiu poety zachowały się fragmentarycznie, również lekarze leczący Herberta odmawiali komentarzy na temat jego kuracji, tłumacząc się tajemnicą zawodową. Drażliwy temat pobytów w szpitalach, w tym psychiatrycznych, pojawia się jedynie tam, gdzie były ich potwierdzenia w dokumentach i listach.
W latach czterdziestych i pięćdziesiątych Herbert niekiedy zapisywał daty, rzadziej miejsca, w których tworzył. Dotyczy to głównie wierszy pisanych w niewielkich, początkowo przeważnie szkolnych zeszytach do słówek. Później, w czasie podróży zagranicznych, zapisywał je w innych już notatnikach niewielkich rozmiarów, oszczędnie podpisując datami. Chociaż, pisząc listy i kartki do znajomych, Herbert niejednokrotnie mylił dni, miesiące, a nawet lata, przyjęto, że daty zapisane pod utworami są poprawne i jako takie wykorzystano je w Kalendarium. […] Niektóre utwory powstawały przez wiele lat (na przykład dramat Jaskinia filozofów czy pisany później esej Lekcja łaciny). W takich przypadkach nie tworzono oczywiście dla utworu noty z różnymi datami, czytelnik daty te odnajdzie w różnych miejscach, a do ich zlokalizowania w tekście służy indeks utworów.
W notach poświęconych rękopisom wierszy zaznaczono pierwodruki, odsyłając do ich dat (tam znajduje się m.in. więcej informacji na temat przedruków).
Pominięto rękopisy niedatowanych utworów poetyckich, w tym nawet tych, które znajdują się w pobliżu datowanych. Dlatego nie ma w Kalendarium wszystkich wierszy zamieszczonych w tomikach oraz rozproszonych i ineditów, które zebrał i opracował Ryszard Krynicki w tomach Utwory rozproszone (Rekonesans) i Utwory rozproszone (Rekonesans 2). Znajdą się w Kalendarium niektóre z wierszy nigdy nieogłoszonych drukiem, o ile były przez Herberta datowane.
Uwzględniono także datowanie innych utworów – opowiadań i nielicznych zachowanych w rękopisach tekstów publicystycznych.
Publikowane utwory Herberta (pierwodruki, druk w tomach, przedruki, tłumaczenia utworów na języki obce) zostały już raz umieszczone na osi czasu w monografii bibliograficznej Pawła Kądzieli, która jest swoistym kalendarium twórczości drukowanej i jej recepcji. […]
Przy utworach poetyckich uwzględnionych w tomach podano miejsca i daty pierwodruków w czasopismach. Jeżeli zaś miejscem pierwodruku był dany tom, uwzględniono datę wydania tomu z informacją, które utwory drukowane są w nim po raz pierwszy.
Tworząc noty do utworów publicystycznych, eseistycznych i prozatorskich zamieszczanych w czasopismach, dla ułatwienia korzystania z nich podano ich przedruk w pierwszym wydaniu Węzła gordyjskiego lub w drugim wydaniu, większym o szesnaście pozycji, bez opisu zawartości tych tekstów. Podczas prac nad Kalendarium odnaleziono dalszych czterdzieści osiem tekstów publicystycznych oraz informację o szesnastu audycjach radiowych – zachowały się teksty pięciu z nich. Udało się również odnaleźć dwa teksty z początku 1950 roku w całości niedopuszczone do druku przez cenzurę.
Zasadniczo nie przytaczano w Kalendarium wszystkich pierwodruków przekładów utworów oraz wszystkich realizacji słuchowisk i przedstawień teatralnych, jak również recenzji tychże. Są one uwzględnione w monografii bibliograficznej Twórczość Zbigniewa Herberta Pawła Kądzieli, która, poza małymi wyjątkami, obejmuje całość twórczości i recepcji. Wyjątkami są te przekłady, słuchowiska, przedstawienia i recenzje obcojęzyczne, które mają związek z treścią Kalendarium pozyskaną ze źródeł, głównie z listów.
Mimo dużej objętości Kalendarium nie pretenduje do przedstawienia wszystkich faktów z życia Herberta. Zapewne pozostaną niewiadomą szczegóły jego licznych podróży, szczegóły przyjaźni, których część kulis udało się odsłonić dzięki listom. Herbert w liście do prof. Aleksandra Fiuta określił siebie jako „poetę masek”. To określenie wydaje się adekwatne nie tylko w odniesieniu do jego poezji, ale także do życia – na początku lat siedemdziesiątych ukuł dewizę, którą wielokrotnie później powtarzał: „[…] człowiek nie jest tym, czym jest w istocie – a któż z nas wie, kim jest – tylko tym, czym chciałby być”, uważając ją za swoje „podstawowe odkrycie z dziedziny psychologii”. Nie będzie odkrywcze stwierdzenie, że podobnie jak inni twórcy w swoich utworach przez słowa chciał oddać takiego siebie, jaki chciałby być, a jaki w rzeczywistości nie zawsze był. Czytelnicy Herberta oraz opracowań dotyczących tej twórczości i jego życia mają wybór, jak chcą go postrzegać. […]
Kalendaria wymagają wielu lat pracy, podczas której ich autorzy spotykają wiele osób mających pośredni czy bezpośredni w niej udział.
Przede wszystkim chciałbym podziękować za wsparcie finansowe, którego w ostatnich latach udzielili: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w formie dwóch stypendiów twórczych w 2019 i 2023 roku, a także pani Elżbieta Segerstrom. Bez ich pomocy trudno byłoby odbyć liczne kwerendy w bibliotekach i archiwach polskich i zagranicznych oraz opłacić koszty zamawianych kopii cyfrowych materiałów, głównie z zagranicy, a także, prozaicznie, bez większych trosk i przeszkód pracować poza obowiązkami zawodowymi.
Wykorzystanie listów Herberta w Kalendarium byłoby niemożliwe bez zgody pani Katarzyny Herbert, której zawdzięczam lata przyjaźni, rozmów i cierpliwego wyjaśniania wątpliwości, które rozwiać mogła tylko ona. Katarzyna Herbert zmarła 15 lutego 2025 roku.
Autorowi biografii Herberta, Andrzejowi Franaszkowi, dziękuję za lata dzielenia się materiałem źródłowym, za liczne rozmowy i przyjacielską pomoc, a także za jego wnikliwą lekturę pracy, która pozwoliła uniknąć przeoczeń i błędów. Za nie mniej dokładną lekturę Kalendarium oraz poczynione uwagi i uzupełnienia dziękuję również serdecznie prof. Marii Prussak.
W trudnych kwestiach, którymi są relacje Herberta z osobami niemieckojęzycznymi oraz świadectwa jego obecności na tamtejszym rynku wydawniczym, mogłem liczyć na bezinteresowną pomoc trzech germanistek. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję w stronę prof. Anny Wołkowicz, która podczas wyjazdów do Marbach (w ramach stypendium przyznanego przez Deutsches Literaturarchiv Marbach oraz mikrograntu przyznanego przez Uniwersytet Warszawski w ramach programu „Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza”) przeprowadziła szeroką kwerendę w archiwum Suhrkamp Verlag, wybrała z niego istotne dla Kalendarium materiały i przetłumaczyła je na język polski. Aleksandra Kujawa-Eberharter przetłumaczyła listy Herberta do jego młodej przyjaciółki Renate Vollmer. Prof. Katarzyna Sadkowska wzięła na siebie trud tłumaczeń listów Herberta do jego austriackich przyjaciół: Helli Bronold i Wolfganga Krausa, a także jego dzienników oraz bieżących konsultacji niemieckojęzycznych, służyła przyjacielskim wsparciem w ostatnich latach pracy nad Kalendarium. Cytując listy Herberta, starano się zachować jego oryginalną pisownię, nierzadko niewolną od błędów gramatycznych i ortograficznych.
Podczas kwerend spotkałem się z życzliwą pomocą pracowników bibliotek i archiwów. Moim koleżankom i kolegom z Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej, szczególnie Annie Milewicz, Teresie Sieniateckiej i Sławomirowi Szyllerowi, serdecznie dziękuję za liczne konsultacje i podpowiedzi. Równie ciepłe słowa kieruję do następujących osób: prof. Anny Supruniuk, kierownika Archiwum UMK w Toruniu, Krystyny Świerkosz z Biblioteki Gdańskiej PAN, Jolanty Liskowackiej z Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, Anetty Chachlowskiej, kierownika Archiwum Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, Grzegorza Kubackiego z Biblioteki Kórnickiej, Alicji Przybyszewskiej, kierownika Ośrodka Dokumentacji Wielkopolskiego Środowiska Literackiego w Poznaniu, Agnieszki Kosińskiej, kierownika Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie, Anny Bernhardt, prezes Stowarzyszenia Instytut Literacki „Kultura” w Maisons-Laffitte. Dziękuję również Dorocie Krawczyk-Janisch za wspaniały Berlin.
Słowa wdzięczności kieruję także do Piotra Kłoczowskiego i Doroty Fortuny z Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, Oddziału Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie, za wsparcie w doprowadzeniu mojej pracy do publikacji.
Nie mniej gorące podziękowania składam osobom, które pozwoliły mi wykorzystać swoje prywatne zbiory w mojej pracy oraz dzieliły się ze mną wspomnieniami o Herbercie. Ich długa lista znajduje się w bibliografii.
HENRYK CITKO
Fragmenty wstępu do dwutomowej edycji „Kalendarium życia i twórczości Zbigniewa Herberta 1924-1998” autorstwa Henryka Citko, która ukazała się we wrześniu 2025 roku nakładem Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literatura Polską i Instytutu Badań Literackich.