Czytając ostatnio już to z zainteresowaniem, już z to lekką irytacją biografię Bruno Schulza, natrafiłam we fragmencie jego listu na skądinąd powszechnie znany zwrot: „Dla zabicia czasu”. Nagle mózg stanął mi jak wryty, jakbym pierwszy raz w życiu się z czymś takim spotkała. „Zabić czas” – cóż to za sadystyczna metafora! A może i masochistyczna, bo zabija się przecież czas indywidualny; ten uniwersalny gwiżdże sobie na podobne próby i rządzi nami jak chce.
Nawet profesor Bralczyk, jak szybko sprawdziłam, wyraził zdumienie takim dziwactwem językowym. Inny językoznawca, Stanisław Skorupka, mój dawny profesor na UW, umieścił to hasło w swoim Słowniku Frazeologicznym. I przytoczył stosowny cytat zaczerpnięty z Uczty Baltazara Tadeusza Brezy: „Postaw sobie pasjansa […] to zabija czas”. Można też, przy okazji, „zabijać robaka”, czyli głuszyć zmartwienia, „zabić nudę”, nie mówiąc o zabijaniu bliźniego swego. No, ale to żadna przenośnia, po prostu fakt z życia wzięty.
Co więcej, ten sam do joty zwrot frazeologiczny niczym kalka występuje w wielu znanych mi i średnio znanych językach. To kill the time – mawiają ludy władające angielskim. Matar el tiempo –nadmienią setki milionów hiszpańskojęzycznych obywateli. Francuskojęzyczni odpowiedzą: Tuer le temps. Rosjanie – proszę bardzo: ubit’ wremja. Rumuni mówią: omori timpui, Słowacy – zabijat’ cas, zainteresowanych tematem odsyłam do książki Eleny Budinayte Ubit’ wremja. No, a Niemcy to dopiero przygrzmocą: Die Zeit totschlagen. Aż człowiek dostaje gęsiej skórki. Włosi jakby odstawali, bo mawiają w takich razach: passare il tempo, ale i u nich istnieje zwrot ammazzare il tempo.
Z tego zestawu nasuwa się oczywisty wniosek, że zabijanie czasu stanowi ulubione zajęcie ludzkości, przynajmniej w Europie, bo nie wyobrażam sobie, by Chińczycy w ogóle zrozumieli, o co chodzi. Zauważmy przy tym, że choćby się człowiek nie wiadomo, jak starał, to nie zabije czasu na dobre, on to robi w formie niedokonanej.
Ponieważ odkryłam, że od dłuższego czasu z zapamiętaniem godnym lepszej sprawy zabijam czas, (jest to odkrycie na miarę tego, że mówię prozą), postanowiłam podzielić się skutecznymi metodami z gronem Przyjaciół. Czy mam wyjaśniać, dlaczego taka jestem okrutna wobec mego biednego czasu? Oto trzy główne przyczyny: starość, kalectwo, pandemia. Tkwię w potrójnym więzieniu. Z maską czy bez, wychodzić się nie da. Rady ujmę dla jasności w punktach:
A wszystko to z nudów, proszę Wysokiego Sądu. Bo wedle Wikisłownika definicja tego pojęcia jest następująca: „Wykonywać czynności mające na celu subiektywne przyspieszenie upływu czasu; człowiek sądzi, że czas płynie szybciej i dzięki temu znudzenie nie jest takie przykre”. Czyli jest to funkcja zarezerwowana dla nierobów.
5.05 nad ranem
RENATA GORCZYŃSKA