Dwugłos epistolarny Krystyny Marek (1914-1993), profesor prawa międzynarodowego Uniwersytetu Genewskiego i Jerzego Stempowskiego publikowany jest z rękopisów przechowywanych w Muzeum Polskim w Rapperswilu w Szwajcarii. Edycję korespondencji obojga przyjaciół ma w swoich planach Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, Oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
Listy przepisali i przypisami opatrzyli
Agnieszka Papieska i Andrzej Stanisław Kowalczyk
KRYSTYNA MAREK DO JERZEGO STEMPOWSKIEGO
Fǎlticeni, 5 lutego 1940
Drogi Panie Jerzy,
trudno mi wyrazić, jak wielka jest moja radość, że wreszcie udało mi się Pana odnaleźć – że jest Pan wolny i poza Reststaatem [1]. Myślałam o Panu dużo w tych ciężkich dniach – w tej myśli też pisałam do Warszawy. Szczęśliwa jestem, że mój message miał sukces podwójny – bo i trafił do Pana, i nie zastał Pana w Warszawie. Zmartwił mnie tylko szczerze stan Pana zdrowia i odnośne przejścia – ale mam głęboką nadzieję, że ten list zastanie Pana już w stadium najlepszej rekonwalescencji.
Pyta Pan o mnie. Mój Boże, ogromnie trudno zmieścić odpowiedź w ramach najobszerniejszego nawet listu. Nie umiem powiedzieć, jak bardzo chciałabym z Panem mówić. Może to Pana ubawi, ale wśród różnych okoliczności wojennych, nie wyłączając bombardowań, kiedy usiłowałam sprawdzać normalne funkcjonowanie mego intelektu, brałam po prostu Pana za kryterium absolutne. Oczywiście z zastrzeżeniem si magna cum parvis… [2] – zresztą proszę mi wybaczyć.
Jakoś tedy ostał się mój intelekt i „światopogląd” wobec wojny, grozy, bomb i innych dystrakcyj. Gorzej znacznie zrobiło się po wojnie, po polskiej wojnie, wobec tego, co się dzieje z krajem i w kraju. Szukałam równowagi i oparcia w faktach historycznych, w słowie i myśli ludzkiej. Zdaje się, że nie znalazłam. W historii nie znalazłam precedensu, słowa największe bladły w momentach rozpaczy. „Aequam memento…” [3], jeśli już mowa o Horacym. Zawodziło w chwilach rozpaczy wszystko, co dotąd bywało kanonem – zaczynało się coś zupełnie nowego, coś, co było albo aberracją myślową, albo zgoła czym innym. Przypomniałam sobie autentyczny epizod, dotyczący bardzo wybitnego i niezwykłego człowieka, który na dnie własnej beznadziejności i nieszczęścia, dans un moment suprême [4], powiedział do otoczenia: „Przyślijcie mi mądrego księdza”. To, że powiedział „mądrego”, było ostatnim przebłyskiem samowystarczalności intelektu. A potem myślałam o hinduskim opowiadaniu o czterech stopniach wtajemniczenia, które opowiadał mi Pan kiedyś w Rabce – pamięta Pan?
Zdaję sobie sprawę, że piszę rzeczy na granicy zupełnego bezwstydu. Nie jest to zresztą moim zwyczajem – proszę mi tym razem wybaczyć. I nadal zresztą nie uprawiam ekshibicjonizmu moralnego. Po prostu, odnalazłszy Pana, je me suis laissée aller [5] i otóż potraktowałam Pana jako „mądrego księdza”. Jeśli zachował Pan swoją zwykłą olimpijskość rebus in arduis – proszę posłać mi myśl czy słowo, o które mogłabym się oprzeć. Trochę próżność, a trochę poczucie prawdy każe mi jednakowoż sprostować złe wrażenie, jakie powyższe enuncjacje mogą i powinny na Panu wywrzeć. Otóż zastrzegam się, że żadną miarą nie popadłam w zewnętrzną manierę egzaltowaną czy zgoła histeryczną. Przeszłam wszystkie moje tarapaty w absolutnym spokoju i opanowaniu, które na ogół zachowuję do dnia dzisiejszego. Krótko mówiąc, trzymam się bardzo dobrze i żadną miarą nie uważam się za straconą pozycję w wojnie nerwów. To tylko się tak kłębi na użytek ściśle prywatny.
Moje przygody? Ścisły szablon tysięcy innych, takich samych. Wyjazd z Krakowa, w myśli przysłużenia się jeszcze Polsce walczącej, trochę bomb, koszmarne jazdy nocne, niemożność realizacji planów pracy, w końcu exodus przez granicę rumuńską i wielomiesięczna, pusta egzystencja w Fǎlticeni. Stały lęk o bliskich, wydanych na łup bandy zwyrodnialców. Dzięki Bogu, dotąd cudem ocaleli, marzeniem moim jest wydostać ich stamtąd. Robię starania, czy się uda – nie wiem.
Moje plany? Od pierwszej chwili szukam jakiejś wiadomej pracy. Jak dotąd, wszystko zawiodło. Odmówiono mi wizy szwajcarskiej, wbrew wszelkim rozsądnym przewidywaniom i ogromnemu poparciu. Nasi nowi dygnitarze, wśród których liczę wielu przyjaciół, nie chcieli czy nie mogli znaleźć dla mnie zastosowania na Zachodzie, motywując to potrzebą li tylko specjalistów, zaś nadmiarem ludzi pracy mojego typu – i przyrzekając tylko pamięć na wypadek gdyby. Ostatnio więc, po wielu zawodach, zgłosiłam się ochotniczo, wbrew własnym kwalifikacjom, zamiłowaniom i talentom, do sanitariatu armii i znowu czekam na wynik. Przypuszczam, że gdybym par force [6] znalazła się na miejscu, wywalczyłabym dla siebie jakieś zajęcie. Ale pomijając ogromne trudności takiego indywidualnego wyjazdu, jest to impreza, która absolutnie przekracza moje możliwości finansowe. Bezczynność gnębi mnie niesłychanie – spisuję więc morze atramentu do różnych ludzi z różnymi propozycjami – i czekam.
Fǎlticeni jest nędzną mieściną rumuńską, nieco na południowy Zachód od Czerniowiec. Można by tu wpaść w melancholię i bez wojny i nieszczęść. Sytuację ratują idealne stosunki z Rumunami, których gościnność i serdeczność przekracza wszelkie oczekiwania. Poza tym jest tu niewielka kolonia polskich uchodźców, sympatyczna i idealnie nieciekawa. Samotność duchowa wielka – ratuję się korespondencją z przyjaciółmi, których garstka szczęśliwie ocalała. Książek mało. Przywiozłam z sobą Pana Tadeusza, którego czytałam w aucie, przekraczając rumuński punkt kontrolny – i Iliadę w przekładzie Dmochowskiego [7]. Czytałam Iliadę z myślą o Wyspiańskim. „Skamander lśni wiślaną falą” [8] – pamięta Pan? Poza tym czytam wiersze francuskie, pełne niepotrzebnego uroku i brednie Tołstoja o niesprzeciwianiu się złu [9]. To byłoby mniej więcej wszystko na temat mojego duchowego wyżycia. Jak Pan widzi, skromnie.
Pana Łączkowskiego nie znam, ale postaram się o jego adres. Czy nie wie Pan natomiast o losach Janiny Askenazy [10]? Bardzo chciałabym wiedzieć, co się z nią stało.
Bardzo pragnę znowu paru słów od Pana. Może jednak uda nam się odnaleźć na Zachodzie? A kiedy wrócimy do domu?
Łączę serdeczny uścisk dłoni i najlepsze życzenia zdrowia.
Krystyna Marek
JERZY STEMPOWSKI DO KRYSTYNY MAREK
Bern, 11 maja 1940
Droga Panno Krystyno,
bardzo dziękuję za miłą kartkę z 3-go. Widocznie nasze drogi wciąż się krzyżują, bo i ja mieszkałem kiedyś w tym samym Hôtel d’Isly [11] w narożnym pokoju na pierwszym piętrze, gdzie tyle hałasu z ulicy. Było to podczas jednej z moich nieszczęśliwych ekspedycyj, zdaje się w 1919, zakończonej powrotem na poprzednie pozycje [12].
Mój przyjazd odkłada się wciąż. Muszę czekać jeszcze na wizę, a raczej na pozwolenie naszych władz w Angers [13] na złożenie podania o wizę do władz francuskich, które, mam nadzieję, okażą więcej decyzji. W każdym razie przed upływem 2-3 tygodni nie będę mógł stąd wyjechać.
Tu było tak cicho, kiedy przyjechałem, że „słyszałbym głos z Litwy”. W braku wrażeń z zewnątrz zacząłem nawet myśleć o pisaniu wspomnień, co dotąd odkładałem zawsze na okres pogodnej starości. Od wczoraj jednak i tu zrobiło się niespokojnie [14]. Dużo osób wyjeżdża w góry. Inni przyglądają się znakom na przelatujących samolotach, zwłaszcza w rannych godzinach, w których wręczają memoranda od Brauchitscha [15] i Blaskowitza [16].
W tutejszej bibliotece austriaca są bardzo liczne i jest prawie wszystko, czego potrzeba do studiowania federalizmu austro-węgierskiego. Sam jednak temat jest niezmiernie rozległy przy bliższym zapoznaniu się z nim. Oprócz form ustalonych oficjalnie, poszczególne zagadnienia federalizmu były regulowane okólnikami, jak niegdyś u nas, trudnymi do znalezienia. Komisje porozumiewawcze działały przez 50 lat, tworząc całe góry projektów pośrednich między status quo i życzeniami zainteresowanych. Każdy więc przepis prawa ma jeszcze kilkanaście wariantów, które nie weszły w życie przeważnie przypadkiem i cały system ususów, których umyślnie nie spisywano na papierze. Lektury więc mam dość na dłuższy nawet czas.
Najserdeczniejsze pozdrowienia przesyłam, szczerze oddany,
J. S.
Bern, 5 listopada 1940
Droga Panno Krystyno,
Wczoraj z wielką radością dostałem Pani list z 22. X. Trudno powiedzieć mi, jak bardzo mnie ten list ucieszył. Od exodu szukałem Pani wszędzie po trosze: i w Lourdes, i w Tuluzie, i w Nicei, i Grenoble, i w Londynie, i w Szkocji, i w Portugalii, i w Barcelonie, wszędzie słowem, gdzie byli rozbitkowie z francuskiego okrętu i wszędzie, gdzie znalazłem korespondentów. Wnoszę jednak, że zamiast iść z falą emigracji polskiej przez Pointe de Graves i Saint-Jean de Luz, gdzie miały się rozegrać, jak mi pisano, dantejskie sceny [17], poszła Pani z falą emigracji francuskiej do Afryki [18]. Może tak właśnie najlepiej. O ile wiem, wszyscy, którzy w porę zeszli na boczne drogi, na tym wygrali. Ja też w ostatniej chwili zatrzymałem się nad granicą, bo 20 maja właśnie otrzymałem wizę francuską i byłem już w drodze do Angers. Gdybym się nie był zatrzymał, trafiłbym zamiast do Angers od razu do Libourne [19], a może byłbym teraz z Panią w Tangerze. Tutejsi eksperci wojskowi jeszcze w kwietniu ostrzegli mnie, że to się źle skończy, tak że wypadki czerwcowe nie były dla mnie niespodzianką. Teraz zostałem tu niby na wyspie otoczonej morzem osi. Powodzi mi się tu stosunkowo dobrze, jak dotąd przynajmniej. Odbyłem tu już jedną taką kwarantannę podczas wojny 1914/18; najwidoczniej przyjeżdżam tu tylko na takie czasy. Tym razem jednak tu jest zupełnie inaczej niż przed 25 laty. Wówczas Szwajcaria była t.z. plaque tournante de l’Europe [20]. Bern był pełen cudzoziemców i widać stąd było obie strony wojujące. Teraz stąd nic nie widać, cudzoziemców nie ma, uchodźców brak niemal zupełnie, Szwajcaria jest odległą prowincją, niby Lichtenstein lub Périgueux [21] lub Agen [22]. Zresztą cały kontynent europejski przybrał dziś charakter prowincjonalny. W stolicach ustalają skalę wartości bieżących na najbliższy sezon, decydują o tym, kto będzie sławny, jakie książki należy czytać i jakie kapelusze będą modne. Po kapitulacji kontynentu wszyscy oczekują wyroków z Berchtesgaden [23], i nikt nie czuje się na siłach decydować nawet o kapeluszach. Przez długi czas łudzono się nadzieją, że stare stolice zachowają swą dawną potestas clavium [24] w rzeczach spirytualnych, ale to było złudzeniem. Kto przybrał postawę kapitulacyjną, tym samym już wyrzekł się potestas clavium nawet w odniesieniu do kapeluszy. Ponieważ mocarstwa zwycięskie też nigdy do właściwej stołeczności nie pretendowały i nie mają do tego zresztą żadnych danych, cała Europa – niegdyś stolica dla globu – stała się małą, odległą prowincją, czymś w rodzaju Buczacza, Kołomyi albo Kiszyniowa najlepszym wypadku. To zdaje się jest już koniec Europy. Sami autorzy kapitulacjonizmu europejskiego nie przewidywali zapewne skutków swojej decyzji. Zwłaszcza Francuzom bardzo trudno było pogodzić się z tą nagłą zmianą ich sytuacji.
Wypadki biegną teraz tak szybko, że za kilka lat nie będziemy mogli poznać starej Europy. Wiele rzeczy charakterystycznych dla tej części świata zniknie zapewne zupełnie. W tej chwili np. odbywa się likwidacja nacjonalizmu. Zaczęło się to w Czechach, gdzie dla Háchy [25] i Chvalkowskiego [26] Benesz [27] był tylko masonem i przedstawicielem międzynarodowego kapitalizmu i socjalizmu. Oni tylko mieli patent na patriotyzm. Pierwszym ich krokiem była kapitulacja. Drugi rozdział tejże książki przedstawia Słowację: i tam Hlinka [28] i Tiso [29] reprezentowali nacjonalizm integralny z efektem kapitulacyjnym. Potem przyszła Francja, gdzie również partia kapitulacji stworzona została z nacjonalistów i patriotów najgłośniejszych, b. czytelników „Gringoire’a” [30] i „Action Française” [31]. To samo miało miejsce w Rumunii, gdzie żelaźni nacjonaliści nie zdążyli jeszcze zjeść i wypić, kiedy już kapitulowali i sprowadzili wojska cudzoziemskie do okupowania kraju [32]. Nawet Paleckis [33] w „sejmie ludowym” litewskim, poddając pod głosowanie wniosek o przyłączenie Litwy do Rosji, mówił, że tego wymaga litewski patriotyzm. Nacjonaliści nie mogą już ani chwili znieść niepodległości swego kraju i ścigają swą nienawiścią wszystkich, kto by chciał jeszcze bronić tej niepodległości. Najwidoczniej samo zjawisko nacjonalizmu zbliża się już szybko do swego końca, bo jeżeli tak, to i po cóż?
Z Londynem mamy bardzo niepewne i rzadkie komunikacje pocztowe, ale czasami stamtąd przyjeżdżają. Mimo znacznego zniszczenia miasta tam jeszcze bronią się, jeszcze żyją, kiedy my na kontynencie podobni jesteśmy do królestwa cieni. Londyn broni się jak miasta starożytne, cała ludność bierze udział w walce. Wszyscy mówią, że to imponujące wrażenie.
Z kraju mamy sporo wiadomości, ale niewesołych. Nawet najwięksi pesymiści nie wyobrażali sobie, że to tak może być. W wielu miastach są już prawdziwe ghetta, zamknięte murami, które widziałem autentycznie na fotografiach [34]. Nikomu nie wolno wchodzić ani wychodzić. Mówią, że tam nawet wewnątrz jest lepiej, bo i policja rzadko tam wkracza. Gminy żydowskie mają swoją autonomię [35], dostarczają drużyn robotniczych według własnego wyboru. Kraków uznany za stare miasto hanzeatyckie, urdeutsch [36]. Z 54 000 wysiedlono, przeważnie do Warszawy, 35 000. Rynek nazywa się Adolf-Hitler-Platz. Najgorzej jest w Łodzi, zwanej Litzmannstadt, gdzie ghetto liczy 320 000 [37]. Nie wolno im posiadać pieniędzy oprócz specjalnych znaków obiegowych ghetta, tzw. Judengeld. Listy przychodzą stamtąd za pośrednictwem gminy. Ostatnio widziałem jeden z takich listów, pisany przez 50-letnią kobietę. „Ważę już tylko 50 kg i jestem tak szczupła, jak wtedy, gdy miałam 14 lat. Mój mąż waży 52 kg”.
W ciągu sierpnia i września aresztowano w Warszawie przeszło 50 000 osób. Większość ich odbywa t.z. przymus pracy obowiązujący wszystką ludność polską od 18 do 60 roku życia. Jeden przyjezdny cudzoziemiec opowiadał, że widział pod Warszawą na szosie 30 głodomorów zaprzężonych do wielkiego walca drogowego i poganianych batem przez umundurowanego Niemca. Aresztowanych z kategorii inteligencji odstawiają do obozów koncentracyjnych. Wszystkie mowy i deklaracje zawierają pogróżki pod adresem tej inteligencji, która miała być tak przywiązana do przesądów demokratycznych i kultury francuskiej i angielskiej, że Niemcy musieli wobec niej uciec się do skrajnych środków represji. Tak mówi i pisze gubernator Frank, doktor honoris causa uniwersytetu rzymskiego [38].
Do Polski teraz pisać prawie nie można, oprócz na wyraźne zaproszenie tamtejszych korespondentów. Moi korespondenci jak dotąd wszyscy zdrowi. Naród jest milczący i zawzięty. W Gubernatorstwie wychodzi pięć pism nielegalnych, za których posiadanie grozi kara śmierci. Tą ostatnią szafuje się tak hojnie, że stała się zjawiskiem najpospolitszym. W więzieniu umarł Rataj, w ogóle dużo ludzi umiera w więzieniach i „podczas przesłuchania”.
Gmina żydowska w Krakowie i Warszawie wydaje od sierpnia własne pismo pt. „Gazeta Żydowska” [39]. Jest to jedyne mniej więcej autonomiczne pismo, redagowane świetną polszczyzną. Zawiera dodatek literacki przynoszący opowiadania ze Starego Testamentu o wyjściu z Egiptu, wyjątki z Jeremiasza. Sam już ton zwarty i tragiczny, mówi więcej niż cenzuralna treść. Jest to niby biuletyn sądu ostatecznego. Kiedy się tę gazetę porówna z gazetami wychodzącymi w Francji nieokupowanej, przychodzą najdziwniejsze refleksje. Nie wiem, w jaki sposób zostanie nawiązany kontakt między Europą wschodnią i zachodnią, bo teraz wydaje się zerwany zupełnie. Europejczycy wschodni będą do tego zbyt biedni i zbyt pogardliwi.
Mimo tego straszliwego obrazu ogólnego, życie płynie w Polsce nadal. Ludzie z trudem zarabiają na życie. Kawiarnie są otwarte, jakkolwiek Niemcy oburzeni są na tę „lekkomyślną egzystencję” Polaków i chcieliby nakłonić ich do jakiejś pokuty. Nikt jednak w Polsce nie wierzy, aby stan obecny miał w Polsce trwać długo.
Zacząłem tu pisać wspomnienia w trzech częściach: Europa Wschodnia przed 1914, okres Ligi Narodów i ponowne odkrycie Europy Wschodniej. Zdaje mi się, że niedługo nikt już tych czasów nie będzie pamiętał i staram się zanotować je na wszelki wypadek. Tu też jest dość niepewnie, bo w razie przedłużania się wojny państwa osi będą zapewne starały się wziąć mocno cały kontynent w swoje ręce i mało ludów ujdzie losu Generalnego Gubernatorstwa.
Piszę Pani w streszczeniu wszystko, co wiem, bo niepewność komunikacji może nas znów na długo rozdzielić. Jeżeli jednak poczta Pani ten list przyniesie, bardzo proszę o wiadomości. Będę Pani pisał regularnie z wiadomościami z kraju i z Europy. Proszę mnie nie zapominać. Może i ja stąd będę musiał wyjechać dalej na zachód. Teraz jest to bardzo trudna droga i mało ją szczęśliwie przebył w ostatnich czasach, ale w braku lepszego wyboru trzeba się imać też rzeczy trudnych.
Najserdeczniejsze pozdrowienia przesyła szczerze oddany
J. S.
PRZYPISY:
[1] Reststaat (niem.) – państwo szczątkowe, mowa o Generalnym Gubernatorstwie, tworze administracyjnym utworzonym przez Niemców w październiku 1939 roku. W skład GG weszły: część województwa warszawskiego z Warszawą, część województwa łódzkiego, województwo kieleckie, lubelskie, część województwa krakowskiego oraz część województwa lwowskiego. GG liczyło 96 tys. km² z 12 mln ludności. Po agresji Niemiec na Związek Sowiecki obszar GG powiększył się o Zachodnią Ukrainę (Distrikt Galizien).
[2] si magna cum parvis comparare licet (łac.) – jeśli godzi się porównywać rzeczy wielkie z małymi.
[3] „Aequam memento rebus in arduis / servare mentem” – „Pomnij zachować umysł niezachwiany / Pośród złych przygód” (Horacy, Pieśni, II, 3, tłum. Adam Asnyk).
[4] dans un moment suprême (fr.) – w najważniejszym momencie.
[5] je me suis laissée aller (fr.) – pofolgowałam sobie.
[6] par force (fr.) – siłą.
[7] Franciszek Ksawery Dmochowski (1762–1808), poeta, krytyk literacki, działacz polityczny, wydawca i tłumacz. Autor pierwszego polskiego przekładu Iliady Homera (t. 1–3, Warszawa, Drukarnia Pijarów, 1800–1801).
[8] „Skamander połyska, / wiślaną świetląc się falą” (Stanisław Wyspiański, Akropolis, akt II, w. 9–10).
[9] Lew Tołstoj (1828–1910) głosił ideę „niesprzeciwiania się złu przemocą”; miała ona wpływ m.in. na poglądy Mahatmy Gandhiego, który korespondował z rosyjskim pisarzem.
[10] Janina Askenazy – córka Szymona Askenazego (1865–1935), historyka i dyplomaty pochodzenia żydowskiego; działaczka konspiracyjnej organizacji „Wolność”, znana z odwagi i bezkompromisowości; ukrywała się po aryjskiej stronie, korzystając z pomocy sióstr urszulanek oraz księdza Jana Ziei. Wydał ją w ręce gestapo były uczeń jej ojca w ostatnim roku wojny. Została zamordowana przez Niemców w al. Szucha (zob. Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939–1945, opracowali Władysław Bartoszewski, Zofia Lewinówna, Stowarzyszenie ŻIH, Warszawa, Świat Książki, 2007, s. 584 i s. 591).
[11] Adres hotelu: 29, rue Jacob, Paryż.
[12] Stempowski pracował w 1919 roku w polskiej placówce dyplomatycznej w Bernie. Mowa więc zapewne o podróży służbowej do Paryża. W roku 1919 pisarz wrócił do Polski.
[13] Angers, miasto w Andegawenii (zachodnia Francja). Od listopada 1939 do 14 czerwca 1940 roku było siedzibą rządu polskiego na uchodźstwie. Rezydował tam również prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.
[14] Po zajęciu Danii i po zwycięskiej kampanii norweskiej 10 maja 1940 roku wojska niemieckie zaatakowały Holandię, Belgię i Luksemburg. Ich celem była Francja pozostająca w stanie wojny z III Rzeszą od 3 września 1939 roku.
[15] Walther von Brauchitsch (1881-1948), niemiecki feldmarszałek, naczelny dowódca niemieckich wojsk lądowych w okresie 1938–1942. Dowodził wojskami niemieckimi podczas agresji na Polskę w 1939 roku, podbojami na Bałkanach i atakiem na ZSSR w 1941 roku. Po odwrocie spod Moskwy zdymisjonowany. Zeznawał podczas procesu w Norymberdze, własnego procesu nie doczekał, zmarł śmiercią naturalną.
[16] Johannes Blaskowitz (1883-1948), niemiecki generał. Dowodził jedną z armii podczas agresji Niemiec na Polskę w 1939 roku. Po wojnie obarczony odpowiedzialnością za zbrodnie na ludności cywilnej w Wielkopolsce i za bestialskie bombardowanie Warszawy podczas oblężenia. Niemniej Blaskowitz nakazał ściganie zbrodniarzy, którzy trafiali przed sądy polowe. Na wniosek Hansa Franka wyroki skazujące uchylono. Blaskowitz został oskarżony w procesie przeciw Naczelnemu Dowództwu Wehrmachtu w Norymberdze. W roku 1948 popełnił samobójstwo.
[17] Klęska Francji i francusko-niemieckie zawieszenie broni wywołały wśród Polaków osłupienie i przerażenie. W rządzie i w Radzie Narodowej (emigracyjny substytut Sejmu) panował zamęt, pojawiły się pomysły (konserwatysta Stanisław Cat-Mackiewicz i przywódca Stronnictwa Narodowego Tadeusz Bielecki) nawiązania rozmów z Niemcami bezpośrednio bądź za pośrednictwem Włochów. Pomysły te odrzucono. Do Libourne, nowej siedziby władz polskich, docierały bezradne i przerażone tysiące uchodźców cywilów. Anglicy, którzy kontynuowali walkę z III Rzeszą, podjęli się ewakuacji wojska polskiego i władz do Wielkiej Brytanii. Ewakuacja trwała od 20 do 25 czerwca.
[18] Tzn. do francuskiego Maroka, a zwłaszcza do Tangeru i Casablanki.
[19] Libourne, niewielkie miasto w departamencie Żyrondy, nieopodal Bordeaux. Była to nowa siedziba władz RP.
[20] plaque tournante de l’Europe (fr.) – dosłownie: obrotnica kolejowa Europy; metaforycznie: miejsce spotkań, kontaktów, handlu.
[21] Périgueux – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Nowa Akwitania, w departamencie Dordogne, położona w krainie historycznej Périgord.
[22] Agen – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Nowa Akwitania, w departamencie Lot i Garonna.
[23] Berchtesgaden, miasteczko w Alpach Salzburskich w Bawarii. W latach 1934–1945 mieściła się tu rezydencja Hitlera, który spotykał się tu z politykami europejskimi. Zapadły tu m.in. decyzje o przyłączeniu Austrii do III Rzeszy czy oderwaniu Sudetów od Czechosłowacji.
[24] Potestas clavium (łac.) – władza kluczy (do królestwa niebieskiego). Według doktryny katolicyzmu władzą tą dysponuje Kościół.
[25] Emil Hácha (1872-1945), czeski polityk konserwatywny, prawnik, od roku 1938 prezydent Czecho-Słowacji, a następnie utworzonego przez Niemców w 1939 roku Protektoratu Czech i Moraw. Pod przymusem podpisał w Berlinie w marcu 1939 roku zgodę na inkorporację Czech i Moraw do Rzeszy. Porozumiewał się sekretnie z rządem czechosłowackim na emigracji. Starał się powstrzymywać hitlerowskie represje, germanizację i rabunek czeskiej gospodarki. Odmówił też udziału Czechów w agresji przeciw ZSSR. Po wojnie aresztowany pod zarzutem kolaboracji, zmarł w więzieniu.
[26] František Chvalkovský (1885-1945), czechosłowacki polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych II Republiki (1938–1939) po rozbiorze kraju w wyniku układu monachijskiego. W 1939 wraz z prezydentem Háchą podpisał w Berlinie zgodę na inkorporację Czech i Moraw do Rzeszy.
[27] Edvard Beneš (1884-1948), czeski polityk, prezydent w latach 1935–1938. Po układzie monachijskim emigrował i rozwinął działalność polityczną na Zachodzie, gdzie powołał Czechosłowacki Komitet Narodowy, a następnie rząd emigracyjny. Wrócił do Czechosłowacji i sprawował urząd prezydenta w latach 1945–1948. Po zamachu stanu nie podpisał ułożonej przez komunistów nowej konstytucji, złożył urząd i wycofał się z życia publicznego.
[28] Andrej Hlinka (1864-1938), słowacki polityk o orientacji narodowo-klerykalnej, publicysta, ksiądz katolicki, zwolennik związku państwowego z Czechami. Był współzałożycielem i wieloletnim przywódcą Słowackiej Partii Ludowej, która w latach trzydziestych głosiła idee antydemokratyczne i autorytarne. Wzorem dla Hlinki stał się reżym Salazara w Portugalii i Dolfussa w Austrii. W 1938 żądał od Pragi autonomii Słowacji.
[29] Jozef Tiso (1887-1947), słowacki polityk, ksiądz katolicki, i przywódca Słowackiej Partii Ludowej. W roku 1938 ogłosił niepodległość Słowacji, a następnie przekształcił ją w państwo totalitarne. Jako prezydent republiki w latach 1939–1945 blisko współpracował z III Rzeszą. Jest współodpowiedzialny za deportację 60 tys. słowackich Żydów do niemieckich obozów koncentracyjnych. Po wybuchu powstania narodowego w 1944 wezwał wojska niemieckie do jego stłumienia. W wyniku bezwzględnej pacyfikacji zostało zniszczonych kilkadziesiąt wsi i miasteczek, tysiące ludzi zginęło, kilkanaście tysięcy deportowano do obozów i na roboty. Po zakończeniu II wojny światowej ks. Tiso został skazany przez sąd czechosłowacki za zdradę i udział w zbrodniach wojennych na śmierć.
[30] „Gringoire”, prawicowy tygodnik francuski założony w roku 1928. Jakkolwiek najwięcej miejsca na łamach pisma zajmowały sprawy polityczne, wiele uwagi poświęcano literaturze, mocną stroną była felietonistyka i reportaże (np. Pierre Drieu La Rochelle, Francis Carco). Od połowy lat trzydziestych „Gringoire” sympatyzował z reżymami totalitarnymi, ujawniał wrogość wobec liberalizmu, lewicy, manifestował anglofobię, opowiadał się przeciw imigracji Żydów z Europy Wschodniej. W roku 1940 poparł marszałka Pétaine’a i prawicową „rewolucję narodową”. „Gringoire” przestał wychodzić w 1944.
[31] L’Action française (Akcja Francuska), ruch ideowo-polityczny o charakterze skrajnie prawicowym, nacjonalistycznym i monarchistycznym założona w roku 1899. Działacze Action française hartowali się w klimacie sprawy Dreyfusa, która spolaryzowała Francję na przełomie XIX i XX wieku. Za rewizją procesu niesłusznie skazanego za zdradę na rzecz Niemiec kapitana Alfreda Dreyfusa opowiedziały się środowiska republikańskie, laickie i lewicowe, utrzymania dożywotniego wyroku żądali prawicowcy, monarchiści i klerykałowie. Action française domagała się likwidacji republiki, wprowadzenia rządów autorytarnych i przywrócenia monarchii. Stempowski ma na myśli najważniejsze pismo ruchu, i.e. dziennik „L’Action française, organe du nationalisme intégral” założony w roku 1908 i zlikwidowany w sierpniu 1944. Pismo zwalczało komunizm, demaskowało poczynania światowego żydostwa, gromiło masonerię.
[32] Mowa o Żelaznej Gwardii, rumuńskiej organizacji faszystowskiej działającej w latach 1927–1941. W roku 1937 organizacja liczyła około 270 000 członków i była trzecim co do wielkości ruchem faszystowskim w Europie. Wymuszone przez Niemcy i Włochy w sierpniu 1940 roku scedowanie części terytorium Rumunii (ponad 40 tys. km2) na rzecz Węgier spowodowało kryzys polityczny, w wyniku którego do władzy doszedł proniemiecki totalitarny reżym generała Iona Antonescu, w skład którego weszła Żelazna Gwardia. W styczniu 1941 roku wybuchł konflikt między Żelazną Gwardią a juntą Antonescu. Obydwie strony liczyły na poparcie Niemiec, których wojska stacjonowały w kraju, ale Hitler poparł Antonescu. Żelazna Gwardia została zdelegalizowana, a jej przywódcy zamordowani.
[33] Justas Paleckis (1899-1980), litewski polityk, tłumacz i dziennikarz. W roku 1940 był jednocześnie premierem i prezydentem Litwy. W sierpniu 1940 należał do litewskiej delegacji, która poprosiła władze sowieckie o włączenie Litwy w skład ZSSR jako republiki związkowej. Paleckis wstąpił do Komunistycznej Partii Litwy. W latach 1940–1967 był przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej.
[34] Pierwsze getto na okupowanych przez Niemcy ziemiach polskich powstało już 8 października 1939 roku w Piotrkowie Trybunalskim. Utworzenie getta w Warszawie oficjalnie ogłoszono w październiku 1940 roku, ale mury wzniesione zostały między kwietniem a czerwcem tego roku. W warszawskiej „dzielnicy żydowskiej” zamkniętej 16 listopada 1940 roku uwięziono prawie 400 tys. ludzi.
[35] Gminami zarządzały powołane przez Niemców Judenraty (Rady Żydowskie), które odpowiadały za sprawy finansowe, gospodarcze i społeczne. Judenraty zajmowały się rozdziałem żywności, opieką zdrowotną i socjalną. Dysponowały jednak środkami zupełnie niewspółmiernymi do potrzeb. Obowiązkiem Judenratów było egzekwowanie zarządzeń władz okupacyjnych. Prowadziły ewidencję ludności, organizowały przesiedlenia do gett, egzekwowały konfiskaty i kontrybucje, które Niemcy nakładali na ludność, organizowały policję żydowską, dostarczały żądanych przez okupantów kontyngentów robotników przymusowych. Część historyków (w tym Hannah Arendt) oskarża Judenraty o kolaborację z nazistami.
[36] Urdeutsch (niem.) – praniemieckie.
[37] Getto łódzkie, Ghetto Litzmannstadt, utworzone zostało przez niemieckich okupantów w lutym 1940 roku, odizolowane zostało od reszty miasta w końcu kwietnia tego roku. Istniało do sierpnia 1944 roku. Na początku więziono w nim 140 tys. Żydów, ale w kolejnych latach kierowano do getta transporty Żydów z województwa łódzkiego i Wielkopolski, z Czech, z okupowanych państw Europy Zachodniej, z Rzeszy. Przewinęło się przez getto około 200 tys. ludzi.
[38] Hans Frank (1900-1946), działacz NSDAP, prawnik, jeden z autorów przekształcenia Niemiec w państwo totalitarne. W latach 1939-1945 generalny gubernator części okupowanych przez III Rzeszę ziem polskich, z których utworzono tzw. Generalne Gubernatorstwo. Rezydował na Wawelu w Krakowie. Frank zafascynowany był Mussolinim i państwem faszystowskim. W roku 1936 w Rzymie wygłosił wykład na temat prawodawstwa nazistowskiego. Jesienią tego roku przywiózł Mussoliniemu zaproszenie od Hitlera. Wiadomości nt. doktoratu honoris causa nie udało się zweryfikować. Na procesie zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze Frank został skazany na śmierć.
[39] Pierwszy numer „Gazety Żydowskiej” ukazał się 23 lipca 1940 roku, ostatni numer pisma nosi datę 30 sierpnia 1942 roku. Gazeta była narzędziem propagandy nazistowskiej, niemniej przynosiła wiele informacji o życiu codziennym Żydów pod okupacją. Redakcja mieściła się w Krakowie, oddziały znajdowały się w Warszawie, Lublinie, Częstochowie, Radomiu i Kielcach. Nazwisk członków redakcji nie ujawniono, a artykuły podpisane były zazwyczaj inicjałami bądź pseudonimami. Gazeta miała staranną szatę graficzną, objętość wahała się od 4 do 6 kolumn.