HOME
Krzysztof A. Worobiec

Muzeum cz. 3 – Idea, ekspozycja i nieco o mazurskich chałupach

Zdaniem Michała Niezabitowskiego, dyrektora Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, jest kilka typów muzeów, choć, jak zaznacza, żaden z nich nie występuje w czystej i jednolitej formie. Pierwszy z nich nazywa muzeum klasycznym, którego rolą jest prezentacja samych zabytków (do tej grupy można zaliczyć większość prywatnych muzeów na Warmii i Mazurach). Drugim, leżącym jakby na przeciwległym biegunie, jest muzeum multimedialne, prezentujące jedynie (lub głównie) cyfrowe przedstawienie zabytku. W trzecim, według określenia Nazabitowskiego, instalacyjnym, dominującą rolę odgrywa instalacja artystyczna, a zabytek jest jedynie elementem wizji artystycznej. Czwarty typ to muzeum edukacyjne, a jego wystawy są narzędziem nauki i zabawy. Piąty model został nazwany muzeum narracyjnym, określanym również jako muzeum fabularne, które ma nie tylko „pokazywać”, ale także coś „opowiadać”.

W klasycznym muzeum „głównym bohaterem” jest zabytek, który w muzeum narracyjnym odgrywa określoną rolę w tworzeniu opowieści. Nasze muzeum łączy obie te grupy – na parterze „opowiadamy” jak dawniej, to jest pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX wieku, żyli Mazurzy, jak mieszkali, gdzie i jak się uczyli (zwiedzanie naszego muzeum odbywa się z przewodnikiem). Na poddaszu i w spichlerzyku pokazujemy w „klasyczny sposób” rozmaite sprzęty domowe i gospodarcze używane w tamtych czasach. Taki scenariusz wystaw ponownie „napisał” nam przypadek: narzuciły go wielkość i charakter naszego „niechcianego dziecka”, jakim jest translokowana chałupa oraz eksponaty (zabytki) znalezione często w dość przypadkowych okolicznościach, jak choćby wyposażenie wiejskiej szkoły…

Spośród niewielu zachowanych chałup podcieniowych z końca XVIII lub początków XIX w. nasza wyróżnia się wielkością i liczbą elementów dekoracyjnych. Z całą pewnością nie była to „zwykła” wiejska chałupa, bo te były małe (rzadko ich wymiary były większe niż 6 na 10 metrów), a powierzchnię mieszkalną miały zbliżoną, lub nieco tylko większą, od największej izby w naszej muzealnej chałupie (ta ma 7 metrów długości).

Nieznana z nazwy wioska w Puszczy Piskiej, jedna z tych, o których „nie opowiada jeszcze żadna kronika […].  Wśród jezior i bagien owej wschodniej krainy położone są te wsie z szarymi dachami i ślepymi oknami, ze studniami z żurawiem i kilkoma dzikimi gruszami na kamienistych miedzach. Otacza je wielki bór…” (Ernst Wiechert „Dzieci Jerominów”).

Nie wnikając w szczegóły w pierwszej połowie XIX wieku wioski w rozległej Puszczy Piskiej były nieliczne i bardzo ubogie, a chaty w nich maleńkie i bardzo prymitywne. Zaskoczony ich widokiem Max Rosenheyn, starszy nauczyciel z Malborka, który w połowie XIX wieku odbył długą podróż po Prusach Zachodnich i Wschodnich i wiele widział, opisał swoje wrażenia w opublikowanej w 1858 roku w Gdańsku książce.

W jej drugim tomie pisał o Mazurach i Puszczy Piskiej: „Tylko bardzo rzadko pojawia się w lesie jedna lub kilka maleńkich chat, szarych niczym pnie drzew, z maleńkimi otworami okiennymi, w których zamiast szyb znajdują się drewniane zasuwy. Prawie żadna z tych drewnianych chat z bali nie posiada komina i wydaje się, że jedynym ujściem dymu są do połowy otwarte drzwi […]. Domy są zbudowane z drewna, kryte słomą i ocieplone mchem; biedniejsi mieszkają jak troglodyci, w lepiankach z gliny, które częściowo przylegają do zbocza góry. Jest w nich zawsze tylko jedna izba służąca zarazem za kuchnię oraz komorę dla całej rodziny. Do izby przylega obszerna sień, w której znajdują się narzędzia do uprawy roli, wozy i konie, te ostatnie posiadają nawet najbiedniejsi, gdyż żaden rolnik bez konia nie mógłby uprawiać swojego kamienistego poletka […]. W części sieni znajduje się chlew, ale Mazur karmi wszelką młodzież: źrebaki, prosiaki, cielęta, jeśli się ich dochowa, w izbie; drób też rezyduje za piecem. Nic dziwnego, że w izbie mazurskiej panuje ogłuszający zgiełk niczym w menażerii. A gdy na olbrzymim kominie zapłonie ogień, w izbie robi się czarno od dymu i bardziej mrocznie nie może być nawet w stajni Augiasza” (Max Rosenheyn, Reise-Skizze aus Ost und Westpreussen, Band 2, Danzig 1858. Tłum. K. A. Worobiec).

W porównaniu z tymi lichymi chatynkami ta nasza z Warnowa wyróżniała się wielkością, zamożnością i była świadectwem dobrobytu. To asymetryczny budynek szerokofrontowy, co znaczy, że drzwi wejściowe znajdują się w ścianie frontowej, ale nie umieszczone centralnie, lecz bliżej jednego z narożników. Wnętrze ma podział trójdzielny. Na środku jest sień i potężny, piramidalny komin (czyli „czarna kuchnia” z trzonem kuchennym, piecem do pieczenia chleba etc. oraz przyległymi piecami ogrzewającymi pomieszczenia znajdujące się wokół komina), a po jego obu stronach są duże izby – z prawej większa, z lewej mniejsza. Za tymi izbami znajdują się cztery mniejsze izdebki, o połowę węższe niż izby od frontu (to tzw. układ półtoratraktowy): trzy alkierze (sypialnie) oraz komora (spiżarnia).

Na frontowej ścianie chałupy widać układ pomieszczeń: w centralnej części jej sień, a jej szerokość wyznaczają widoczne pionowe końcówki belek tworzących ścianę wewnętrzną, oraz dwie izby: większa z dwoma oknami, mniejsza z jednym oknem (na zdjęciu wszystkie okna już z okiennicami). Długie urządzenie pod ścianą to wykonany z drewna folusz ręczny (pilśniarka, spilśniarka stosowana w procesie folowania sukna); stan 2003

Wybudowanie tak dużego budynku, z dwoma podcieniami szczytowymi – a badacze architektury ludowej są zgodni, że były one jedynie ozdobą, czyli swoistym kaprysem inwestora, który „chciał się pokazać” – było bardzo pracochłonne, a co za tym idzie kosztowne. Na taką budowę, oczywiście z najwyższej jakości drewna i w tak odludnym miejscu, stać było państwo (króla) lub bardzo bogatego gospodarza, czyli jak mówili Mazurzy gbura (majóntkárża, bogaca), ziemianina, kupca, a może karczmarza? Na te pytania trudno już teraz dokładnie odpowiedzieć, ale najprawdopodobniej taką okazałą chatę w rozległej Puszczy Piskiej wzniesiono dla królewskiego strażnika lasów (Königlicher Forstbereiter) czy królewskiego nadzorcy leśnego (Königlicher Forstaufseher). Teoretycznie mógł to być również zajazd lub gospoda, bowiem budynek stał w pobliżu drogi łączącej Wejsuny z Mikołajkami, a dalej Pisz z Mrągowem (już pod koniec XVIII w. we Wierzbie istniała przeprawa promowa na Jeziorze Bełdany). Tak czy siak wielkość i charakter chałupy obligowała nas, aby wyposażyć ją odpowiednio, czyli „na bogato”.

Zgromadzone przez nas eksponaty pochodzą z południowej części Puszczy Piskiej i pogranicza mazursko-kurpiowskiego. Należy bowiem pamiętać, że przygraniczne położenie stwarzało mieszkańcom tych terenów możliwość czerpania zysków z handlu. Pomiędzy sąsiadującym społecznościami (Mazurami i Kurpiami) toczyła się ożywiona wymiana dóbr wszelakich – towarów poszukiwanych po obu stronach granicy, przynosząca zyski obu handlującym stronom. Na Mazury sprowadzano z Mazowsza duże ilości zbóż, produktów rolnych i spożywczych, a wywożono wyroby przemysłowe, w tym między innymi odlewane wyroby żeliwne z przygranicznej huty w Wądołku, towary luksusowe, jedwab i instrumenty muzyczne oraz używki – wódkę i herbatę. Później, tuż po zakończeniu II wojny światowej wiele dóbr materialnych – mebli, sprzętów domowych czy narzędzi rolniczych, a także całe budynki, „wędrowało” po tym terenie i było przez szabrowników wywożone na Kurpie i Podlasie (zainteresowanych odsyłam do mojej książki: Zagubione wioski Puszczy Piskiej, t. 1 i 2, Kraków, Austeria, 2021). Część z nich, dzięki nam, „wróciła” po dziesięcioleciach na Mazury.

Zdecydowana większość pokazywanych sprzętów została przez nas kupiona bezpośrednio od ich poprzednich właścicieli. Znikomą część eksponatów otrzymaliśmy w darze: lista darczyńców liczy około 20 osób, głównie naszych przyjaciół i znajomych, choć są też dwie czy trzy osoby bliżej nam nieznane, które przysłały nam swoje dary po wizycie w naszym muzeum. Nieliczne „drobiazgi”, jak choćby stare elementarze i świadectwa szkolne znaleźliśmy i kupiliśmy za pośrednictwem internetu.

Rozmaite sprzęty gospodarcze – w większości służące do przechowywania zboża, przygotowane do wystawienia w spichlerzyku.

Wszystkie eksponaty, zanim trafiły do muzeum, zostały starannie przygotowane: oczyszczone, naprawione, zabezpieczone i poddane częściowej konserwacji. Część mebli została poddana gruntownej restauracji. Ponownie przydały się umiejętności, które zdobyłem na obczyźnie, mieszkając w Berlinie (w okresie pandemii odrestaurowałem dwanaście skrzyń posażnych i kufrów).

Tworząc naszą muzealną opowieść kierowaliśmy się informacjami z literatury (nie tylko fachowej), z archiwalnych zdjęć i opisów. Korzystaliśmy z wizyt w odwiedzanych przez nas skansenach i muzeach, ale też szliśmy za własnym doświadczeniem i wyczuciem. Założyliśmy, że skoro dawniej w jednej chałupie mieszkała rodzina wielopokoleniowa, zwykle trzypokoleniowa, to każde z nich miało jakiś wkład w jej wystrój i umeblowanie. Nie chcieliśmy tworzyć sztucznych i wyidealizowanych modeli (jak to bywa w muzeach klasycznych, gdzie w jednej izbie czy pokoju wszystkie eksponaty są w jednym stylu i wieku), ale urządzić „normalne” mieszkanie sprzed około stu lat, tak, by wyglądało jakby mieszkańcy na chwilę tylko z niego wyszli i wkrótce wrócą. Ten zamysł chyba nam się udał, bo często słyszymy od naszych gości, że „to wehikuł czasu”, jakby „znaleźli się w innej epoce” lub „cofnęli o sto lat”!

Okazyjna inscenizacja jak „dawniej żyliśmy” w największej izbie w muzeum; w roli gospodyni z makutrą Danusia (fot. Janusz Korbel)

Zgromadzone meble pochodzą z różnych okresów, z XVIII, XIX i pierwszych dekad XX wieku. Wszystkie są oryginalne, kompletne i sprawne, nie ma tu atrap ani kopii. No i wszędzie są wszelakie przedmioty codziennego użytku i rozmaite drobiazgi: w szafach wiszą ubrania, w kredensach i szafkach stoją garnki i rozmaite naczynia, są przybory do golenia, kosmetyki, książki, ręcznie pisane notatki, pamiętniki i listy, osobiste pamiątki, a w szufladach kredensów są nawet „przedwojenne” papierosy.

Na poddaszu chałupy i w stojącym obok spichlerzyku jest natomiast „klasyczna” ekspozycja muzealna. W trzech pomieszczeniach na poddaszu zgromadziliśmy, pogrupowane zgodnie z pierwotnym zastosowaniem, rozmaite sprzęty do przygotowywania jedzenia, do prania, obróbki lnu, narzędzia ciesielskie i stolarskie, szewskie, sprzęty pszczelarskie, etc. Jest też duża kolekcja skrzyń i kufrów posagowych (posażnych), a w gablotach przedstawiamy historię warnowskiej chałupy, naszej „walki” o jej ocalenie, etapy destrukcji, odbudowy…

O wielu meblach i sprzętach można długo opowiadać, niektóre z nich mają ciekawą historię. Szerzej o ekspozycji i najciekawszych eksponatach jeszcze napiszę…

KRZYSZTOF A WOROBIEC

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek