Ani wychodząc za mąż za Wladimira Nabokowa, ani nigdy później Wiera Słonim nie musiała stawać przed wyborem: małżeństwo czy własne ambicje, ponieważ jedyną jej ambicją było zrobić wszystko, by świat uznał jej męża za najbardziej utalentowanego pisarza jego pokolenia.
Każdą napisaną przez niego stronicę chroniła i obdarzała największą uwagą; własnych dokonań, w postaci wczesnych utworów literackich czy późniejszych przekładów, nie ceniła wcale. Jego słowa, nawet te wypowiadane w prywatnych okolicznościach, warte były zachowania dla potomności, jej – ani trochę (swoje listy do niego spaliła). Konsekwentnie zacierała ślady swojej obecności, w wywiadach wypierała się nie tylko podobieństwa do jakichkolwiek postaci z powieści męża, ale także swojego wpływu na kształt jego utworów, choć wiadomo, że wielokrotnie przepisując je na maszynie opatrywała je celnymi językowymi uwagami. Zajmowała się jego rosnącą z biegiem lat korespondencją, prowadziła negocjacje z wydawcami, czuwała nad kształtem coraz liczniejszych tłumaczeń jego książek (raz tylko, z braku czasu, zrezygnowała ze sprawdzenia rzetelności przekładu – chodziło o język hindi).
Dla biografa dyskrecja jego bohatera jest okolicznością wysoce niepożądaną, a Véra Nabokov (taką formę przybrało jej imię i nazwisko w Stanach Zjednoczonych) podniosła tę cechę do rangi najwyższej cnoty. Nie ułatwił też pracy nad biografią fakt, że Nabokovowie (Władimir Nabokow po przyjeździe do Stanów stał się Vladimirem Nabokovem) od chwili zawarcia ślubu w roku 1925 byli prawie nierozłączni, co przyszłych badaczy ich życia pozbawiło korespondencji między małżonkami. Mimo to Stacy Schiff udało się zebrać na tyle obszerny materiał, by na przestrzeni pawie pół tysiąca stronic odtworzyć dzieje życia tej niezwykłej pary. Zadanie było tym trudniejsze, że życie Nabokovów wypełniała niemal wyłącznie praca, toteż – poza romansem, w jaki wdał się Vladimir dwanaście lat po ślubie – nie znajdziemy w tej podwójnej biografii zbyt wielu emocjonujących zdarzeń. Wystarczy jednak spojrzeć z nieco innej perspektywy – a taką właśnie przyjęła Véra – by dostrzec, że rzeczą budzącą żywsze emocje niż jakikolwiek romans, jest w wymiarze metafizycznym sztuka, w wymiarze praktycznym natomiast – rozłożone na długie lata dzieło zdobywania pozycji i sławy, jakie nieczęsto stają się udziałem pisarza za życia. „Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że «Vladimir Nabokov» był literackim dzieckiem ich małżeństwa” – powiada autorka biografii Véra Nabokova. Portret małżeństwa i przekonuje, że bez Véry twórca Śmiechu w ciemności nie odniósłby takiego sukcesu, jakim cieszył się w drugiej połowie życia. Pomysł na tłumaczenie Eugeniusza Oniegina, które sam pisarz zaliczał do najważniejszych swoich dokonań, podsunęła mu Véra. Ona także uratowała w ostatniej chwili maszynopis Lolity, wydobywając z ognia płonące już kartki. Dwukrotnie jeszcze Nabokov chciał spalić maszynopis powieści, która miała uczynić go sławnym, za każdym razem interwencja Véry udaremniała ten zamiar. Gdy sto lat wcześniej Mikołaj Gogol rzucał na pastwę ognia rękopis drugiego tomu Martwych dusz, nie było przy nim nikogo, kto by temu przeszkodził.
Véra nigdy nie wątpiła w talent męża. Sprawdzianem dobrego gustu było dla niej uznanie jego geniuszu. Jeśli właściciel przydrożnego motelu okazywał pisarzowi więcej podziwu niż profesor Harvardu, który nie chciał go zatrudnić, jej szacunek zastrzeżony był dla hotelarza. Kiedy w końcu Vladimir – dla podreperowania domowego budżetu, zasilanego przed opublikowaniem Lolity jedynie skąpymi honorariami – podjął pracę jako wykładowca na Uniwersytecie Cornella, na Vérę spadły nowe obowiązki. Na dziesięć lat wcieliła się w rolę jego asystentki, na której barkach spoczywało nie tylko przygotowywanie materiałów na zajęcia i służenie Vladimirowi pomocą (zwłaszcza pamięcią) podczas wykładów, ale również prowadzenie zajęć w jego zastępstwie, sprawdzanie prac i udzielanie konsultacji, jak choćby wtedy, gdy pewien student zadzwonił do Nabokova z pytaniem dotyczącym skomplikowanej kwestii ezoterycznej, a Véra, która odebrała telefon, zaspokoiła ciekawość młodego człowieka bez konieczności odrywania męża od pracy. Warto nadmienić, że wszelkie rozmowy telefoniczne z Nabokovem odbywały się za pośrednictwem Véry, która cierpliwie tłumaczyła, że Vladimir nie może wziąć słuchawki, ponieważ ma „nerwicę telekomunikacyjną”.
Podwójna biografia pióra Stacy Schiff ukazuje małżeństwo Nabokovów jako niewyczerpane źródło twórczej energii dla nich obojga. „Państwo Nabokov żyją w idealnej symbiozie” – mawiano nie bez racji, a liczni ich korespondenci dowody tej symbiozy otrzymywali w postaci listów podpisanych: Mrs Vladimir Nabokov. Trudno o bardziej wyrazisty dowód rezygnacji z własnej tożsamości – chciałoby się powiedzieć. Można by sądzić, że jako sekretarka Nabokova, a także jego księgowa, menadżer, kierowca i pomocnik w łapaniu motyli, Véra wyrzekła się własnego życia. A jednak taka konstatacja daleka byłaby od prawdy. Sama Véra uważała, że nie w cieniu męża stoi, tylko w jego blasku, zaś wszystkie role, jakie brała na siebie, łącznie z rolą tragarza walizek podczas licznych przeprowadzek (Vladimir wchodził do nowego domu z szachami pod pachą), wiodły do celu, który sama sobie wyznaczyła: zrobić wszystko, by Vladimir Nabokov „istniał nie w czasie, lecz w sztuce”. Bez wątpienia to jedna z rzeczy, które najtrudniej osiągnąć.
AGNIESZKA PAPIESKA