fbpx
HOME
Jerzy Stempowski

Z listów do Krystyny Marek (2)

List Jerzego Stempowskiego adresowany jest do Krystyny Marek (1914-1993), profesor prawa międzynarodowego Uniwersytetu Genewskiego.

Wybrane fragmenty listów Stempowskiego do Krystyny Marek wydane zostały przed pół wiekiem pod tytułem „Listy z ziemi berneńskiej”. Przedmową książkę opatrzył Wiktor Weintraub, do druku przygotowała ją Lidia Ciołkoszowa (Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1974).

W przedmowie profesora Weintrauba do tego wydania czytamy: „Obcojęzyczne cytaty i aluzje do mało znanych współczesnemu czytelnikowi pisarzy nasuwały pokusę zaopatrzenia książki w przypisy. Pokusie tej oparto się. Obecność przypisów odebrałaby książce charakter rzeczy współczesnego pisarza, przemawiającego do współczesnego czytelnika. Nadałaby jej piętno zabytku literackiego. A jeśli — w co autor tych słów mocno wierzy — przyszłość pokaże, że Stempowski jest nie tylko klasykiem we współczesnej eseistyce, ale i klasykiem polskiej eseistyki, trud ten wezmą na siebie następni wydawcy”. Ponieważ pozycja Stempowskiego jako klasyka XX-wiecznej eseistyki od dawna nie budzi wątpliwości, czas najwyższy udostępnić jego twórczość epistolarną czytelnikom.

Dwustronna korespondencja Stempowskiego i Krystyny Marek z lat 1940-1969 przechowywana jest w Muzeum Polskim w Rapperswilu w Szwajcarii. Jej edycję planuje Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską. Oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.

List przepisał i przypisami opatrzył Andrzej Stanisław Kowalczyk

 

Bern, 15 stycznia 1959

Droga, kochana Panno Krystyno,

Rysunki p. Jacka Ż.[1] otrzymałem. Oglądaliśmy je z panią Dieneke[2] z wielką przyjemnością. Przypominają rysunki Picasso z wczesnego okresu i jeszcze bardziej Paula Klee[3], ale jest w nich coś pogodnego, niemal wesołego, czego brak wymienionym wyżej mistrzom. Po 40 latach agresywności brak tego elementu ma w sobie coś pociągającego. Słowem rysunki podobały się nam. Inna rzecz czy można łatwo je sprzedać, bo zalety ich apelują raczej do znawców. Aby zdać sobie sprawę z ich komercjalności, zrobię dwa posunięcia.

Byli tu dwaj antykwarze, Klipstein i Gutekunst[4], którzy wyspecjalizowali się w handlu sztychami i rysunkami i doszli tym sposobem do wielkiej fortuny. Handel ich mieści się dziś w pięknej willi z parkiem, do której kilka razy do roku gospodarze zapraszają setkę osób na lampkę wina i obejrzenie nowej porcji towaru. Klipstein już nie żyje, Gutekunst wyjechał i interes prowadzi wdowa po Klipsteinie. Otrzymałem właśnie od niej zaproszenie na najbliższą sobotą, będę więc miał okazję pokazania rysunków p. Jacka jej i paru innym znawcom handlowej strony tych rzeczy. Będzie tam zapewne córka Chagalla[5], która jest tu za mężem, dyrektorem miejscowej Kunsthalle[6], osoba niezmiernie handlowa. W najbliższych dniach zobaczymy też zapewne Neblów[7]. Otto Nebel jest mistrzem sztuki abstrakcyjnej o wręcz niezwykłej wrażliwości artystycznej i znajomości sztuki dawnej. Niestrudzonej pracowitości, ma kilka tysięcy własnych produktów do sprzedania, jest więc doskonałym doradcą. Po tych dwóch posunięciach będę mniej więcej zorientowany w możliwościach zrobienia z rysunków p. Jacka pieniędzy. Na razie wyobrażam sobie tę sprawę tak, że musielibyśmy zająć się sprzedażą tych rysunków już teraz, bo w kilka tygodni tego zrobić się nie da. Do maja zostało niewiele czasu, biorąc zaś rzecz od strony praktycznej, pan Jacek musiałby znaleźć już trochę gotówki w chwili przyjazdu. Niczego jednak na razie nie przesądzam, czekając na wynik dwóch wymienionych wyżej sondaży.

Przed kilku dniami otwarto w tutejszym Kunstmuseum małą wystawę grafiki polskiej powojennej. Byłem tam wczoraj z panią Dieneke myśląc, że być może znajdziemy tam coś p. Jacka. Przewidywania te jednak zawiodły.

Wystawa przypomina powiedzenie Adolfa Baslera[8], autora książeczki Le cafard après la fête (1929): „Rien ne ressemble à une exposition comme une autre exposition”[9]. Najbardziej uderzającym rysem sztuki współczesnej jest konformizm, Gleichschaltung[10]. Manieryzmy artystyczne szerzą się niemal telegraficznie, zmiatając z oblicza ziemi wszelkie właściwości regionalne. Polska posiadała w okresie dwudziestolecia własną szkołę drzeworytu, ze Skoczylasem[11] i Chrostowskim[12]. Skoczylas jeździł wprawdzie wciąż na jednym koniku zakopiańskim, z którego nawet na popasach nie zsiadał, Chrostowski też nie był milionerem pomysłowości, ale mieli pewną osobliwą fakturę, której gdzie indziej nie można było zobaczyć[13]. Idąc na wystawę, myślałem, że graficy polscy rozwinęli i pogłębili ten spadek, doznałem jednak zawodu. Tylko jeden Jurgielewicz[14], którego sprzed wojny nie pamiętałem, a który w kraju zapewne uchodzi za vieux-jeu[15], zachował dawną fakturę drzeworytniczą. Wszyscy inni dociągnęli się do międzynarodowego standardu wystawowego, który zdążył się już bardzo opatrzyć. Pani Dieneke np. najlepiej podobali się Srzednicki[16], Rudziński[17] i Jurgielewicz, tj. ci, którzy odbiegali najdalej od tego standardu.

Trzeba dziś brać pod uwagę, że sztuka „modernistyczna” ma już 50-60 lat i że koryfeusze jej, o ile jeszcze żyją, są już doszczętnie łysi, a jeżeli noszą brody, te ostatnie są białe jak śnieg. Niedawno widzieliśmy tu wielką, świetnie dobraną i bardzo ciekawą wystawę Ed. Muncha[18], który w dziedzinie grafiki był być może głównym twórcą obowiązujących obecnie wzorów, dzieląc tę rolę z Odilonem Redonem[19]. Wszystko to jednak jest sztuką XIX wieku, nowością dla naszych dziadków i prababek. Sama nawet sztuka abstrakcyjna liczy 40 lat. W Paryżu obchodzi się dziś 40-lecie pierwszych eksponatów Malewicza[20], uważanego za protoplastę tego kierunku. Głębokie dociekania i pochwały malarstwa abstrakcyjnego czyta się dziś w najbardziej konserwatywnych i akademickich czasopismach. Jest to „sztuka urzędników i profesorów”, jak mówi Leonardo Borgese[21]. Ja sam znałem Malewicza i wydawało mi się, że go rozumiem. Malewicz przyjechał był właśnie z rewolucyjnego Petersburga i miał w sobie niepokój, jak gdyby widział zbliżającą się „erę atomową”. Nie przychodziło mi jednak na myśl, że wzory Malewicza będą kiedyś konserwatywną sztuką akademicką, obowiązującym standardem dla trzech następnych pokoleń. Nigdy bodaj w historii sztuki nie widziano tak rozpowszechnionego i długotrwałego konformizmu. Czytam w książce Weidlégo o „umieraniu sztuki”[22], że od początku XIX wieku nie ma więcej żadnej jedności stylu ani nawet żadnego w ogóle stylu. Od pół wieku chodzę na wystawy i doświadczenie mówi mi co innego. Kiedy myślę o różnorodności talentów, inspiracji i techniki sztuki barokowej np., wystawy ostatniego półwiecza wydają mi się szczytem jednostajności. Aby zobaczyć coś nowego i odświeżyć wyobraźnię, chodzi się dziś do muzeów. Kiedy spotykamy się z Neblem, mówimy o tym, co widzieliśmy w Rawennie czy Wenecji.

Jacek Żuławski Portret Mai E.

Coś podobnego widać zresztą także w literaturze, gdzie manieryzmy szerzą się jak grypa, ze zdumiewającym efektem niwelacyjnym. We wszystkich językach czyta się mniej więcej to, co piszą Hemingway[23], Faulkner[24], Tennessee Williams[25] i Camus. Nigdy jeszcze laureaci Nobla nie mieli tylu naśladowców i nigdy bodaj synowie i wnuki nie byli tak bliscy swych ojców i dziadów. U nas Hłasko[26] jest doskonałą ilustracją tej skorupy powstałej z wspólnego stężenia kilku pokoleń w jednym konformizmie. Aby uciec od tego generalnego koszmaru, trzeba czytać klasyków.

Czytelnicy samodzielni, czytający dla przyjemności, a nie dla tego, aby se mettre à la page[27], kolekcjonerzy kupujący obrazy nie tylko dla inwestycji kapitału zaczęli coraz bardziej cenić rzeczy stare, niemodne. Wydawcy już to spostrzegli, handlarze obrazów jeszcze nie, ale i w tej dziedzinie widać oznaki niecierpliwości i znużenia. Mówi się dziś o pompier ancien i pompier moderne, a nawet o pompier abstrait[28]. Wszystkie te warunki ogólne sprawiły, że rynek obrazów jest dziś bardzo kapryśny, niepewny.

Bardzo się cieszę z Pani zapowiedzianej na luty wizyty. Nie wiem, kiedy uda mi się być w Genewie[29]. Chciałbym przedtem trochę popracować, aby pozbyć się niecierpliwości i niezadowolenia z samego siebie.

Najserdeczniejsze pozdrowienia przesyła Pani, kochana Pani Krystyno, szczerze oddany

J.S.

JERZY STEMPOWSKI

 

[1] Jacek Żuławski (1907-1976), malarz, grafik, profesor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Urodził się i do 1929 roku mieszkał w Krakowie, jego ojcem był działacz PPS Zygmunt Żuławski, a więc partyjny towarzysz Zygmunta Marka, ojca Krystyny Marek, która była krakowianką.

[2] Dieneke Tzaut (zm. 1998), szwajcarska malarka i pianistka pochodzenia holenderskiego (neé Vis van Zaandijk), przyjaciółka Stempowskiego. Poznali się na początku lat pięćdziesiątych. Stempowski przeniósł się wówczas z Muri do Berna do mieszkania w kamienicy u zbiegu Nydeggasse i Junkerngasse. Wkrótce zamieszkali tam również Dieneke i Henri Tzautowie.

[3] Paul Klee (1879-1940), malarz szwajcarski. W jego twórczości granica między konwencją figuratywną a abstrakcją często się zaciera.

[4] August Klipstein (1885-1951), szwajcarski historyk sztuki i antykwariusz. Zorganizował wywiezienie obrazów Wassilija Kandinsky’ego z III Rzeszy, gdzie napiętnowane były mianem „sztuki zwyrodniałej” i narażone na zniszczenie. Klipstein i Richard Gutekunst (1870–1961) założyli w Bernie w roku 1919 galerię i dom aukcyjny specjalizujące się w grafice współczesnej. W roku 1951 wspólnikiem Gutekunsta został Eberhard Kornfeld.

[5] Marc Chagall (1887-1985), malarz francuski żydowskiego pochodzenia. Mowa o jego córce Idzie z małżeństwa z Bellą Rosenfeld. Ida Chagall Meyer (1916-1994), zorganizowała liczne wystawy prac Chagalla.

[6] Franz Meyer (1919-2007), szwajcarski historyk sztuki, dyrektor Kunstmuseum (Muzeum Sztuki) w Bernie, a od 1962 Kunstmuseum w Bazylei.

[7] Otto Nebel (1892-1973), malarz niemiecki, poeta i aktor. Emigrował do Szwajcarii po dojściu do władzy nazistów. W drugiej połowie lat trzydziestych zwrócił się ku malarstwu abstrakcyjnemu. Jego żoną była Hildegarda Heitmeyer, asystentka w weimarskim Bauhausie.

[8] Adolphe Basler (1876-1951), francuski krytyk sztuki, autor licznych publikacji i książek o sztuce współczesnej. Pełny tytuł wzmiankowanej przez eseistę książki brzmi: Le Cafard après la fête ou l’Esthétisme d’aujourd’hui (Paris, 1929). W rękopisie publikacja Le Cafard… mylnie datowana na 1919.

[9] Rien… (fr.) – Nic tak nie przypomina jednej wystawy jak inna wystawa.

[10] Gleichschaltung (niem.) – ujednolicenie.

[11] Władysław Skoczylas (1883-1934), malarz, drzeworytnik, rzeźbiarz, profesor w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.

[12] Stanisław Ostoja-Chrostowski, (1897-1947), drzeworytnik, malarz, grafik, profesor i rektor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

[13] Wyróżniającym się elementem stylu Skoczylasa jest tzw. „grzebyk”, tj. zazębianie się czarnego z białym. Chrostowski był chwalony za mistrzostwo techniczne, elegancję i dekoracyjność.

[14] Mieczysław Jurgielewicz (1900-1983), drzeworytnik, grafik, malarz, ilustrator książek.

[15] vieux-jeu (fr.) – staroświecki.

[16] Konrad Srzednicki (1894-1993), malarz i grafik. Profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

[17] Andrzej Rudziński (1910-1980), artysta grafik, profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych,

[18] Edvard Munch (1863-1944), norweski malarz i grafik.

[19] Odilon Redon (1840-1916), francuski malarz i grafik.

[20] Kazimierz Malewicz (1879-1935), rosyjski malarz awangardowy polskiego pochodzenia, teoretyk sztuki. Jego najsłynniejszym dziełem, o którym dalej wzmiankuje Stempowski, jest Czarny kwadrat na białym tle (1915) uznany za pierwsze dzieło abstrakcyjne.

[21] Leonardo Borgese (1904-1986), włoski malarz, ilustrator i krytyk sztuki.

[22] Vladimir Weidlé (1895-1979), krytyk literacki i krytyk sztuki. Emigrował z Rosji Sowieckiej do Francji w roku 1924. Stempowski powołuje się na jego książkę Умирание искусства (Париж 1937).

[23] Ernest Hemingway (1899-1961), amerykański powieściopisarz, autor opowiadań i dziennikarz, laureat Nagrody Nobla (1954). O Hemingwayu Stempowski wspomina w Notatniku nieśpiesznego przechodnia w „Kulturze” 1957, nr 6/116.

[24] William Faulkner (1897-1962), amerykański powieściopisarz i autor opowiadań. Laureat Nagrody Nobla (1949).

[25] Tennessee Williams (1911-1983), amerykański dramaturg, prozaik i poeta. Dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera.

[26] Marek Hłasko (1934-1969), powieściopisarz, autor opowiadań, scenarzysta. W roku 1958 wyjechał na Zachód, po serii wywiadów krytycznych wobec ustroju władze komunistyczne uniemożliwiły mu powrót do Polski. Hłasce Stempowski poświęcił szkic Drugi krok w chmurach, „Kultura” 1958, nr 5/127 (tamże wzmianka o Dzikich palmach Faulknera).

[27] Se mettre… (fr.) – dostosować się do tego, co modne.

[28] pompier (ancien, moderne, abstrait) (fr.) – autor dzieł napuszonych, pompatycznych (dawny, nowoczesny, abstrakcjonista).

[29] Krystyna Marek mieszkała wówczas w Genewie.

Warto również przeczytać...