HOME
Stanisław Kasprzysiak

Można wdać się w rozmowę (I)

Można wdać się w rozmowę z każdym, zawsze i wszędzie. Można rozmawiać o czymkolwiek, o wszystkim i oczywiście o niczym. Czy warto? Nie warto. Do zdawkowej rozmowy niewiele się wnosi, niewiele się z niej wynosi. A jednak Alberto Savinio od rozmowy z nami nie stroni, przeciwnie, liczy na nią. Nawet jest o nas dobrej myśli, skoro zapewnia, że wśród jego czytelników „nie zagrzeje miejsca czytelnik powierzchowny”.

Otwarcie jednak mówi, że wolałby rozmawiać z kimś innym: ze „zmarłymi przyjaciółmi”. Miałby im wiele do powiedzenia, zwłaszcza o tym, co wydarzyło się, od kiedy ich zabrakło. Wie, jakich rozmówców by sobie wybrał: Heraklita, Stendhala, Nietzschego. Dawniej zależałoby mu także na Lukianie, Wolterze, Schopenhauerze. Ale nigdy nie zabiegałby o tych „szacownych całkiem innych”: o Sokratesa, Dantego, Goethego.

Rozmawiamy z Saviniem jak na przechadzce. Przechadzka nie ma wytyczonego celu: idziemy przed siebie, zadajemy pytania. Od razu, bez ogródek, te dla nas najważniejsze: Czy dzisiaj można być antycznym Grekiem? Jak „pokochać nasze niekochane czasy”? Co mamy nad sobą prócz obłoków i błękitnego nieba? Można też kapryśnie wyrwać się z pytaniem tradycyjnym: O czym śpiewały syreny? – i na nie dostaniemy odpowiedź. A rozmowa toczy się, nie utyka, wciąga. Co więcej: jest otwarta, bezpośrednia i wciąż na osobności. Przy okazji wodzimy dookoła najchętniej tym „wewnętrznym wzrokiem, który jest o wiele śmielszy”.

Wszystkie książki Savinia mają klimat, rytm i ton rozmowy, zwłaszcza szkice. Zostało to dostrzeżone (Leonardo Sciascia, Alfredo Giuliani), jak również to, że Savinio sam wybrał sobie swoich czytelników. „To rzadki, najrzadszy gatunek pisarzy”, stwierdza Sciascia, dając za przykład Stendhala i cenioną przez niego „wspólnotę w rozważaniach”. Łatwiej o nią, kiedy rozważania mają w sobie, jak u Savinia, wiele lekkości, swobody i fantazji, ironii, autoironii i sarkazmu, przenośni, aluzji i niedopowiedzeń, paradoksów, oksymoronów i hiperboli, a niewiele jałowej dosłowności. Nie nużą, bo wciąż zapuszczają się w dygresje. I to jak u Stendhala, który wyjaśniał: „Przepraszam za to mnóstwo drobnych dygresji. Ale jedynie wtedy, gdy mówię wszystko, co mi przychodzi do głowy, udaje mi się osiągnąć najważniejszy cel: nie nudzić moich towarzyszek podróży”. A u Nietzschego? Nietzsche także nie chciał mieć „czytelników niepożądanych”: „Jakże niepokoją autora ci poczciwi czytelnicy z duszami z grubsza ciosanymi i nieporadnymi, którzy za każdym razem, kiedy się na czymś u nas potkną, upadają i wyrządzają sobie krzywdę”. A Heraklit? Heraklit, jak wiadomo, rozgoryczony na Efezjan uznał za jedyną godną siebie czytelniczkę boginię Artemidę.

A Savinio? Savinio dał swoim czytelnikom do zrozumienia, że ten, kto nawiązuje z nim rozmowę, niejako przyłącza się do „wyjazdu Argonauty” (to tytuł jednego z rozdziałów jego pierwszej powieści Hermaphrodito). Argonauta wyprawia się po coś cennego. Złote runo, które trzeba zdobyć, to naturalnie nic tak konkretnego jak skóry baranie rozścielane przez pasterzy na dnie strumieni Kolchidy, żeby osadzały się na nich okruchy złota wymyte ze skał. To inteligencja rozścielona w głównym nurcie „rzeki zwanej Życiem”, żeby osadzały się na niej „te jaśniejsze chwile, w których świat mówi «tak» naszym najważniejszym pragnieniom”.

Jeszcze przed jednym czytelnik zostaje przestrzeżony: „Czy ktoś może się łudzić, że przeniknie to, co piszemy, że dzięki słowu pisanemu odkryje sekret naszych myśli? Jak Narcyz w źródle nie widzi nas, tylko siebie odbitego w tych zmąconych, mylących lustrach, które nazywamy książkami”. I mimo że jest to powiedziane, jak zwykle u Savinia, dość przewrotnie, zapewne możemy liczyć na to, że w jego myślach dopatrzymy się też własnych myśli. Dobrze by było. […].

Dwa najczęstsze sądy o Saviniu najwięcej dają do myślenia. Był „jednym z naprawdę niewielu wybitnych pisarzy włoskich w naszym stuleciu” (Roberto Calasso). I „nie ma pisarza włoskiego bardziej dla Włochów «cudzoziemskiego» niż Savinio” (Leonardo Sciascia). Mimo wydanych około trzydziestu książek, obszernych lub niewielkich, z których żadna nie jest błaha.

Savinio nie mógł oczekiwać niczego innego. Był przecież świadom sytuacji. „Może kiedyś przyjaźń była między ludźmi uczuciem żywym. Dziś już nie jest. Przynajmniej w moich oczach. Ja w moich współczesnych natrafiam tylko na twardość, wrogość, podejrzliwość”.

Taki niefortunny los pisarza takiego jak on przewidział także Nietzsche: „Im więcej ktoś sobie pozwala, tym mniej pozwalają mu inni”.

Na cóż tak nagannego Savinio sobie pozwolił? Trzymał się mocno rzeczywistości. Pilnował, by nie dopuścić w sobie do głosu złudzeń, utopii i mistyfikacji. „Owych kuriozów”. I wypadało to tak, jakby wnosił za wiele jaskrawego światła. „Ludzie boją się i nienawidzą jasnego światła. Dlatego pisarzy, którzy wnoszą światło (a do takich, jeśli nie macie nic przeciwko, zaliczam także siebie), ludzie boją się i nienawidzą. Dlatego bali się i nienawidzili Lukiana. Dlatego zmyślili, że rozszarpały go psy”.

Dla innych pisarzy miał natomiast tylko jedną radę: trzeba dbać o to, by słowa były „jasne i metafizyczne jak dźwięki fortepianu. Czy to mało?”. Chyba uznali, że to mało, skoro Savinio wciąż pozostaje „jednym z naprawdę niewielu wybitnych”.

STANISŁAW KASPRZYSIAK

Fragment szkicu „Można wdać się w rozmowę” z tomu „Odwieczne rozmowy”, Kraków, Austeria, 2024. Żeby zamówić – kliknij tutaj

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek