HOME
Piotr Mitzner

Mój Gałczyński

Był w kawiarni „Czytelnika” taki stolik, przy którym siadywały wdowy. Tak twierdziła Marysia Iwaszkiewicz. Jakie wdowy? Stefania Tuwimowa trzymała się raczej z daleka od środowiska, Wanda Broniewska także. Z całą pewnością bywała tam wdowa po Lucjanie Szenwaldzie (tak zwana Szelma-wdowa) i Natalia Gałczyńska. Na ich widok Marek Hłasko odzywał się gromkim głosem:

– A w Indiach wdowę palono na stosie razem z nieboszczykiem – co było aluzją do takiej sceny z powieści Verne’a W osiemdziesiąt dni dookoła świata.

Kiedy mój ojciec zmarł w 1968 roku (miałem trzynaście lat), mama przeszła do kategorii wdów. Wprawdzie nie spotykały się w „Czytelniku”, ale tworzyły solidarną grupę wsparcia, wyspę wdów. Oczywiście i ja na niej bywałem. Były wdowy – królowe, otoczone kręgiem przyjaciół i uczniów, z piorunującą dowcipem Alicją Sternową na czele. Z głębi gdańskiej szafy wydobywała i pokazywała mi druki futurystów. Niezależne miejsce zajmowała przemiła Aleksandra Piętakowa, serwująca pieczoną kaczkę z jabłkami w „Kamiennych Schodkach” na Starym Mieście. Kaczka miała chrupiącą skórkę, była taka soczysta. Bywało się tam, żeby wesprzeć wdowę po tragicznie zmarłym poecie, ale też z łakomstwa. Ze sto metrów od „Kamiennych Schodków” przy Nowomiejskiej mieszkała pani Anna, bliska bardzo mojej mamie, wdowa po rysowniku Bronisławie Linkem, tłumaczka. Wraz ze stadem kotów zajmowała mieszkanie-pracownię po mężu. Zewsząd wyglądały jego okrutne rysunki. – Co to za miejsce? – zwykle pytają w filmach policjanci, gdy wchodzą na miejsce zbrodni. Upiorne miejsce znajdowało się wysoko, chyba na czwartym piętrze, bez windy. Wspinaczka była dla Linkowej męczarnią. Trudne miała życie, skończyła je na własnych warunkach. Co się stało z kotami? W Zakopanem bywałem u wdowy po Kornelu Makuszyńskim, i w Harendzie, gdzie wprawdzie nie było już pani Marusi Kasprowiczowej, ale obowiązki wdowy doskonale spełniała jej siostra Nieta Bunin.

Pamiętam wizyty u Jadwigi Kopijowskiej, pełniącej obowiązki wdowy po rysowniczce Mai Berezowskiej. W malutkim mieszkaniu za Rivierą chciała urządzić muzeum przyjaciółki, towarzyszki z Ravensbrück. Nie udało się, a szkoda, bo były tam nie tylko prace, dobrze znane z czasopism, śmiałe jak na tamten czas rysunki erotyczne, ale też szkice z ostatnich lat życia Berezowskiej, gdy już traciła wzrok, nie mogły więc być tak dopracowane jak kiedyś, linie się rozciągały, błądziły, koła nie domykały, wszystko drżało.

U Heleny Syrkusowej wszystko mocno stało na ziemi, nawet przezroczyste konstrukcje. Była wybitną awangardową architektką, wdową po Szymonie Syrkusie, z którym przed wojną projektowała nowoczesne osiedla w Warszawie. U niej pobierałem lekcje przestrzeni.

No, ale najważniejsza była Natalia Gałczyńska.

Miałem chyba piętnaście lat, gdy zażądałem, by mama przedstawiła mnie Natalii Gałczyńskiej. Tak zaczęły się moje dość częste wizyty w mieszkaniu przy Alei Róż. Dotykałem mebli i przedmiotów, grzbietów książek na półkach i krokodyla z papier mâché. Wypytywałem panią Natalię o najrozmaitsze sprawy związane z poetą, a po wyjściu, idąc Koszykową do biblioteki albo w stronę przystanku kolejki WKD, robiłem notatki z tych seansów niemal spirytystycznych – bo byłem przekonany, że to sam Gałczyński poprzez wdowę mówił do mnie. Nie były to jakieś zwarte wywody, raczej odpowiedzi na moje rozproszone pytania. Cytowałem je w młodzieńczym artykule, wydrukowanym w „Kulisach”, w 1975 roku, jeszcze za życia pani Natalii. Wydaje mi się, że warto je przypomnieć, dodając to i owo z zachowanych notatek.

 

Fot. Polona.pl

 

*

Natalia Gałczyńska mówi:

Pstrąg Schuberta jest gdzieś w poezji Konstantego… Często go słuchał. Na pewno jest. Ale gdzie?

Muzyka. Konstanty często powtarzał, że kiedyś muzyka z poezją stanowiły jedno. Chciał je znów połączyć.

W czasie, gdy pisał Niobe, tłumaczył także wspólnie z Ziemowitem Fedeckim sztukę Gruzdiewa i Olgi Forsz Dzieciństwo Gorkiego. Jest w niej użyta pieśń burłaków ciągnących barki w górę rzeki. Na jej melodię napisał część zatytułowaną Nenia Niobe:

 

Co za no-o-c,

droga myli się,

co za no-o-c,

szosa bieli się;

gdzieście wy-y-, dziateczki,

gdzieście są?

z jakiej pijecie rzeczki

wodę mdłą?

 

Kiedy wmurowywano tablicę pamiątkową na domu, w którym mieszkaliśmy, jeden z murarzy wszedł do pokoju Konstantego, pochylił się nad tapczanem i ucałował jego krawędź. Okazało – się, że był jednym z robotników, którzy wynosili z mieszkania trumnę w grudniu 1953 roku.

W czasie budowy Trasy WZ w Warszawie, w sobotę po pracy zgromadzono robotników w świetlicy, gdzie miał się odbyć „wieczór poezji”. Ludzie byli zmęczeni, głodni, nie zdążyli się nawet umyć. Po kilku wierszach okolicznościowych sala trwała nieporuszona. Słychać było niechętne pomruki. Wyszedł wtedy konstanty i powiedział Zaczarowaną dorożkę. Buchnęły oklaski. Wołali:

– Jeszcze, panie Gałczyński, jeszcze!

Pisał zawsze za dnia, od wczesnego rana. Tylko poemat Noctes Aninenses napisał nocą. To właśnie w Aninie kiedyś podczas spaceru w słoneczne południe zatrzymał się i powiedział:

– Wiesz, tu mógłby polować król Artur. Stąd wzięło się Polowanie z sokołami.

Kiedy pisał Niobe, był listopad. Na dworze wietrznie, ponuro, a on wyszedł z domu, po pół godzinie wrócił i mówi:

– Mam już Spotkanie z Chopinem:

Pan odchodzi? Hm. To żal.

Matko Boska, w taką dal!

Rękawiczki. Merci bien.

Bonsoir, monsieur Chopin.

O cenzurze. Wiersz Inwokacje do poezji, bardzo ważny, bo skupiający cały obraz świata Konstantego, wszechobecność w nim poezji właściwie zatytułowany był Litania do poezji. No, ale uznano, że „litania” to już religianctwo.

Przedwojenną Pieśń cherubińską w przedrukach skrócono o zwrotkę:

Słodko żyć w tym kraju

nad Wisły brzegami!

Daj nam Boże wszystkim

chodzić z orderami.

Wit Stwosz powstał na zamówienie krakowskiego kustosza. To jest poemat o nim samym, o Konstantym. Oglądając kolejne sceny, nie był zachwycony, mówił, że to „przegadany reportaż”. Zachwyciło go tylko Zwiastowanie.

Z drukiem poematu był problem. Ktoś życzliwie doradził Konstantemu, żeby dopisał zakończenie „z wydźwiękiem”. Ten sam ktoś, gdy przeczytał Grób Beethovena przekonywał, że trzeba dodać „o co ta muzyka walczy”. Konstanty zwinął rękopis i wyszedł z pokoju.

Kiedyś wczesną jesienią na spacerze zobaczyliśmy wzgórek z białego piasku. Powiedział:

– Tam jest lato. To jest w Spotkaniu z matką: „A tam dalej i dalej, za tym pagórkiem piaszczystym / też jest lato”.

Jeszcze o tym wierszu. Widział reprodukcję ikony, na której były anioły: czarny i biały. Powiedział:

– To bas – i sopran. A kiedyś jechaliśmy saniami i przesuwał się cień woźnicy po śniegu.

 Poemat dla zdrajcy napisany po ucieczce Miłosza nie był na zamówienie. Konstanty bardzo cenił jego wiersze i przeżył to, co się stało. Zresztą tuż przed powrotem Konstantego z obozu odbyło się w Krakowie zebranie literatów, na którym strasznie atakowano go i w obronie stanął tylko Miłosz.

Czy są jacyś „uczniowie” Gałczyńskiego? Pani Natalia mówi, że widzi jakieś powinowactwa w poezji Zbigniewa Herberta i Ewy Lipskiej.

 

 

*

Natalii Gałczyńskiej dawałem do czytania swoje wiersze, które życzliwie recenzowała. Dostałem od niej wybór wierszy Gałczyńskiego z dedykacją: „Piotrowi Mitznerowi, życząc Mu pięknej pracy. Natalia Gałczyńska, 29. 9. 1973”. Druga książka to był tom parafrazowanych przez nią bajek śródziemnomorskich Firoseta i czary, zadedykowany „zbyt dużemu na czytanie bajek”.

Nasz wiek zniósł bariery w biografistyce (choć może jeszcze są jakieś, o których istnieniu dowiemy się, gdy je przekroczymy) i sam z tego korzystam. Pytanie tylko, co nam daje ta wiedza?

Mit nieskazitelnej miłości Natalii i Konstantego, pracowicie przez niego budowany, z czasem pokryły pęknięcia, jak krakelury na starym płótnie. Oczywiście, życzliwi zawsze ze współczuciem kiwali głowami, pytając retorycznie: jak ona to wszystko (czyli jego chorobę alkoholową i jej skutki) znosi? Z czasem wyszły na jaw jego spiętrzone szaleństwa miłosne po wyjściu z niewoli, przed powrotem do kraju. Jego nieobecność w czasie okupacji chyba pozwoliła jej z dystansu spojrzeć na ich małżeństwo. Kiedy w 1945 roku rozeszły się pogłoski o śmierci Gałczyńskiego, Natalia przyjęła je ze smutkiem, ale bez rozpaczy. „Żyję z szalonym uczuciem winy – pisała do Jerzego Waldorffa – że mi tak zszarzał przez te lata wojny i że buntowałam się przeciwko niemu” [1].

W archiwum domowym znalazłem dwa listy Natalii Gałczyńskiej do mojego ojca. W jednym dziękuje mu za przekazanie jakiegoś rękopisu wiersza Konstantego. Ach, jak nie mogę ojcu darować tej wspaniałomyślności! Oto drugi list:

 

Warszawa 24 / 8. 56

Drogi Panie,

„Czytelnik” szykuje książkę wspomnień o Gałczyńskim. Piszą tam o nim przyjaciele i ci, co o nim pamiętają. Czy nie zechciałby Pan napisać też o Konstantym? Pamiętam, że „Szpilki” były mu zawsze wierne i życzliwe – czy to w okresie „Prosto z mostu”, czy po wystąpieniu Ważyka [2]. Wszystko, co Pan sam pisał o nim, zawsze było serdeczne.

Jeśli się Pan zgodzi, „Czytelnik” przyśle Panu umowę. Bardzo proszę o wiadomość. Mój telefon: 215867.

Dziękuję za serdeczną wzmiankę o mnie w „Expressie”.

Zasyłam dużo pozdrowień

Natalia Gałczyńska

 

Ojciec napisał tekst, który trochę ocenzurowany, ukazał się w tomie Wspomnienia o K. I. Gałczyńskim pod redakcją Anny Kamieńskiej i Jana Śpiewaka, wydanym w Czytelniku – z kilkuletnim opóźnieniem i w znikomym nakładzie. Jest to do dziś niezastąpiona książka o poecie.

PIOTR MITZNER

 Fragment książki: Piotr Mitzner, Zbigniew Mitzner „Nasz Gałczyński” (wydawnictwo Austeria).

[1] Cytuję za książką Anny Arno Konstanty Ildefons Gałczyński. Niebezpieczny poeta, Kraków 2013.

[2] Chodzi o ataki Adama Ważyka skierowane przeciwko Gałczyńskiemu na forum Związku Literatów Polskich w 1950 roku.

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek