Z oprowadzania po kompleksie świątyń Angkor Wat (Kambodża), w lutym 2008, pamiętam trojaką strategię stosowaną do zabytków odkrytych w dżungli: pierwsza – trzymać naturę pod kontrolą, druga – przeciwieństwo pierwszej, trzecia - połączenie obu. Folię z negatywem, i kadrem twarzy wśród korzeni, opisałam: „świątynia Ta Prohm (dzika)”.
Stoliki i krzesła czekały na gości, na przerwę w debacie „Milcząca inteligencja?” w Willi Decjusza na Woli Justowskiej w Krakowie, w sobotę, 9 września. Konferencja była jubileuszowa. Zorganizowana w dniach 9-10 września 2006 na dziesięciolecie odnowy willi. Wśród uczestników byli m.in.: Tadeusz Mazowiecki, Albrecht Lempp, Wiktor Osiatyński, Łukasz Turski, Henryk Wujec, Andrzej Zoll.
ИОϹИФУ БРΟДСКОМУ - tylko dwa słowa są na cokole pomnika w Moskwie. Na pomnik trafiłam przypadkowo, w październiku 2011, kiedy Bulwarem Nowinskiego szłam z Olą w stronę Arbatu. W tomiku Brodskiego "Wiersze ostatnie" (Znak 1998) natrafiłam na wiersz, którego fragment przytaczam
Pod Halą Targową przy Grzegórzeckiej, w każdą niedzielę, odbywał się pchli targ. Wzdłuż wąskiego trawnika, pod płotem, rozkładano rzeczy potrzebne i niepotrzebne. Na folii z negatywem zapisałam: Kazimierz, 28.6.2009. W kalendarzyku znalazłam notatkę: 27 czerwca (sobota): rano pociąg do Krakowa.
„Madeline Called It Wild Hibiscus”. Tytuł wymyślił Albrecht. Często miał lepsze pomysły na tytuł. Tutaj nazwał, po prostu, reakcję Madeline na zdjęcie kwiatu. Madeline to nasza przyjaciółka z Chapel Hill (N.C.), tłumaczka na angielski m.in.: Białoszewskiego, Miłosza, Fink, Krall, Schulza, Borowskiego.
Przy spotkaniach na portret (lubię niemieckie określenie: Fototermin) starałam się robić zdjęcia miejsc albo szczegółów z otoczenia fotografowanej osoby. Pelargonia stała na parapecie półpiętra klatki schodowej w kamienicy Stanisława Stommy, z którym byłam umówiona wiosną, 12 kwietnia 2002.
W Starej Pinakotece można obejrzeć dzieła dawnych mistrzów: Botticellego, Boscha, Leonardo da Vinci, Dürera, Cranacha, Tycjana, El Greco, Bruegla, Rubensa, Rembrandta. Można też skupić się na obiekcie odpowiednim dla wieku.
Dzieci było dwoje: Flo i Jonathan, który kilka lat później wolał być Kasimirem. Pokój był prawie pusty, niedawno się wprowadzili. To nic - dzieci miały już swój domek. Tyle o miejscu. A czas? Na folii z negatywem napisałam: Winter/Frühjahr '88.
Każde uchylone drzwi starych budowli były zaproszeniem, kiedy miałam przy sobie aparat. W czerwcu 1987, z Nadią i Aldo – naszymi przyjaciółmi, pojechaliśmy do ich domku w Graniti, na Sycylii. W czasie wypraw po okolicy dotarliśmy nad rzekę, niedaleko Syrakuz, tam, gdzie rośnie papirus. I zajrzeliśmy do miasta.
W marcu 2009 trafiłam, z niewielką grupą, nad jezioro Inle. Wczesnym rankiem, w dniu moich urodzin, wybrałam się łódką w głąb osady. Łódź prowadziły dwie kobiety, które odpychały nas drągami od dna. Po drodze były domki i świątynie na palach, miniaturowe ogródki usypane z mułu, drewniane mosty i pochylone słupy elektryczne.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.