Za pierwszym razem widziałem Morandiego na takiej małej wystawce; przyjaciele moi malarscy tam wystawiali — jeden jego obraz. Byłem olśniony. Jak ja za drugim razem widziałem Morandiego, obrazy jego ustawione tak, jak się zwykle ustawia, jeden obok drugiego, zrobiły na mnie o wiele mniejsze wrażenie. Bo naprawdę trzeba patrzeć na to tak, jak na obraz w kaplicy. Trzeba, by na każdy jego obraz świat stworzyć osobny, oddzielony od innych. I wtedy się tam wszystko znajduje. Ja mam wrażenie, że to jest bardzo wielki malarz. I że w naszych czasach powstał taki człowiek, który to wszystko osiągnął samym malarstwem... — ja mam wielki dla niego podziw.
Zawsze byłem przekonany, że moja praca zależy tylko ode mnie, żeby powiedzieć wzniośle, jest absolutnie „sam na sam z Bogiem”. Przez tyle lat malowałem bez poczucia, że moje malarstwo może mieć jakieś działanie głębsze na ludzi, którzy na nie patrzą. Dlatego najprościej, że wydawało mi się ono zawsze dopiero jakąś obietnicą, a nie realizacją. Ty mi pomogłeś zaufać memu malarstwu więcej niż dotychczas.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.