Nie przypadkiem zacząłem od Herberta. Jego "Lascaux" jest dla mego Szulgan-Tasza pre-tekstem do wyjścia z milczenia po to, aby dojść gdzie indziej. Nasze jaskinie znajdują się na dwóch przeciwległych krańcach Europy. Herberta w dolinie Wezery na południu Francji, moja na zakolu Agidel w południowym Uralu. W Lascaux zaczyna się sztuka europejska, a w Szulgan-Taszu się kończy. Dalej na wschód jest Azja.
Po powrocie do Kondy znalazłem za pieczką w pracowni akwaforty Morozowa z lat osiemdziesiątych z cyklu "Zaonieże". W pieczce dawno nie palono. Akwaforty trochę zwilgotniały. Przesuszyłem je w zachwycie, rozwieszając na ścianie. Najpierw tytułowa zaonieżska ilustracja "Dom na drzewie". Niczym mój "Dom nad Oniego" wrośnięty w wysoką topolę jakby chciał się wspiąć i ulecieć. Powyżej ptak w sieci, to niemożność odlotu. W koronie drzewa słuchamy bylin, siedząc w kiżance na gałęziach. Na sąsiednim drzewie pasie się koń. Drogą pomiędzy drzewami idzie zaonieżska babula. Jak gdyby z rybami się snuła. Toli baba? Toli rusałka? Toli surrealizm onieżski, toli oniryczne Zazierkale?
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.