W archiwum Jerzego Stempowskiego w Muzeum Polskim w Rapperswilu zachowały się dwa, niewysłane listy do Ludwiki Rettingerowej – „Wichuny”. Właściwie nie dwa, a półtora listu. Ten pierwszy dam do publikacji następnym razem. Teraz będzie relacja z ostatnich dni pobytu autora w Rabce.
Kto chce lepiej przyjrzeć się adresatce, niech zajrzy do szkicu Jerzego Stempowskiego „Zapiski dla zjawy”.
Piotr Mitzner
Czarne, bez śniegu, omyte deszczem i wywiane halnym. Chciałem zostać cały dzień w lesie i wrócić o zmierzchu na podwieczorek. Zobaczyłem żywego pająka, usiłującego przejść wpław lodowaty strumyk wody biegnącej po śniegu. Pomogłem mu w tej przeprawie, bo woda już zaczęła go znosić. Z dalszego punktu grani zobaczyłem wysoką mgłę idącą od czeskiej strony i podnoszącą się niby ogromna zasłona czarna nad bielą łańcucha Tatr. Był to dla mnie sygnał do odwrotu, bo w godzinę po powrocie zaczął padać ciężki, ciepły deszcz, który pada dotąd i będzie jeszcze padał dłuższy czas. O tym deszczu śpiewała wczoraj kania, przepowiadająca rankami już deszcz na popołudnie następnego dnia. Tak przynajmniej zawsze śpiew jej się sprawdzał. Wskutek deszczu Rabka straciła na słońcu spacery i nie wiem, co tu będę robił. Moje zdrowie wróciło właściwie do równowagi, od kiedy zacząłem bez znużenia robić kilkugodzinne wycieczki na grzbiety, wróciłem właściwie do akuratu i mogę już jechać do Warszawy. Jutro lub we środę pojadę na parę godzin do Krakowa, a w sobotę w południe siadam na pociąg do Warszawy. Wydaje mi się, że wieki już minęły od kiedy wyjechałem z Flory, i chciałbym tam być już jak najprędzej.
Najserdeczniejsze pozdrowienia przesyła zawsze szczerze oddany
J.
podał do publikacji PIOTR MITZNER