fbpx
HOME
Beata Bolesławska-Lewandowska

Powroty Panufnika

Kiedy pod koniec drugiego czy trzeciego roku studiów kupiłam w warszawskiej Księgarni im. Bolesława Prusa szarą książkę zatytułowaną Panufnik o sobie, przez myśl mi nie przeszło, że Andrzej Panufnik naznaczy moje życie. Postanowiłam napisać o jego symfoniach pracę magisterską, potem poznałam jego rodzinę, opublikowałam jego biografię i zbiór rozmów o nim, mówiłam o jego muzyce w wielu miejscach na świecie, pisałam omówienia do płyt i teksty na strony internetowe. Podczas koncertów patrzyłam, jak muzyka Panufnika oddziałuje na słuchaczy. Zazwyczaj wychodzą poruszeni, co – zwłaszcza w przypadku twórcy XX-wiecznego – nie jest częste. Od lat przyglądam się, jak stopniowo poszerza się u nas wiedza o Panufniku i jak jego muzyka staje się bliska coraz większej liczbie osób – wykonawców i słuchaczy. Patrzę na ten proces z radością. Myślę o trudnych losach kompozytora i powikłanych kolejach obecności jego muzyki w Polsce.

Kiedy w lipcu 1954 roku Andrzej Panufnik wyjeżdżał z kraju, zdawał sobie sprawę, jakie będą skutki tej decyzji. Pamiętał, jak komunistyczna władza potraktowała najpierw jego kolegę po fachu Romana Palestra, a nieco później Czesława Miłosza. Nie miał złudzeń. Był pewien, że prośba o azyl polityczny w Wielkiej Brytanii skaże również jego muzykę na artystyczny niebyt w Polsce. A jednak był pewien, że to jedyne wyjście, aby uratować siebie jako twórcę. Wyjeżdżał z przekonaniem, że do Polski nigdy nie wróci. Nie wierzył, by za życia kraj miał się uwolnić spod jarzma zależności od wschodniego sąsiada. Zdecydował się zamieszkać w Anglii, aby tu z wolna odbudować swoje życie.

W Polsce, tak jak przewidział, skazany został na zapomnienie. Wskutek nakazów cenzury jego nazwisko zniknęło z publikacji, a muzyka z programów koncertowych i anteny Polskiego Radia. Partytury miały pójść na przemiał, a niedawno otrzymane reprezentacyjne mieszkanie przy Wareckiej wraz z całą zawartością przejął skarb państwa (co stało się z pozostawioną w nim kolekcją instrumentów, należących jeszcze do ojca kompozytora, Tomasza Panufnika, do dziś nie udało się ustalić). Dlaczego zatem chcę pisać o jego powrotach?

Było ich kilka. Pierwszy w czasie popaździernikowej odwilży. To wtedy zaczęto upominać się o przywrócenie do życia muzycznego przebywających na emigracji kompozytorów – w tym Panufnika. W rezultacie w końcu lat pięćdziesiątych jego utwory zaczęły pojawiać się w programach koncertów, m.in. w filharmoniach w Łodzi i Warszawie. W Warszawie plotkowano też, czy na fali powrotów z emigracji i on nie wróci do kraju. Panufnik zapewniał jednak Zygmunta Mycielskiego, że nie ma takiego zamiaru. Nie po to wyjeżdżał i choć nie było mu łatwo, został w Anglii.

Czas odwilży to zatem pierwszy, krótkotrwały powrót muzyki Panufnika do Polski. Niestety, na początku lat sześćdziesiątych okres odwilżowej swobody się skończył i wróciła cenzura. Utwory Panufnika znów zniknęły z programów, przestano o nim pisać. Kiedy w 1963 roku otrzymał w Monako główną nagrodę międzynarodowego konkursu kompozytorskiego, tylko „Ruch Muzyczny” podał wśród laureatów jego nazwisko. Ludwik Erhardt mówił mi przed laty, że w przypadku Panufnika udało się dojść z cenzurą do kompromisowego rozwiązania, które oznaczało, że można było jego nazwisko wymienić, „ale bez żadnych komentarzy, ani dobrych ani złych, wyłącznie w formie informacyjnej”. Niekiedy też zdarzało się, że cenzor po prostu coś przegapił (jak w przypadku zamieszczonego w „Ruchu Muzycznym” w 1964 roku wywiadu Tadeusza Kaczyńskiego w Romanem Palestrem, pracującym wówczas w Radiu Wolna Europa).

Powrót drugi to rok 1977. Wtedy udało się Związkowi Kompozytorów Polskich uzyskać zwolnienie zapisu cenzury na nazwiska Panufnika i Palestra, dzięki czemu ich utwory wykonano podczas zorganizowanych wiosną obchodów pięćdziesięciolecia Stowarzyszenia Młodych Muzyków Polaków w Paryżu, organizacji wspierającej działania polskich kompozytorów w przedwojennej Francji. Co ważniejsze, we wrześniu 1977 roku na Warszawskiej Jesieni zabrzmiała Universal Prayer, jedna z nowszych kompozycji Panufnika i zarazem jedna z najbardziej wymagających. Utwór przyjęto co prawda z mieszanymi odczuciami, ale najważniejsze, że w ogóle Panufnika zagrano! Od tego czasu niemal co roku na festiwalu pojawiały się kompozycje Panufnika, czy to w interpretacji polskich, czy brytyjskich wykonawców. Aż do 1990 roku, kiedy do Polski przyjechał także sam Panufnik.

Fot. Camilla Panufnik

Powrót trzeci zatem to rok 1990. Polska była już wolna, z rządem, na którego czele stał Tadeusz Mazowiecki i tuż przed wyborami prezydenckimi, które miał wygrać Lech Wałęsa. Panufnik zgodził się w końcu przyjąć ponawiane od lat zaproszenie Związku Kompozytorów Polskich. Przyjechał do Warszawy w towarzystwie żony i dzieci. Jako gość honorowy Warszawskiej Jesieni przyjmowany był z atencją. Tadeusz Kaczyński wspominał: „Uroczyste powitanie na lotnisku fanfarą, skomponowaną przez niego na cześć brytyjskiej Królowej-Matki, uzupełnione utworem napisanym na cześć Panufnika przez Krzesimira Dębskiego. Kilkanaście kompozycji wykonanych na «Warszawskiej Jesieni» i poza festiwalem. Impreza rodzinna w Piwnicy Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza, gdzie prócz muzyki Panufnika była jeszcze fotografika jego żony Camilli Jessel, muzyka córki Roxanny i grafika syna Jeremiego. A ponadto spotkanie z parlamentarzystami w Sejmie, z prof. Gieysztorem, kolegą ze szkolnej ławy w Zamku Królewskim. Entuzjastyczne przyjęcie muzyki i samego Panufnika przez publiczność i recenzentów zdawało się świadczyć, że skala tego wydarzenia odpowiadała wielkości jego bohatera”. Niestety, było to zarazem także pożegnanie. Rok później Andrzej Panufnik zmarł.

Jego utwory pojawiały się odtąd od czasu do czasu w programach koncertów w Polsce, jednak wciąż mówiło się o nim niewiele. Kiedy studiowałam w Warszawie muzykologię, nie wiedziałam o nim zbyt wiele. Dopiero spotkanie z niepozorną książeczką wydaną na marnym papierze, stało się początkiem mojego zaciekawienia tym kompozytorem, skazanym przed laty na zapomnienie. Szczęśliwie, moja praca zbiegła się ze stopniowym, ale trwałym już przywracaniem jego muzyki Polsce. W 2001 roku, dziesięć lat po śmierci kompozytora, w Krakowie odbyły się Dni Muzyki Andrzeja Panufnika, a Polskie Wydawnictwo Muzyczne opublikowało jego biografię. Potem pojawiły się kolejne publikacje, a po utwory Panufnika – wydane i nagrane już przez zachodnich muzyków – coraz częściej sięgali polscy wykonawcy: Kwartet Śląski nagrał komplet utworów na kwartet i sekstet smyczkowy, Sinfonietta Cracovia pod Wojciechem Michniewskim i z Robertem Kabarą jako solistą zarejestrowała Arbor cosmica i Koncert skrzypcowy, Ewa Pobłocka nagrała z Filharmonią Narodową i Kazimierzem Kordem jego Koncert fortepianowy, a Łukasz Borowicz zarejestrował dla niemieckiej wytwórni CPO komplet utworów symfonicznych. Apogeum przyniósł rok 2014, stulecie urodzin kompozytora, świętowane i w kraju, i poza granicami. W wielu miejscach rozbrzmiewała wtedy muzyka Panufnika, opublikowano sporo nowych nagrań, powstały poświęcone mu strony internetowe, wiele o nim mówiono. Wszyscy też zaczęli w końcu kojarzyć, że Warszawskie dzieci to piosenka, do której muzykę napisał podczas okupacji Andrzej Panufnik (słowa ułożył Stanisław Ryszard Dobrowolski). W 2016 roku utwory Panufnika zabrzmiały też w Powidokach,ostatnim filmie Andrzeja Wajdy. Od tego czasu muzyka Panufnika jest wciąż w naszym kraju obecna.

Finałowym, a zarazem symbolicznym krokiem na tej liście powrotów Panufnika do ojczyzny stało się przekazanie domowego Archiwum Andrzeja Panufnika z podlondyńskiego Twickenham do Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Ponad sto pudeł, zapakowanych i przewiezionych z Londynu do Warszawy w kwietniu 2023 roku, decyzją żony i dzieci kompozytora spoczęło w mieście jego urodzenia. Mieście, które – jak podkreśla lady Panufnik – jej mąż opuścił z przyczyn politycznych, ale którego nigdy nie przestał kochać: „Wiem, że cieszyłby się, iż jego archiwum będzie właśnie tutaj.” Cieszyłby się też na pewno widząc, że wrócił do Polski na dobre i jest ważny dla tych, którzy cenią dobrą muzykę.

BEATA BOLESŁAWSKA-LEWANDOWSKA

 

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek