Książka wyszła niedawno. Jej prezentacja odbyła się w Warszawie, z udziałem autora, w grudniu 2023 roku; wydawcą jest Noir sur Blanc. Przekład autorstwa Magdaleny Jatowskiej został dokonany z niemieckiego, bo książka miała pierwodruk w Niemczech w 2019. Przedmowa i posłowie do polskiej edycji doprowadzają rzecz do czasów obecnych, kiedy to kończy się drugi rok wojny, a zaczyna – gdy to piszę – trzeci (upraszczam, bowiem – wedle autora – wojna trwa od aneksji Krymu w 2014 roku). Pisarz nazwał swoją książkę listem do Europy. Otwórzmy ją zatem…
Słowem, które przewija się w książce, jest „ułus”. Nie ułuda, nie złuda, ale „ułus” właśnie. Oznacza prowincję państwa mongolskiego, konkretnie zaś Ruś podległą tatarskiemu chanatowi Złotej Ordy, Ruś, której władcy – w oparciu o przywilej zwany jarłykiem – sprawowali bezwzględne i surowe rządy nad poddanymi. Owszem, można nazwać „ułus” słowem-kluczem, wolę jednak inne – łańcuchowe – określenie: słowo-ogniwo. Dodam jeszcze, że ów wschodni „ułus” jest podobny łacińskiemu słowu „usus” znaczącemu utrwalony zwyczaj. Po takim spotkaniu Wschodu i Zachodu uwalniam ułus od skrępowania cudzysłowem i przechodzę do czytelniczych notatek.
Już na wstępie czytamy o księciu Aleksandrze Newskim („skuteczny i bezwzględny sługa obcego okupanta”), o jego legendzie niezłomnego władcy utrwalonej w czasach Stalina filmem Eisensteina, żywej do dnia dzisiejszego na tyle, że pośród postaci najważniejszych dla rosyjskiej historii Newski, w dodatku – prawosławny święty, zajął pierwsze miejsce (drugie zaś: Stalin). O Piotrze mówimy podręcznikowo, że wybił dla Rosji okno na Zachód, tymczasem Szyszkin twierdzi, że jego celem był jedynie dostęp do zachodniej techniki („Nakazał co prawda noszenie zagranicznych ubiorów, ale nie zmieniło to faktu, że siłami napędowymi rosyjskiego życia pozostawały strach i przemoc”). Owo „okno” pojawiło się więc „wbrew zamiarom władcy”, a w dodatku „okazało się jednak dziurą w burcie statku, niewidoczną pod taflą wody”, skutkiem czego „system przestał być odporny na idee”. Tak więc od połowy XVIII wieku Rosja została wystawiona na kontakty z Zachodem. Kolejny monarcha, Piotr III, choć przyszło mu rządzić tylko kilka miesięcy („nim został zamordowany przez swoją małżonkę Katarzynę II”) pozwolił szlachcie na podróże. I inna rzecz: tenże sam władca, uwalniając posiadaczy majątków ziemskich od obowiązkowej służby państwowej, stworzył z nich carów dla swoich poddanych („ironią historii jest to, że pierwsi wolni ludzie w Rosji sami mieli niewolników”). Potem przyszły czasy Katarzyny, dekabryści, terytorialne poszerzenie kraju przez Mikołaja I, ale równolegle, wciąż docierały wolnościowe idee Zachodu, które „pobudziły najważniejszą przemianę społeczno-polityczną: przekształciły naród w bliźnięta syjamskie ze wspólnym ciałem, ale dwiema nierozumiejącymi się głowami”. Jedna z nich, „nie chce żyć w patriarchalnej strukturze, opowiada się za wolnością, prawami, konstytucją”, druga zaś „kieruje się tradycyjną wizją świata: święta Ruś to wyspa pośród wrogiego oceanu i tylko ojciec na Kremlu może uratować kraj wraz z jego ludem, żelazną ręką strzegąc rosyjskiego porządku”. Pierwsi nienawidzili ułusu, drudzy – pierwszych, łącząc to z poddańczo-uniżoną miłością do władzy. Na płaszczyźnie poglądów był to konflikt między okcydentalistami (zapadnikami) a słowianofilami. Najliczniejsi jednak – milczący, niewykształceni, prawnie przykuci do ziemi – byli chłopi, stanowiący zdecydowaną większość społeczeństwa Imperium. Dobro, którym był dla nich carski ukaz z 1861 roku o zniesieniu poddaństwa i nadziale ziemi, nigdy nie został zrealizowany w pełni. Szyszkin nieco upraszcza, pisząc, że ziemia nadal została w pańskich rękach; w rzeczywistości procedura jej otrzymania była skomplikowana (ziemię otrzymywała gmina, która dzieliła ją potem na poszczególnych chłopów), długotrwała i kosztowna (spłaty ciągnęły się wiele lat, potrzebne były kredyty). Nie zmienia to prawdziwości zdania: „Dla niepiśmiennego ludu wolność bez ziemi była niewiele warta”. Lud wcale nie przeszedł na stronę okcydentalistów – pierwsze objawy jego niezadowolenia nastąpiły wiele lat później, dopiero w 1905 roku. Rewolucjoniści natomiast nie osłabili swoich ataków: car Aleksander II zginął w zamachu, chociaż wcześniej dał chłopom wolność, zreformował rosyjskie sądownictwo na wzór zachodni i wprowadził samorząd na poziomie ziemstw (powiatów). Sprawa konstytucji została odłożona na lata, bycie inteligentem samo w sobie dawało pieczęć wrogości wobec caratu.
Szyszkin – do opisanego wcześniej bliźniaczego dualizmu – dodał nowy model podziału: triadę. Jej funkcjonowanie nazwał „spektaklem na trzech aktorów”, z rolami rozpisanymi na lud, wykształcone społeczeństwo i władzę państwową. Ten pierwszy milczy, drugi – wierzga, a trzeci – wybiera między przykręcaniem śruby a wycofywaniem się. Po upadku caratu monarchiczna forma ułusu „stała się przestarzała i nie dało się jej reanimować”, a skoro tak, potrzeba było szukać jej nowej formy. Po niedługim antrakcie wywołanym rewolucją lutową 1917, w warunkach społecznego zmęczenia („wojna światowa przetrąciła kark nowo narodzonej rosyjskiej demokracji”) wygrali ci, którzy postawili na bezwzględność i kontynuację reguł ułusu. Byli nimi władcy komunistyczni, którzy, choć znali myśl Zachodu, postawili na wdrożenie „idei i metod wielkich chanów” („marksistowska retoryka stanowiła świetny kamuflaż”). Skutek był błyskawiczny: „Najbardziej wolnościowy porządek społeczny w ciągu zaledwie kilku miesięcy doprowadził kraj do ruiny, po czym został zastąpiony najmniej wolnościowym porządkiem”. Po Leninie nastąpił Stalin, który całkowicie odebrał chłopom ziemię, zdegradował warstwy wyższe i mieszczaństwo oraz wyrugował niezależność inteligencji. „Moskiewski ułus zmartwychwstał w pełnym blasku. Jedyną prawdziwą wiarę przekodowano z prawosławia na komunizm, ale mitologiczna świadomość milionów obywateli pozostała nienaruszona”. Kiedy trzeba było (1941 rok – wojna z Niemcami), władcy zwracali się do ludu per „bracia, siostry” i pozwalali na chwilowe otwarcie świątyń, nigdy nie rezygnując ze swoich uprawnień. Czemuż to? Ano dlatego, że każde uszczuplenie prerogatyw może okazać się zabójcze dla władcy. Czemu? – nie ustajemy w pytaniach, a Szyszkin tłumaczy: „Rosyjski ułus nie istnieje dla Rosjan, tylko dla władzy. Jedyną ideologią ułusu jest utrzymanie władzy”. I tylko to. Do dzisiaj. W innym miejscu pisze acontrario, że dla obywateli Rosji była całkowicie niezrozumiałą sytuacja, kiedy to latem 1945, po wygranej wojnie, Churchill w wyniku wyborów stracił władzę.
Okres po II wojnie światowej to kontynuacja zasady, że następca władcy (o ile nie zostanie zabity) wywodzi się z jego otoczenia – vide: Chruszczow, Breżniew, Andropow, Gorbaczow, Jelcyn, Putin. Nadal istnieją dwie społeczności: wielka – milcząca i nieliczna – rozdrobniona, mówiąca o sprzeciwie, a czasami go wyrażająca. Dla Szyszkina takim objawem masowego buntu, choć ograniczonego do wielkich miast, były wydarzenia roku 2011, kiedy to przez Rosję przetoczyły się protesty, głównie młodzieży i nowej klasy średniej. Później, aż do dzisiaj, już się nie powtórzyły. Trwa natomiast mantryczne pomawianie Zachodu o zakusy na bezpieczeństwo Rosji (dodam, że Putin powtórzył je niedawno w wywiadzie udzielonym Carlsonowi). Kraj, w którym nigdy nie doszło do rozliczenia monstrualnych zbrodni stalinizmu, ustawia siebie w roli sędziego innych. Nie tylko sędziego, ale i oskarżyciela. Przykładem jest nienawistny stosunek ekipy Putina do sąsiedniej Ukrainy: potępienie kijowskiego Majdanu, aneksja Krymu, podtrzymywanie konfliktu w Donbasie, wmawianie, że Kijów jest stolicą odrodzonego faszyzmu, i – ostatecznie – zbrojna napaść w lutym 2022 roku. Przekaz informacyjny dla społeczeństwa odbywa się poprzez telewizję państwową, która – wobec wyrugowania niezależnych mediów – nie tylko kształtuje, ale i wymusza jego postawy, utwierdzając pokoleniową uległość wobec rządzących.
Jak Szyszkin patrzy na obecną Rosję? Przywołując kwestię: „Jeśli ojczyzna jest potworem – czy należy kochać go, czy nienawidzić?”, pisze o Tomaszu Mannie, życzącym swemu narodowi klęski w wojnie prowadzonej przez III Rzeszę. Powołuje się też na słowa Adama Michnika, że „patriotyzm jest bezpośrednio zależny od rozmiaru wstydu, który odczuwa człowiek za przestępstwa popełnione w imieniu jego narodu”. I konkluduje: „Napisane przeze mnie powieści to wyznanie miłości do mojej potwornej ojczyzny”. A jaka będzie jej przyszłość? Szyszkin stawia sprawę warunkowo: „Aby w Rosji mogły zajść przemiany demokratyczne, potrzebna jest masa krytyczna w samoświadomych obywatelach wyznających «europejski» system wartości”. Ilekroć prognozuje, czyni to ostrożnie i każdorazowo napomina o wymogu nieobojętności Zachodu. Cokolwiek nowego wydarzy się w Rosji, wpłynie to na Europę. I – najdosłowniej – do Europy, bo nie można wykluczyć masowego napływu Rosjan jako emigrantów w przypadku totalnego zamętu w ich ojczyźnie. Przyszłe terytorium odmienionej Rosji? Utrzymanie go w niezmienionym kształcie jest wykluczone („W obecnym składzie etnicznym Rosja nie jest miejscem dla demokracji”).
To tylko niektóre z pytań, przypuszczeń i obaw. Odpowiedź przyniosą najbliższe dni, miesiące i lata.
MARIAN SWORZEŃ
Michaił Szyszkin „Pokój czy wojna? Rosja i Zachód – zbliżenie”. Warszawa, Noir sur Blanc, 2023. Żeby zamówić – kliknij tutaj