Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic
Cyprian Kamil Norwid
W Nowy Rok 2024 wchodzimy w atmosferze już nawet nie lęku, ale trwogi. Trwoga nie przychodzi z zewnątrz, mieszka w nas samych i jest odpowiedzią na pytania świata. W tej sytuacji trudno wierzyć Norwidowi, że z rzeczy tego świata zostaną tylko poezja i dobroć. Brzmiałoby to dzisiaj jak rojenia pięknoducha, który nie chce, czy może raczej nie potrafi zobaczyć tego, co istnieje obiektywnie. Wojen, płonących domów, umierających dzieci. A jednak poezja i dobroć objawiają się na różne, czasami bardzo zaskakujące sposoby. Pisał o tym Zygmunt Mycielski do Jarosława Iwaszkiewicza w liście o artystach i skrzydłach motyla: „Pan Bóg powołał pewną ilość indywiduów z naszego gatunku, żeby mówili i wspominali zawsze to samo – że jesteśmy, pamiętamy, kochamy, umieramy, zachwycamy się tym żarłocznym światem, który miewa skrzydła motyla”. A na skrzydłach motyla wypisane są czasami dziwne do odczytania wzory i desenie. Nie tylko takie, które mają przyciągnąć zakochanych, ale i te drapieżne, które mają odstraszyć wrogów. „Kto to wie, na co tyle jest skrzydeł i kwiatów, płetw, ogonów i pióropuszy, malowideł i głosów, gwiazd i madrygałów” – pytał kompozytor przyjaciela poetę w 1976 roku.
W tej całej niepojętej różnorodności jest pewnie także miejsce na takie osobliwe wybryki natury jak poezja i dobroć. Ale poezja i dobroć potrafią być także drapieżne, kiedy zbroją się na wojnę z żarłocznym światem. Drapieżne przez swoją kruchość i ulotność właśnie, bo, jak uczą baśnie, to dobroć i niewinność okazują się silniejsze niż zło.
W nowym 2024 roku chciałabym życzyć światu, aby spełniły się słowa wigilijnych kolęd. Niech „Bóg się rodzi, a moc truchleje”.
Irracjonalna wiara w dobroć i harmonię towarzyszyła także Miłoszowi, gdy w ciemnej nocy 1943 roku pisał swoje Poema naiwne, jakby na wzór naiwnych kolęd.
Tam, gdzie zielona ściele się dolina
I droga, trawą zarosła na poły,
Przez gaj dębowy, co kwitnąć zaczyna,
Dzieci wracają do domu ze szkoły. […]
„Droga”
Ale po drodze dopada dzieci wielka trwoga i wołają:
Ojcze, gdzie jesteś! Las ciemny, las dziki,
Od biegu zwierząt kołyszą się chaszcze,
Trującym ogniem buchają storczyki,
Pod nogą czają się wilcze przepaście.
Gdzie jesteś, ojcze! Noc nie ma granicy,
Odtąd już zawsze ciemność będzie trwała.
Bezdomni, z głodu umrą podróżnicy,
Chleb nasz jest gorzki, wyschnięty jak skała. […]
„Trwoga”
Na wołanie dzieci odpowiada ojciec w kolejnym wierszu Odnalezienie.
Tu jestem. Skądże ten lęk nierozumny?
Noc zaraz minie, dzień wzejdzie niedługo.
Słyszycie: grają już pastusze surmy
I gwiazdy bledną nad różową smugą.
Ścieżka jest prosta. Jesteśmy na skraju.
Tam w dole dzwonek w wiosce się odzywa.
Koguty światło na płotach witają
I dymi ziemia, bujna i sczczęśliwa. […]
Ładunek tej nie do pokonania dziecięcej wiary w zwycięstwo dobra nad złem, rozbrzmiewa także w kolędzie o Mędrcach świata. Oby dzisiejsi mędrcy świata okazali się równie skuteczni.
Mędrcy świata, złość okrutna,
Dziecię prześladuje.
Wieść okropna, wieść to smutna,
Herod spisek knuje.
Nic monarchów nie odstrasza,
Ku Betlejem śpieszą,
Gwiazda Zbawcę im ogłasza,
Nadzieją się cieszą.
Kiedy kilka lat temu patrzyłam w szkolnej sali na moich małych uczniów o różnych kolorach skóry, odmiennym wykroju oczu i o różnych imionach, mozolnie próbujących nauczyć się pierwszych polskich słów, myślałam o tym, jakie obrazy noszą pod delikatnymi niczym skrzydła motyla powiekami. Lara z Ukrainy. Kandżu z Tybetu. Shu-Man z Chin. Vadim z Czeczenii. Dzieci, które mają pod powiekami barbarzyńskie obrazy wojny, przemocy, agresji, okrucieństwa, to ofiary ludzkiej natury, jej skłonności do zła czy jak kto woli nieuchronnego skażenia grzechem pierworodnym. No tak, niby wiadomo, kto jest księciem tego świata. Co gorsza, występkom człowieka przychodzi w sukurs natura, a tę trudno posądzać o świadome kierowanie się moralnością. Jak pisał Czesław Miłosz w wierszu Unde Malum, polemizując z Tadeuszem Różewiczem: „dobra natura i zły człowiek to romantyczny wynalazek”. Kiedy jastrząb spada bez świadków na zająca, a wilk rozszarpuje sarnę, trudno mówić o niewinnych wschodach i zachodach słońca. Dzieci o kruchych powiekach motyla też nie zawsze okazują się niewinne. Potrafią być okrutne wobec samych siebie czy swoich braci mniejszych. Ale właśnie w tej całej różnorodności i pomieszaniu dobra ze złem, w najdelikatniejszych i najokrutniejszych wzorach na skrzydłach motyla, kryje się jakaś odpowiedź. O różnorodności, która może ocalać, bo daje możliwość wyboru i odsłania przestrzeń, w której można odwołać się do wolnej woli.
W szkolnej sali dobrze zrozumiałam słowa z Talmudu, że „świat jest podtrzymywany oddechem dzieci spieszących do szkoły”. W tych słowach jest i poezja i dobroć.
ANNA PIWKOWSKA
Tekst jest zmienioną i rozszerzoną wersją artykułu opublikowanego w „Charakterach” 2017 nr 2.