fbpx
HOME
Marta Wyka

Demon aktywizmu

Z okładki książki pod tym właśnie tytułem spogląda na czytelnika twarz witkacowska. To portret mężczyzny w wieku średnim, o rysach wyrazistych, z niewielką bródką i przenikliwym spojrzeniem. Należy go zapewne umieścić w realistycznej galerii Witkacego, nie widać w tej twarzy demonicznych albo karykaturalnych deformacji.

Dla mnie, polonistycznie ukształtowanej, nazwisko Choynowski kojarzyło się przede wszystkim z imieniem Piotr, jego, czyli Piotra Choynowskiego nowele były bardzo wysoko cenione w dwudziestoleciu, powieść Młodość, miłość, awantura należała do prozatorskiej czołówki. Ukazała się w roku 1926, autor zmarł przed wojną, przedwcześnie, na gruźlicę.

Młodszy brat, Mieczysław Choynowski, to „prekursor polskiej psychometrii”, zatem uczony-psycholog, zajmujący się tworzeniem i stosowaniem testów, zatem badających pamięć metodami statystycznymi. Zbiorowa książka o nim ma wielu autorów i wiele wątków badawczych. Jeden z nich jest szczególnie interesujący. Przede wszystkim dlatego, że powraca do książek i tematów, wydawałoby się, już do cna wyeksploatowanych przez literaturoznawców.

Najpierw jednak o impulsie głównym. Przywracanie postaci – nie tylko dzieła. Archiwa, dokumenty, rozmowy świadków, słowem wyżłobienie miejsca dla osobowości nie tylko profesjonalisty – badacza, ale także bardzo ciekawego człowieka.

Biografia Choynowskiego była interesująca sama w sobie, ale nie musiała przecież dostarczać literackich podniet, mogła oczywiście stać się materiałem fikcji, ale równie dobrze dałoby się poprzestać na obiektywnym wizerunku uczonego.

Autorzy książki pokazują przerwaną drogę naukową wybitnego psychologa. Gdy psychologia stała się nauką zakazaną, zniknęła jako przedmiot nauczania na wyższych uczelniach, urwały się możliwości badawcze (w tym prace nad testami psychometrycznymi), zaczęły zamierać naukowe spotkania wybitnych profesorów oraz ich uczniów. Ten proces wymazywania (przez Hannę Świdę-Ziembę nazwany „przerwanym lotem”) wymuszał dramatyczne decyzje osobiste, często kończące się emigracją. To był przypadek Choynowskiego – osiadł w Meksyku, tam również zajmował się nauką i badaniami, ale w Polsce stopniowo o nim zapominano. Krótko przed emigracją pracował w Krakowie, w szpitalu w Kobierzynie, tam została jego biblioteka. Podobno zaopiekował się nią Stanisław Lem.

Portret Choynowskiego namalowany przez Witkacego nie jest dziełem „firmy”. To przede wszystkim świadectwo przyjaźni, która ich połączyła. Witkacy przyciągał umysły z różnych dziedzin. Powtarzam ten truizm, bo często fascynacja okazywała się, w sensie poznawczym, owocna. Pierwsze zetknięcie jednak mogło być niezbyt zachęcające, jak w przypadku Aleksandra Wata (opowiedziała o tym Ola Watowa) i raczej odpychało. Choynowski też nie czuł się, na początku, zaakceptowany.

Witkacy był ponury, niechlujny, nie chciało mu się rozmawiać. Choynowski, o wiele młodszy, to petent umysłowy, początkujący student filozofii. A jednak znajomość nabrała przyjacielskiego charakteru, Choynowski po wojnie kontaktował się z Czesławą Oknińską i jako pierwszy spisał jej relację o samobójstwie w Jeziorach (mógł to uczynić dopiero po śmierci Jadwigi Unrug, żony Witkiewicza). Listy i pocztówki jakie wymieniali Witkacy i Choynowski przewędrowały szlak dość zdumiewający – od konfiskaty po cudowne odnalezienie. Ale, jak się okazuje – oko badacza może dziś obejrzeć tylko odpisy…

Naukowa przyjaźń łączyła Choynowskiego ze Stanisławem Lemem. Tutaj trop jest już jawny, znają go dobrze i odnotowują lemolodzy. Czytelnik powieści i opowiadań Lema nie ma jednak świadomości, że niektóre postaci posiadają utajony prototyp w osobie Choynowskiego.

Oczywiście nie jest to wiedza niezbędna, ale mówi nam nieco więcej o technice Stanisława Lema, o jego intelektualnych przyjaźniach i związkach z nauką, które trwały przez całe pisarskie życie. A które to postaci? Wojciech Orliński wylicza: Tarantoga, Dońda, Corcoran, Zazul, Vliperdius, Sartorius…

Ponownej lekturze poddane zostaje opowiadanie Jana Józefa Szczepańskiego Koniec legendy. Ma ono swoje mocne miejsce w literaturze o końcu pewnego świata, podobnie jak Trzy czerwone róże. Sylwester obchodzony hucznie w ziemiańskim dworku, gdy słychać już zbliżający się sowiecki front, to obraz kolejnej katastrofy, która już wkrótce miała stać się udziałem polskiej inteligencji, zarówno tej uchodzącej z Warszawy, jak ziemiańskiej, jak wreszcie chłopców z lasu. Szczepański jako prozaik używa ekspresyjnych opisów, sprzyja temu fakt, iż bal jest kostiumowy, postaci też narysowane są grubą kreską, fikcją stara się przykryć wyraźne i dramatyczne podziały, które rysują się w sporze pomiędzy Wielgoszem, Sicińskim i Szarym.

Kto był prototypem Wielgosza i Szarego wiemy od dawna, bowiem Miłosz-Wielgosz szybko się rozpoznał i przez lata miał pretensję o ten portret. Szczepański-Szary starał doprowadzić do pojednania, lecz postaci literackiej się nie wyrzekł. Pojednanie wreszcie nastąpiło, portret pozostał. Ale mało kto z badaczy widział zaplecze Sicińskiego: jego pierwowzorem był właśnie Mieczysław Choynowski, o wiele bardziej wyrozumiały niż Miłosz. Gdy mieszkał w Krakowie kontaktował się z Janem Józefem, choć jego konterfekt w Końcu legendy nie jest pochlebny. Wiadomo skądinąd, iż miał krytyczny stosunek do powstania warszawskiego, okupację przeżył parając się fotografią, robił świetne portrety swoich filozoficznych mistrzów.

Na nielicznych zachowanych zdjęciach z Goszyc nie znajdziemy Choynowskiego – pochodzą one z lat przedpowstańczych. Sylwester w Goszycach stał się zatem symbolicznym przedstawieniem środowiska ziemiaństwa i inteligencji w latach ich obumierania. Miłosz odczuwał to jako wielką osobistą tragedię. Jak powiadał po latach, młody Szczepański nie umiał jej docenić.

Zabawy końca roku wymuszają na nas ostateczne decyzje? Jeszcze inne dramatyczne spotkanie nie zostało, jak dotąd, przetworzone na fikcję literacką. Odbyło się w roku 1950, w warszawskim mieszkaniu Watów, gdzie Miłosz najprawdopodobniej podjął decyzję o opuszczeniu Polski. Tak sugeruje Ola Watowa.

Wracam do prototypów. Dynamiczne życie Mieczysława Choynowskiego, uczonego, któremu odebrano szansę uprawiania zawodu, zyskuje jeszcze jedną odsłonę – tym razem literacką. Ostatnio wrócił do Końca legendy Jerzy Jarzębski. Swoją książkę Miasta, rzeczy, przestrzenie zaczyna zdaniem: „Niespełna dwa lata przed moim urodzeniem odbył się pamiętny sylwester w Goszycach, gdzie starli się Czesław Miłosz i Jan Józef Szczepański. Pierwszy z nich, przybyły ze zniszczonej powstaniem Warszawy literacki gwiazdor i ulubieniec kobiet […] w rzeczywistości zrozpaczony i niewidzący pozytywnych perspektyw na przyszłość. Drugi, skromny i niepozorny, gotów wypełniać wbrew rozpaczy żołnierski obowiązek”. Miejsce tego trzeciego staje się bardziej wyraziste – czytanie Końca legendy może więc zyskać dodatkowy wątek w osobie Mieczysława Choynowskiego.

Mój ojciec, Kazimierz Wyka, już poszukuje w swojej okolicy mieszkań dla uchodźców z Warszawy. Ostatecznie ich chyba nie znajduje, w kartce do Jerzego Turowicza nazywa powstanie pomyłką i jednocześnie zamyka i unieważnia swoje plany na powojenną przyszłość.

Postaci literackich, które zawdzięczają swoje życie prawdziwym osobom, jest oczywiście wiele. Z czasem ludzkie cechy ulegają zatarciu i pozostaje to, co napisane. Jedną z najwspanialszych wydaje mi się Peepercorn z Czarodziejskiej góry Tomasza Manna. Potężny, hałaśliwy obżartuch i pijak, amator życia. Autor powieści, opanowany, skupiony, elegancki mężczyzna bardzo lubił Gerharta Hauptmanna, chętnie ze sobą rozmawiali. Hauptmann nie zgłaszał pretensji do swojego wizerunku.

MARTA WYKA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek