HOME
Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Pod tlenem – 55 sonetów (XXXII)

Sonet piąty cyklu drugiego: zawilców po-wolność istnienia

 

Jerzemu, zabliźniająco

 

Sonet piąty, anemonowy (zawilcowy) otwiera triadę wierszy o kwiatach, w szóstym sonecie Rilke, poeta-ogrodnik, po raz kolejny w swej poezji przygląda się róży-królowej, w siódmym zaś kwiatom w ogóle – jako szczególnemu fenomenowi. W sonecie piątym mowa o istnieniu kwiatu jako istnieniu czystym. Kielich rozchyla się powoli: pełnia otwarcia to już pobliże zamierania, granica rozpadu. Znamy ten przepyszny Rilkeański temat ze słynnego Dinggedicht, zatytułowanego Das Rosen-Innere (Wnętrze róży) – pojawia się ów motyw w wyobraźni poety już w pierwszych latach XX wieku. (Anemon i róża rzeczywiście otwierają się podobnie).

Otwiera jednak Rilke czytany dziś sonet o powolnym otwieraniu się – brawurowo. Powolność jest bowiem również po-wolnością, czyli wolnością światu przychylną, codzienną. A jednocześnie – dla patrzącego i piszącego – zdumiewającą, wybucha więc zarazem jako zachwyt pełnią kwitnienia i trwoga przed nagłym nadmiarem przekwitania (zwłaszcza gdy mowa o rytmie dobowym). Pierwsze trzy strofy sonetu – wbrew tradycji i uznanej logice poetyckiego gatunku – wypowiada się tutaj w głośnej lekturze na jednym zachwyconym i przerażonym oddechu: mówiącemu brakuje powietrza (co doskonale słychać w przerzutni między strofami drugą a trzecią), gdy po lawinie słów, pomieszczonych w jednym zdaniu, pada wreszcie wykrzyknik – w wygłosie dwunastego wersu:

 

 

Jastrun:

 

Mięsień kwiatów, który anemonom

świt łąkowy powoli otwiera,

aż w ich polifoniczne łono

światło czystych niebiosów się wdziera,

 

w cichą gwiazdę pąkowia napięty,

mięśniu, w swym niezgłębionym odbiorze

nieraz pokonany, pochłonięty

tak, że cichy znak zgonu nie może

 

oddać ci daleko odrzuconych

brzeżków twych delikatnych ulistnień:

ty decyzjo, siło światów niezliczonych!

 

Antochewicz:

 

Mięsień kwiatów, który zawilce

rankiem łąkowym wolno otwiera,

póki w ich łono polifoniczne

nie wpłynie światło czystego nieba,

 

w cichą gwiazdę kwiatu napiętych

mięśni bezmiernego przyjmowania,

czasem taką pełnią ogarniętych,

że skinienia ciche umierania

 

ledwie może wstecz cofniętych płatków

brzegi znowu tobie zwrócić skrycie:

ty decyzjo, siło ilu światów!

 

Pomorski:

 

Mięsień kwiatu, co na łące brzasku

z wolna, z wolna zawilcom uchyla,

aż w ich pędy w wielogłosym blasku

dźwięcznym niebem chluśnie któraś chwila,

 

w sennej gwieździe płatków naprężony

mięsień, dożywotni nerw odbioru,

w pełni dnia tak czasem przeciążony,

że u schyłku cichy znak wieczoru

 

ledwo zdoła odchylone kwiatów

płatki zewrzeć, zwrócić znów ku sobie:

siło woli, mięśniu tylu światów!

 

Lam:

 

Muskule kwiatów, który anemonów

łąkowy ranek powoli otwierasz,

aż zacznie się w ich czekające łono

polifoniczne światło niebios wlewać,

 

w milczącej gwieździe kwiatu naprężony

muskule poczynania ustawnego,

a czasem tak przez pełnię zniewolony,

że powiew chłodu zmierzch zwiastującego

 

oddać ci na powrót wcale już nie umie

spieszących brzegów płatków promienistych:

o ty, nakazie, siło iluż światów!

 

 

Warto zwrócić uwagę na słowa, zaakcentowane przez Rilkego: tak, partykuła „nie” w wyrazie niezliczonych [1] (w oryginale wie – w wieviel, czyli „jak” w „jak wiele” – w „ile?”), kiedy – kolejno w drugiej, trzeciej i czwartej strofie. To – obok szczególnego naruszenia kompozycji sonetowej poprzez rozmijanie się toku semantycznego i wersowego, wersowego i składniowego (trzy różne typy zdań – imperatywne, orzekające, pytajne) – przęsła uważnej lektury. Poeta kładzie nacisk na afirmację, na bezmiar, na niekoherencję dwu życiowych trwań – anemonowego i człowieczego.

Dopiero strofa ostatnia jest pointą. I bardzo smutną diagnozą kondycji ludzkiej. Jest też rodzajem tęsknoty do owego po-wolnego otwierania się, lecz wypowiedzianą z głębi własnego istnienia-jako-oksymoronu, zakończoną pytajnikiem, wskazaniem dojmującej niemożebności:

 

Jastrun:

 

Trwalibyśmy dłużej, my, naglący.

Ale kiedy, w jakim ze wszechistnień

tak otwarci i tak przyjmujący?

 

Antochewicz:

 

My, Gwałtowni, dłużej trwamy tu na ziemi.

Ale kiedybyśmy, w których z wszystkich istnień

byli Otwartymi i Przyjmującymi?

 

Pomorski [2]:

 

Nam, gwałtownym, dłużej przyjdzie pożyć.

Kiedyż jednak, w całej życia dobie,

tak w odbiorze dano się otworzyć?

 

Lam:

 

My, tak potężni, trwamy nieco dłużej,

Lecz kiedy, w którym z istnień wszystkich,

Jesteśmy tak otwarci, chętni przyjmowaniu?

 

W sonecie o naruszonej konstrukcji semantycznej (trzy strofy opisujące istotę kwiatu, jedna, wygłosowa, pointa z pytajnikiem – kondycję człowieka) są tylko trzy zdania. Pierwsze wykrzyknikowe, drugie oznajmiające, trzecie – pytajne. Pierwsze – długie, 12-wersowe, ledwie możliwe do wypowiedzenia na zanikającym oddechu, z którego wykrzesać jeszcze trzeba końcowe wykrzyknienie (mieści się w nim i bezmierny podziw mówiącego, i po-wolne otwieranie się zawilca); drugie –  to krótkie twierdzenie, w opozycji do pierwszego, mowa w nim paradoksalnie o dłuższym, acz nie tak pięknym i konsekwentnym jak kwiatu, trwaniu człowieka na ziemi; trzecie wreszcie, dwuwersowe pytanie o sens trwania bez po-wolności, bez bezmiernego otwierania się i przyjmowania. W sonecie, tym kunsztownie lapidarnym gatunku wiersza, Rilke zawarł – wraz ze wszystkimi paradoksami – trzy możliwe odniesienia do własnego i bliźniego bytu: pochwałę, konstatację i wątpliwość.

Poeta to ten rodzaj człowieka, który jako gwałtownik, wyszarpujący sobie wolność, tęskni do innej, nieznanej czułości wobec samego siebie, a w konsekwencji – do świata – także autodestrukcyjnej, lecz na inny sposób. Rilke opisał tę tęsknotę, a jednocześnie tę trwogę, w liście do Lou Salomé, z Paryża, z 26 czerwca 1914 roku: „Jestem jak ten mały anemon, który niegdyś oglądałem w ogrodzie w Rzymie, w ciągu dnia tak szeroko rozwinął płatki, że nie mógł się nocą zamknąć. Strasznie było patrzeć, jak stał na ciemnej łące, szeroko rozwarty, wciąż jeszcze wchłaniając wszystko swym szaleńczo rozchylonym kielichem, z tą wielką, nie kończącą się nocą nad sobą. A obok wszyscy jego mądrzy braciszkowie, każdy zamknięty, każdy wedle swej maleńkiej miary, nic tu ponad normę, Jam podobny do niego, też tak bezbronnie zwrócony ku światu zewnętrznemu […]” [3].

Przypomina się tu inne samorozpoznanie Rilkego mówiącego, że akt poetycki ma coś z kobiecego przyjmowania i rodzenia. Genderowo można by to ująć jeszcze inaczej: liryka Rilkego to liryka par excellence kobieca w takim właśnie, ontycznym, sensie tego słowa. Stąd właśnie w cyklu duinejskim, w Ósmej elegii, owe sentencjonalne i pełne siebie słowa: „Denn Schooß ist alles” („Bo Łono jest wszystkim”). Mówiąc jeszcze inaczej: każde przyjmowanie i rodzenie jest szaleństwem, ryzykiem o randze egzystencjalnej, czynieniem wyjątkowego (inaczej, jako chłodna kalkulacja, nie ma najmniejszego sensu). Otwarty anemon nocą – na łące anemonów o zamkniętych we śnie płatkach – to taki sam wyjątek jak poeta wśród zwyczajnych ludzi. I jak albatros wśród ptaków (autobiograficzny Malte w paryskiej Bibliothèque Nationale wszak „ma poetę”, który nazywa się Baudelaire). Motyw rilkeański, baudelaire’ański, horacjański. Topika u każdego z wielkich poetów inaczej piękna i inaczej smutna.

Pąk zawilca: czy nie przypomina zawiniętego w samego siebie zawile zalążka człowieka? Ludzkie serce: czy nie jest mięśniem jeszcze bardziej niż muskuł anemonu wątłym?

KATARZYNA KUCZYŃSKA-KOSCHANY

[1] U Pomorskiego: „tylu”; u Antochewicza – „ilu”: u Lama – „iluż”.

[2] Pomorski, podobnie jak Jastrun i Lam, respektuje tu wyróżnione przez Rilkego słowo (nie czyni tego Antochewicz z powodu dość karkołomnego kształtu translacji). Akcent zwątpienia pada na „kiedy”. Inaczej zaś niż Jastrun i Antochewicz, nie traktuje autora sonetów jako poety wysokiego modernizmu i obniża rejestr stylistyczny (podobnie do Lama).

[3] Rainer Maria Rilke, Lou Andreas-Salomé, Listy. Tłum. i wstęp Wanda Markowska, wybór, słowo wiążące i przypisy Anna Milska. Warszawa, Czytelnik, 1986, s. 430.

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek