Hugo von Hofmannsthal
Chwile w Grecji
Gdzie stała gwiazda wieczorna, tam za ciemnymi górami niewyraźnie połyskiwał Parnas. Tam, na zboczu góry, leżały Delfy. Gdzie było święte miasto, u stóp świątyni boga, wznosi się dziś tysiącletni las oliwny, a szczątki kolumn poniewierają się między pniami. Te tysiącletnie, prastare drzewa są jednak zbyt młode, nie sięgają tak daleko w przeszłość, już nie widziały ani Delf, ani domu boga. Spoglądamy w ich stulecia z góry, niby w głąb cysterny, gdzie na dnie, we śnie, leży to, co nieosiągalne. Ale tu wszystko jest bliskie. Pod tymi gwiazdami, w tej dolinie, gdzie śpią pasterze i stada, wszystko jest bliskie jak nigdy. Ta sama ziemia, to samo powietrze, to samo życie, ten sam spoczynek. Trwa tu coś nienazwanego, co nie jest ani skryte, ani pozorne, ani uchwytne, a mimo to nie znika: po prostu jest blisko.