Mamy z Kassami podobne poglądy na wiele spraw, tak samo odbieramy otaczający nas świat, tak samo niepokoją nas obserwowane zmiany w krajobrazie etc. Wiele lat temu (w 2003 roku) wspólnie z Wojtkiem napisaliśmy długi artykuł "Ginące leśniczówki Puszczy Piskiej", z którego pochodzi ten fragment: „Należy pamiętać, że na Mazurach pod każdym względem cywilizacyjnie zacofanych, leśniczówki pełniły funkcję kulturową, stanowiły rodzaj centrów, były znakami identyfikacyjnymi. Nawet w tych najskromniejszych na półkach stało kilka książek – przede wszystkim o charakterze religijnym (Biblia, kancjonały, śpiewniki, modlitewniki, kalendarze, ale również świeckie poradniki). Ponieważ leśniczy najczęściej umiał czytać i pisać, jego dom był również kancelarią, z porad której korzystała ludność leśno-wiejska. Wokół nich koncentrowało się życie społeczno-towarzyskie...”.
Po skończonej pracy koparki teren wokół stawu wyglądał niczym poligon po ćwiczeniach czołgów. Wszystkie drzewka posadzone blisko stawu zostały połamane, sadzone nad brzegiem kaczeńce, lilie wodne, niezapominajki i inne ozdobne roślinki stratowane, a zielona trawa zasypana metrową warstwą błota, które musieliśmy rozplantować. Teraz konieczne było wynajęcie spychacza, który by to wszystko jakoś wyrównał. No a na koniec musieliśmy ruszyć my. Grabkami równaliśmy to pobojowisko, wygrzebując z niego resztki butelek i gruzu. Ale nie tylko, bo w tym błocie znaleźliśmy także pochodzący zapewne z czasów II wojny światowej Handgranate oraz mocno zardzewiały belgijski pistolet FN Browning, wzór chyba z 1922 roku. Co się z pistoletem później stało nie wiem, natomiast znaleziony zardzewiały granat zabrali zawiadomieni przez nas policjanci. Przyjechało ich dwóch, popatrzyli, pogadali, uznali chyba, że jest niegroźny(?), wrzucili... do czapki jednego z nich i odjechali.
Mazurskie cmentarze można podzielić na wyznaniowe – tam chowano wyznawców jednego obrządku religijnego (bywały wyjątki: na cmentarzu prawosławnym w Wojnowie są też pojedyncze groby katolickie), rodzinne - zakładane przy dworach, majątkach ziemskich a nawet pojedynczych domostwach w tzw. zabudowie kolonijnej - tam chowano członków jednego rodu, zakładane przy leśniczówkach i osadach leśnych oraz wojenne – tam spoczywają żołnierze polegli w czasach I wojny światowej.
Spichrz, spichlerz, spichlerzyk, spiklerz (nazwy z podobnym rdzeniem językowym pochodzą od niemieckiego słowa: "Speicher"). Świron, świronek, żytnica, sypaniec, skład, kleć, lamus, etc. – nazw regionalnych i lokalnych jest wiele, to większy lub mniejszy budynek gospodarczy lub pomieszczenie służące do magazynowania i przechowywania wymłóconego zboża, do przechowywania sprzętów gospodarczych, narzędzi rolniczych, żywności etc.
Zwykle budowa w drewnie tzw. stanu surowego trwa krócej niż wykończenie wnętrz. Tak też było w tym wypadku, zwłaszcza, że wiele z tych prac wykonywałem sam. W końcu powstał ładny, choć dość długi parterowy budynek, z podcieniem, wiatą oraz użytkowym poddaszem. Budynek nazywaliśmy „galerią” - nie tylko dlatego, że miał długi podcień - wsparty na dziewięciu ozdobnie profilowanych słupach, ale dlatego, że w największym pomieszczeniu na parterze planowaliśmy otwarcie mojej galerii - wtedy malowałem dużo obrazów i jeszcze więcej fotografowałem. Galeria nie powstała, ale pokoje gościnne tak. Urządziliśmy je w tradycyjnym wiejskim stylu, oczywiście z nowoczesnymi udogodnieniami – i w ten sposób zrealizowaliśmy nasze wcześniejsze plany.
Tatjana Gräfin Dönhoff zimą 2003-2004 roku przemierzała przez trzy miesiące Pomorze i Mazury szlakiem konnej ucieczki swojej babki ciotecznej. Oglądała te same co ona krajobrazy, odwiedzała te same miejsca, ale spotykała innych, bo żyjących tam obecnie ludzi, co opisała w wydanej w 2004 roku bogato ilustrowanej książce "Weit ist der Weg nach Wesen" – czyli "Daleka jest droga na Zachód" z podtytułem: "Na trasie ucieczki Marion Gräfin Dönhoff". W bogato ilustrowanej zdjęciami Jo Röttgera książce kilka stron i zdjęć poświęciła także nam.
Oboje lubimy dobre jedzenie. Lubimy też gotować – i chyba nie najgorzej nam to wychodzi o czym świadczą pochwały gości, no i to, że Oberża nie splajtowała i działa nieprzerwanie od 24 lat! W moim wypadku umiejętność gotowania była „zasługą” ... PRL-u, a dokładniej podłego jedzenia w stołówkach w tamtych czasach.
Latem przyjeżdżało do nas coraz więcej gości, ale po sezonie wakacyjnym nie było zbyt wesoło... Choć były też sytuacje zabawne - wieczorem pewnego jesiennego dnia weszło dwóch gości i jeden z nich powiedział do drugiego: „A widzisz, mówiłem ci, że tu będzie czynne...”. A do nas: „Nie chciał mi wierzyć, pytał, gdzie go wiozę, do jakiegoś ciemnego lasu. Skoro w Mikołajkach wszystko pozamykane, to tu będzie tym bardziej. No i się pomylił”.
Po zakończeniu budowy „teleportowanej” chałupy musieliśmy zadbać o jej otoczenie oraz wystrój wnętrz. Dla wielu osób znających naszą restaurację i to nawet od lat, wielkim zaskoczeniem są z pewnością zdjęcia, na których widać samotnie stojącą chatę, bez rosnących wokół drzew, krzewów, zieleni oraz sąsiednich budynków w tle (w 1992 roku na całej naszej posesji rosły tylko dwa drzewa). Wokół nasadziliśmy z Danusią setki krzewów i drzew, „wybudowaliśmy” kilka zabytkowych budynków, więc teraz chałupa wygląda jakby stała tu od zawsze (wiele osób jest zresztą o tym święcie przekonanych, ba – niedawno usłyszeliśmy, że „szkoda tak pięknego miejsca, na taką komercję”).
Na początku tej historii (już w trzecim zdaniu pierwszej części) wspominałem o Berlinie Zachodnim, potem nazwa ta kilkukrotnie jeszcze się pojawiała (i jeszcze się pojawi). Paradoksalnie pobyt w tym wielkim mieście (liczyło prawie dwa miliony mieszkańców, a po zjednoczeniu Niemiec, wraz ze wschodnią częścią, prawie cztery miliony), odcisnął piętno na tym, co później tworzyliśmy w maleńkim Kadzidłowie liczącym zaledwie... czterech mieszkańców (czasami żartujemy, że tylko skreśliliśmy sześć zer). Pora więc na dygresję (nieco dłuższą) i kilka słów o Berlinie i o sobie...
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.