Kiedyś tłumaczyłam obłożnie chorej matce, że „pacjent” to znaczy cierpliwy. Moje ćwiczenia z cierpliwości chyba nie mają końca. Koleżanka Polka w Ameryce nazywała mnie kiedyś pieszczotliwie powsinogą. Od trzech lat moje życie z mobilnego stało się stacjonarne. Znajomym wielkostopym kumom wcisnęłam dziesiątki par butów z mojej kolekcji. Zostawiłam sobie jedne: czerwone botinki na sporym obcasie. Oglądam je czasem i pucuję. Bo chodzić i w nich, i bez nich się nie da.
Biografistyka, as atutowy literatury anglosaskiej, stała się i u nas bardzo poszukiwaną specjalnością. Czytelnicy łakną takich książek. Gdybym chciała w tym miejscu wymienić same tytuły biograficznych nowości wydawniczych powstałaby tasiemcowa lista. Lubię odkrywcze biografie pisane z polotem i nerwem, z dużym naciskiem na twórczość, a nie łóżko. Gdy czytelnik zagłębi się w te pisane umysłem i sercem studia, nie może otrząsnąć się z myśli, jaka wielka bywa cena twórczości płacona przez ludzi obdarzonych geniuszem. Taki jest awers i rewers talentu.
W Nowym Jorku poznałam go z Czesławem Miłoszem, który, jak się okazało dobrze znał z czasów wileńskich jego matkę. Spotkaliśmy się na ulicy, żeby stamtąd pójść do restauracji. Na widok Zbyszka Miłosz wybałuszył oczy: „Wykapana Muszka!” - wykrzyknął.
Miłośników Czesława Miłosza uraduje, a pewnie także zaskoczy najnowsza inicjatywa jego niestrudzonego tłumacza, Roberta Hassa: cykl dwugodzinnych wykładów pod nazwą "Reading Milosz online", połączonych z prezentacją przekładów wierszy. Hass, wybitny poeta amerykański, z pomniejszeniem czasu dla własnej twórczości od ponad czterdziestu lat zajmuje się przekładami dzieła poetyckiego Miłosza.
Centralny zegar wybił północ, ogłaszając miastu i światu zaranie Nowego Roku 2122. Tysiące, co ja mówię, miliony rąk uniosły się w górę. Niebo rozjarzył grzyb atomowy. Sztuczny jak sztuczne ognie, ale wyglądał jak prawdziwek, symbol wszechświatowej Polski. Bo było co świętować, odkąd – nareszcie – cały ziemski padół zaludnił wyłącznie Naród Polski.
Martin był właściwie od dziecka skazany na pisanie, wzrastając w środowisku cyganerii londyńskiej lat pięćdziesiątych. Można powiedzieć, że wyssał to z whisky ojca. Kingsley Amis został w "Opowieściach..." uwieczniony z kumpelską sympatią, a nawet z pewnym podziwem dla jego chlania i licznych miłostek. O jego dziełach Martin wspomina marginesowo. Po ojcu odziedziczył skłonność nie tylko do pisania, ale i do picia, co – jego zdaniem - jest cechą dominującą u większości pisarzy. Tłumaczy to następująco: siedzi sobie człowiek nad kartką papieru przez cztery godziny od rana, a potem zieje czarna dziura, którą należy zalać.
Lubię pozować do obrazów, a od biedy i zdjęć. Potrafię zastygnąć podobnie jak moi przodkowie, gdy wystawiali zwierzynę. Przednia łapa uniesiona w górę, ogon równolegle do ciała, oczy utkwione w jeden punkt. Z tymi umiejętnościami często byłem wykorzystywany jako model. Trudno się dziwić, skoro jestem taki piękny. Toteż zebrało się tego trochę w moim długim życiu. I wreszcie nastąpiła stosowna okazja, bym się mógł pokazać w całej krasie na wystawie pod nazwą „My i psy; psy i my” w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.
Na tle płonącej menory Miłosz zaczął czytać swoje wiersze: "Campo di Fiori", "Biedny chrześcijanin..." potem inne, wszystkie w przekładzie na angielski. Wtedy z sali podniosły się głosy: „Prosimy, niech pan czyta po polsku, większość z nas rozumie polski. Chcemy usłyszeć je w naszej wspólnej mowie!”. I Miłosz przeszedł na polski. Zawsze mnie dziwiło, jak jego osobowość się zmieniała, gdy czytał w obcych językach. Po polsku miał niepojętą moc, po angielsku i francusku odnosił się jakby z pewnym dystansem do swojej twórczości.
Miłość bohater "Zakochanego" określa mianem „niebezpiecznego przedsięwzięcia”. Ta introspekcja w powieści Hayesa jest po prostu mistrzowska i całkowicie wyzbyta sentymentalizmu. Za to najbardziej cenię tę książkę.
Oczywiście, w trakcie lektury czytelnik od razu zaczyna porównywać swoje przeszłe, a nawet zaprzeszłe stany zakochania. Ile razy zdarzyło mu się lokować uczucia w osobie substandardowej według jego potrzeb i kryteriów.
Na starość chłopy babieją, a baby chłopieją. Gdyby nie pewne niuanse w ubiorze, trudno byłoby odgadnąć ich płeć. Nazwijmy ją neutralną. Lub bezinteresowną, bo nikogo już nie interesuje.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.