fbpx
HOME
Renata Gorczyńska

Lemizm

Centralny zegar wybił północ, ogłaszając miastu i światu zaranie Nowego Roku 2122. Tysiące, co ja mówię, miliony rąk uniosły się w górę. Niebo rozjarzył grzyb atomowy.  Sztuczny jak sztuczne ognie, ale wyglądał jak prawdziwek, symbol wszechświatowej Polski.

Bo było co świętować, odkąd – nareszcie – cały ziemski padół zaludnił wyłącznie Naród Polski. Mieszkańców wszystkich kontynentów wymiotło z posad Matki Ziemi. Po części wskutek n-tych mutacji covida, na których oznaczenie dawno już zabrakło znaków w alfabecie chińskim, ale głównie dzięki przemyślnej dyplomacji polskiej, która póty napuszczała na siebie różne nacje, póki się wzajemnie nie powyrzynały.

Od Alaski po Zanzibar można było odtąd słyszeć Uproszczony Język Polski. Deklinacje i koniugacje skrócono do absolutnego minimum. Z SJP wykreślono raz na zawsze niezliczone słowa, w rodzaju LGBT czy feminizm, a takie określenia jak Asfalt lub Ciapaty straciły rację bytu, bo od chwili opanowania globu lud polski upodobnił się do siebie w szalonym tempie: mysiego koloru włosy, szarobure oczy, wzrost średni. Kobietom zwisały obfite piersi, a mężczyznom piwne brzuchy. W sumie zasób polecanych wyrazów mieścił się w 16-kartkowym zeszycie. I okazało się, że w zupełności wystarczał.

Fot. Renata Gorczyńska

Struktura polityczno-społeczna przedstawiała się następująco: była to monarchia niekonstytucyjna. Głową Globu Polska był nadprezydent, mający pod sobą sześciu podprezydentów, po jednym na każdy kontynent. Jednakże cała siódemka nie dorastała do pięt Cysorzowi powołanemu na ten zaszczytny urząd dożywotnio. Cysorz od razu ustanowił stolicą świata Łomżę, słynącą ze swego bezwarunkowego poparcia dla wszystkiego, co Polskie; nie bez przyczyny działał tam słynny na świat browar. Zajmując triplex na najwyższym, 500-piętrowym pałacu świata, dolne piętra zaludnił rycerzami w zbrojach z tytanu, by dniem i nocą strzegli jego dobrostanu. Wyćwiczeni w rekonstrukcjach historycznych, byli lepsi od husarii, bo tytanowe skrzydła unosiły ich na dowolną wysokość, choć czasami musieli nisko opadać. Cysorz miłościwym wzrokiem omiatał swoje cysorstwo, nad którym nigdy nie zachodziło słońce. „To wszystko moje” było jego ulubioną dewizą. Aha, niemal zapomniałabym o rządzie, który stał nierządem, jak to już w historii bywało. Wiadomo było tylko, że ministrowie uczestniczyli codziennie w burzach mózgów; ich organy były w takich razach połączone szeregowo.

Parlament na Ziemi Polska był nie tylko Niemy, jak to się drzewiej zdarzyło, ale i Głuchy oraz Ślepy. I w ten sposób obradował bez żadnych zakłóceń, nie wadząc nikomu. Nieodzownym elementem togi sędziowskiej stał się kaptur. Prokurator był jeden, ale za to jaki! Miał zresztą do dyspozycji wszelkie najnowocześniejsze machiny elektroniczne, których stale przybywało. Lud nie lękał się podsłuchów, pyszniąc się tym, że nie ma nic do ukrycia.

Górne warstwy nosiły się z krakowska, z nieodłączonymi pawimi piórami u czapek. Zapotrzebowanie na nie było tak wielkie, że samce pawi chodziły z wyskubanymi kuprami, co je bardzo żenowało. I, jak przed wiekami, mężczyźni stali się strojniejsi i bardziej kolorowi od kobiet. Strój niewieści składał się obowiązkowo z opończy lub/i habitu w ścisłe określonej gamie szarości. Ogół paradował w moro lub w koszulkach z emblematami ukochanych klubów. Kontrolowane zadymy zaspokajały jego élan vital oraz – co ważniejsze – instynkt zabijania. Na wszelki wypadek podczas głównych meczów nad stadionami rozpylano z setek dronów gaz rozweselający. I kończyły się te mecze nie bójką, lecz gromkim śmiechem – bez względu kto komu dokopał.

Rozwody już dawno zdelegalizowano. Kobiety rodziły na potęgę, żeby czym prędzej zaludnić olbrzymie połacie ziem. Dzieci od żłobka do wyższych uczelni pobierały naukę rozdzielnopłciowo. Ponieważ książki we wszelkiej postaci zostały obłożone anatemą, wpajano im na zajęciach to, co tylko ślina przynosiła na język instruktorom. Darwin od dawien dawna stał się synonimem sił szatańskich.

Świątynie pękały w szwach udzielając ślubów 24h na dobę. Próba założenia Kościoła Ateistycznego spaliła rzecz jasna na panewce i została uznana za oznakę dywersji, stłumionej w zarodku. Otoczeni robotami i automatami obywatele świata płci obojga nie musieli harować do siódmych potów, więc z niespożytą energią oddawali się prokreacji. Niekoniecznie czynili to jednak na swojej ojcowiźnie. Trwała bowiem gigantyczna translokacja. Transporty z setkami tysięcy ludzi wyruszały dzień w dzień drogą powietrzną i morską, żeby zaludnić opustoszałe przez obcych ziemie. O kierunku migracji decydował los lub miłe słówko pod adresem Straży Narodowej. I tak cząstka szczęściarzy lądowała na Lazurowym Wybrzeżu, podczas gdy większość musiała zadowolić się Kołymą czy Saharą. Ponieważ mimo wysokiego stanu rodności ciągle brakowało rąk do pracy na surowych ziemiach, niektórzy ministrowie zaczęli przebąkiwać o konieczności reaktywacji niewolnictwa. Postanowiono je wprowadzić mimochodem, bez bicia w dzwony i trąbienia w surmy.

Wojny z obcymi narodami ustały, bo zabrakło wrogów zewnętrznych, choć zdarzały się niekiedy zbrojne utarczki, przykładowo krakowiaków i górali. Traktowano je z wyrozumiałością, podobnie jak okresowe napady kiboli. Chłopaki musiały się przecież wyszumieć. Ich siły można było zresztą użyć w obronie interesów partykularnych, jeśli by zachodziła taka potrzeba. Nie znaczy to jednak, że zaprzestano wyścigu zbrojeń. W każdej chwili można było zwołać pospolite ruszenie, a wtedy lud wyciągał spod łóżek bombki neutronowe i kordelasy. Drony czekały na nich na dachu. Po Pegazach z tupotem kopyt nadciągnęły Baliosy, Ksantosy, a nawet karmione ludzkim mięsem cztery konie ze stajni Diomedesa, wszystkie udoskonalone elektronicznie.

Pisarze wymierali śmiercią naturalną, podobnie jak tłumacze języków obcych i nauczyciele tychże. Odejście tej kasty w niebyt mało który z poddanych zauważył, bo większość Narodu czytała statystycznie mniej niż jedną książkę w roku, zapatrzona w Tubę monomedialną. Aktorzy z nieczynnych teatrów przenieśli się do świata reklam i bezwstydnie epatowali bogactwem.

I tej globalnej sielance zagroził zmasowany najazd Jowiszian. Potworny hałas, jaki wydawały z siebie ich otwory gębowe, czułki i macki, zbudził mnie ze snu. Zlana potem, zerknęłam na kalendarz. Waśnie wybiła północ, rozpoczął się rok 2022. Co za ulga – pomyślałam. Przez pomyłkę wdarłam się przez drzwi prowadzące do następnego stulecia.

Odśpiewałam w duchu Odę do radości. Poczułam się wolna jak ptaszę.

Na nocnym stoliku leżała biografia Stanisława Lema otwarta na 320 stronie.

RENATA GORCZYŃSKA

 

Warto również przeczytać...