fbpx
HOME
Renata Gorczyńska

Urodziny w Paryżu i w Sejnach

W piątek 30 czerwca przypadają kolejne urodziny Czesława Miłosza, już sto dwunaste. Jeśli istnieje jakaś forma komunikacji onirycznej, to muszę donieść na jej podstawie, że jubilat w nadświatach ma się dobrze, występuje na wieczorach autorskich (w snach obserwuję go zza kulisy) i po(d)rywa młode kobiety zasłuchane w jego poezję.

Wiem o przynajmniej dwóch obchodach jego urodzin, ale pewnie będzie ich więcej. Jedne z nich odbędą się w miejscu jego miłosnych udręk w latach młodości, czyli w Krasnogrudzie, gdzie jego ciotka w czasach międzywojennych prowadziła pensjonat dla letników. Tam nastoletni Czesław spędzał wakacje. Jakaś ruda z Warszawy zawróciła mu w głowie, a gdy nieszczęsny ujrzał, jak romansuje z innym, zapragnął niczym Werter się zastrzelić. Na szczęście dla nas wszystkich stary pistolet nie wypalił. Pociecha przyszła z niespodziewanej strony, ale to już inna historia.

A zatem w Sejnach Krzysztof Czyżewski, pisarz, wydawca i animator kultury organizuje jak co roku w sejneńskim Ośrodku Pogranicze urodziny Mistrza. Szczegółów nie znam, ale znając oboje Czyżewskich nie wątpię, że będzie to wieczór magiczny, a raczej kilka dni wypełnionych poezją Jubilata, dyskusjami nad jego twórczością i muzyką. Nigdy tam nie byłam, ale gdy kiedyś dotrę, pójdę nad jezioro Hojny, gdzie przed wojną stała budka służąca za przebieralnię, miejsce sekretnych spotkań Miłosza z krewną imieniem Gabriela. To jej dedykował młody poeta wczesny wiersz Pieśń. Całkiem niedawno odkryłam, że staje się on zrozumiały dopiero wtedy, gdy zmienimy płeć persony na męską.

Drugi wieczór urodzinowy, o którym wiem, odbędzie się w Paryżu, u pallotynów. W tym roku założone przez ojca Józefa Sadzika Centrum Dialogu obchodzi 50-lecie istnienia. Z tej okazji każdego miesiąca są organizowane spotkania poświęcone wybitnym twórcom związanymi z tym niezwykłym miejscem, otwartym na wszelkie przejawy kultury. Już się odbył wieczór pamięci Aliny Szapocznikow, której rzeźba wisi na poczesnym miejscu sali spotkań, koniec czerwca należy do Miłosza, a w dalszej kolejności odbędą się  wieczory  dedykowane Zbigniewowi Herbertowi i Oldze Scherer – pani profesor literatur porównawczych na Sorbonie, a także pisarce i działaczce na rzecz „Solidarności”. Przypuszczam, że wzięto też pod uwagę Jana Lebensteina, którego malowane witraże zdobią salę spotkań u pallotynów. W listopadzie w warszawskim Teatrze Polskim ma się odbyć jubileuszowy wieczór ku czci Centrum Dialogu, jak zaproponował dyrektor teatru Andrzej Seweryn.

Józef Sadzik odegrał twórczą rolę w życiu Miłosza. Za jego sugestią poeta w ciężkim stanie ducha wskutek dramatów rodzinnych przystąpił do tłumaczenia Psalmów, podejmując się w tym celu nauki hebrajskiego. Potem przyszły następne księgi Starego i Nowego Testamentu: Hiob, Księga Rut, Apokalipsa, Ewangelia według świętego Marka. Młodszy od poety o dwadzieścia dwa lata Sadzik, doktor filozofii (pisał dysertację o Heideggerze) był niezwykle pomocny w tych przekładach, wyjaśniając zawiłe kwestie teologiczne i językowe. Napisał też wstępy do Księgi Psalmów i Księgi Hioba, Ziemi Ulro. Obaj stali się z czasem bliskimi przyjaciółmi. Choć widywali się sporadycznie, korespondowali ze sobą z dużą częstotliwością. Ich listy złożone w Beinecke Library Miłosz zastrzegł bodaj na trzydzieści lat, bo zawierają wiele odniesień do spraw rodzinnych.

W jednym z wierszy napisanym w 1981 roku, Poeta siedemdziesięcioletni, autor nazwał siebie teologiem. Jest w tym coś na rzeczy. Rozważania nad chrześcijaństwem, zwłaszcza wczesnym, z jego licznymi schizmami, są osią jego twórczości. Przed Sadzikiem Miłosz zbliżył się z amerykańskim trapistą i myślicielem Thomasem Mertonem, z którym nawiązał korespondencję. Jednak z Sadzikiem łączyła go dużo głębsza wieź. Jego przedwczesna śmierć latem 1980 roku, niecałe dwa miesiące przed ogłoszeniem laurów noblowskich, wstrząsnęła poetą. Wiem to od niego samego, bo we wrześniu tamtego roku przyleciałam do Berkeley na drugą turę rozmów z nim. Miłosz przeczytał mi wtedy z rękopisu swoją elegię Do Józefa Sadzika. Trzeba trafu, że był to jego ostatni wiersz napisany przed przyznaniem mu Nobla.

I tym utworem rozpocznie się wieczór urodzinowy poety przy rue Surcouf. Gospodarze zasugerowali mi, żebym tam opowiedziała o Miłoszu prywatnym i wybrała jego wiersze, które będzie interpretował Olgierd Łukaszewicz. Ułożyłam je pod kątem autobiograficznym. Co mi przypomina pytanie sprzed lat mojej teściowej: „To jaki jest ten Miłosz?”. Wtedy nie umiałam sensownie odpowiedzieć, ale dziś już wiem, co na to odpowiem 30 czerwca.

Poeta, który w swoich wierszach umieszczał personę w kilku miejscach naraz, ma chyba nadal dar bilokacji. Spodziewać się go należy i w Paryżu, i w Krasnogrudzie jednocześnie. I pewnie w wielu innych bliskich mu miejscach.

RENATA GORCZYŃSKA

Warto również przeczytać...