fbpx
HOME
Renata Gorczyńska

Criminale tango

Wrocław raz! – zamówiłam bilet lotniczy ze znacznym wyprzedzeniem, gnana niedającą się zdusić potrzebą. Zelektryzowana wiadomością, że 14 sierpnia wystąpi tam w monodramie pod tytułem The Infernal Comedy John Malkovich, czym prędzej zarezerwowałam bilety w Narodowym Forum Muzyki, imponującej sali koncertowej, cieszącej od kilku lat uszy melomanów. Jak na taką fetę nie były drogie, ale biorąc pod uwagę koszty przelotu, taksówek i biesiad w restauracjach oraz w winnicy Jaworek (gorąco polecam), poszło niemało kasy.

14 sierpnia. Dzień śmierci Miłosza. Nigdy nie odwiedziłam jego grobowca na Skałce, chcąc zachować w pamięci żywego człowieka i nie prosić się u dyżurnego paulina o wpuszczenie do krypty. W życiu pośmiertnym powinien mu towarzyszyć klekot bocianów zbierających się o tej porze na sejmikach w celu ustalenia trasy lotu do ciepłych krajów. I klangor żurawi prężących skrzydła na mokradłach, głośno omawiających, który z nich ustawi się w szpicy. Powinien mu szumieć krzepki dąb – drzewo, z którym tak silnie się utożsamiał. Tymczasem leży w kamiennej niewoli, głuchy na muzykę natury.

Toteż Malkovich we Wrocławiu w 18. rocznicę śmierci poety wydawał mi się godną alternatywą. Zresztą nie lubię ceremoniałów związanych ze śmiercią. To tak, jakby składać hołd tej największej w dziejach terrorystce. Na dodatek miasto wypiękniało od mego ostatniego pobytu. Nad Odrę na wszelki wypadek nie zajechałam, choć Ostrów Tumski ciągle ujawnia nowe arterfakty ze średniowiecza. Odrestaurowane kamienice i nowe gmachy błyszczą zdobnymi tynkami w żarliwym słońcu, które za nic ma liście drzew. Bezlitośnie je przepala, zamieniając w suche strąki.

Lubię czesać wzrokiem tłum zmierzający na koncert do filharmonii. Z jakiegoś powodu zamiłowanie do muzyki idzie w parze ze stylowym ubiorem, niebanalną urodą młodych kobiet, rzeźbiarskimi głowami dojrzałych mężczyzn. Zdarzają się też oryginały. Wypatrzyłam w foyer NFM faceta w średnim wieku w szortach i gumiakach po kolana, jakby właśnie wrócił z nieudanego ze względów oczywistych połowu ryb. Dominowała jednak czerń w wydaniu mini i maxi. Sala była wypełniona po brzegi.

Fot. Archiwum NFM

Na estradzie rozsiadła się barokowa orkiestra w składzie polsko-austriackim pod batutą Martina Haselböcka. Gdy wybrzmiała uwertura, z prawej kulisy wysunął się On – w białym lnianym garniturze i czarnej koszuli. Powitał podekscytowaną publiczność paroma zdaniami wypowiedzianymi z silnym akcentem niemieckim. Zdjął marynarkę, człapiącym krokiem dotarł do stolika z laptopem. Już nie był Johnem Malkovichem, lecz Jackiem Unterwegerem, austriackim seryjnym mordercą, postacią niestety autentyczną, skazanym na dożywocie za morderstwo osiemnastolatki. Ten typ spod ciemnej gwiazdy (owoc chwilowego związku wiejskiej dziewczyny z amerykańskim żołnierzem) i sprawny uwodziciel przyswoił sobie w więzieniu sztukę pisania tekstów o tematyce kryminalnej, obficie korzystając z własnych doświadczeń. Za dobre sprawowanie wyszedł po piętnastu latach odsiadki, także dzięki wstawiennictwu siedmiuset intelektualistów uwiedzionych jego piórem i stał się wziętym pisarzem. Szybko wrócił do swego ulubionego procederu. Pisał niewątpliwie z autopsji, co przypomina inną głośną sprawę z Wrocławia, gdy pewien autor opisał w powieści popełnioną przez siebie zbrodnię i w końcu wylądował za kratami. Mordercy, zwłaszcza seryjni, lubią sobie zatrzymać jakąś pamiątkę po swoich ofiarach. Niektórzy idą dalej i chlubią się swoimi zbrodniami w napisanych przez siebie książkach. Podejrzana to literatura.

Kobiety, które Unterweger dusił ich stanikami, reprezentowały na scenie dwie wybitnej urody śpiewaczki, wykonując arie z oper Mozarta, Haydna, Vivaldiego, sopranistki Chen Reiss z Izraela i Susanne Langbein z Austrii. Zastanawiało mnie, dlaczego reżyser oraz autor sztuki Michael Sturminger z podtytułem Confessions of a serial killer wybrali właśnie taką muzykę towarzyszącą cynicznej spowiedzi potwora. Przyszło mi do głowy, że bardziej pasowałyby tu szorstkie songi Brechta / Weilla, ale szybko pojęłam, że to zderzenie harmonijnego baroku z ohydą postępków polega na prawie kontrastu. Śpiewaczki uosabiały piękno i kruchość ofiar. Malkovich jako Unterweger pokazał na scenie, jak się to robi. Nieszczęsne sopranistki lądowały na podłodze w jego śmiertelnym uścisku.

Malkovich, którego pamiętna rola wicehrabiego de Valmont w Niebezpiecznych związkach, adaptacji skandalizującej powieści Pierre’a Choderlosa de Laclos wydanej kilka lat przed wybuchem Rewolucji Francuskiej, tym razem wcielił się na scenie w człowieka z dołów społecznych, który awansował w hierarchii dzięki morderstwom. Stał się sławny, i o to mu chodziło. Dziwaczna jest nasza zbiorowa fascynacja zbrodnią. Wystarczy wymienić niezliczone seriale i filmy, w których krew tryska z ekranu, a giwera stała się nachalnym rekwizytem. Dochodzi nawet do mimowolnego zabójstwa na planie filmowym, gdy aktor zamiast z atrapy mierzy naładowanym rewolwerem i kładzie trupem operatorkę. Któż nie ogląda bezsenną nocą wyspecjalizowanych kanałów z paradokumentami o zbrodniach.

Popularność kryminałów sprawiła, że mamy już nowe pokolenie polskich autorów zajmujących się wyłącznie tą tematyką. Joe Alex poszedł do lamusa. Ba, istnieją nawet nagrody literackie w tej dziedzinie. Czytelników pochłania taka lektura bez reszty, choć rozwiązanie zagadki „kto zabił?” na ogół rozczarowuje, bo jest skutkiem celowego kluczenia i mylenia tropów przez piszącego. Co tak wciąga w morderstwie na stronicach książek? Tu rozstrzał jest ogromny – od Hamleta, Otella, Makbeta do podrzędnego pocketbooka, porzuconego po przeczytaniu w wagonie. Wyznaję to z poczuciem winy, bo we wczesnej młodości szlifowałam angielski na powieściach Agathy Christie i w ten sposób moje słownictwo wzbogaciło się o czasowniki w rodzaju udusić, zasztyletować, zastrzelić, utopić. A i teraz niekiedy rzucam okiem na serial Poirot z niezrównanym Davidem Suchetem i wysmakowanymi wnętrzami. Jakby było mało zła w świecie obecnego w każdym przekazie newsowym.

Ostatnio raczę się przy śniadaniu kryminałem autorstwa Michała Witkowskiego pod tytułem Tango. Rzecz dzieje się na początku lat trzydziestych w mieście N*** na kresach, nieopodal pól naftowych i dotyczy pościgu za seryjnym mordercą ofiar ze środowiska homoseksualnego. Autor głośnego Lubiewa obficie cytuje teksty szlagierów, owych tytułowych tang. Bez wątpienia sięgnął do ówczesnej prasy, by odtworzyć klimat epoki. I to mu się udaje. A jednak karcę się w duchu za tę lekturę, podobnie jak za powieści wrocławianina Marka Krajewskiego. Ta fizjologia naśladująca Emila Zolę, ten natrętny naturalizm, ten opis nędznych knajp z nieodzownym czkaniem i sikaniem. Po prostu Criminale tango.

Ale cóż – Unterweger ustami Malkovicha mówi wprost, jak osiągnął ciemną sławę: wydawcy wyrywali sobie jego maszynopisy opartych na nagich faktach powieści kryminalnych, wietrząc w nich świetny interes.

PS. Miłosz nie napisał wprawdzie kryminału, jak to uczynił tuż przed wojną Gombrowicz, drukując go w odcinkach w jednej z gazet, ale wspomina, że zaczytywał się w jego niedokończonych Opętanych.

RENATA GORCZYŃSKA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek