Dziś, gdy Ukraińcy bohatersko bronią wolności i Kijowa przed agresorami, nasze myśli są z nimi. Jest w Polsce tradycja przyjaźni z Ukrainą, której w XX wieku patronują m.in. Stanisław i Jerzy Stempowscy, Stanisław Vincenz, Jerzy Giedroyc, Juliusz Mieroszewski, Józef Łobodowski, Leopold Buczkowski.
W dwudziestoleciu międzywojennym stosunek większości Polaków i państwa polskiego do Ukraińców nacechowany był nacjonalizmem. Nawet federacyjny program Piłsudskiego z roku 1920 zakładał dominującą rolę Polski. „Głusi na głos rozsądku – pisał Jerzy Stempowski – zaślepieni nacjonalizmem, Polacy dwudziestolecia zawiedli cudze i własne nadzieje”. Dopiero katastrofa wojenna i utrata suwerenności skłoniły Polaków do przemyślenia ich stosunku do Ukraińców. Nie wszystkich było na to stać, najdojrzalsze stanowisko wypracowane zostało w środowisku „Kultury” paryskiej, którą kierował Jerzy Giedroyc. Program Giedroycia formułował z jego inspiracji Juliusz Mieroszewski. W 1973 roku pisał: „Naszym zadaniem – i to niemałym i oby nie syzyfowym – jest oczyścić pole z upiornych błędów, które umożliwiły Rosji ujarzmienie naszych narodów. Polska i Ukraina obejmuje obszar niemal miliona kilometrów kwadratowych z ludnością około 80 milionów. Nie ma żadnych obiektywnych powodów, by 80 milionów Europejczyków – zamieszkujących jeden z najbogatszych obszarów naszego kontynentu – było pozbawionych elementarnych praw, które są udziałem obywateli Ugandy czy Tanzanii. Pierwszym punktem polskiej polityki wschodniej winno być uznanie prawa do samostanowienia i niezależnego bytu państwowego wszystkich narodów ciemiężonych przez Sowiety. Z polskiego punktu widzenia w szczególności ów punkt dotyczy Ukraińców, Białorusinów i Litwinów”.
Na łamach „Kultury” po raz pierwszy w polskiej myśli politycznej pojawił się postulat partnerstwa Polski z jej wschodnimi sąsiadami na równorzędnych zasadach, z zachowaniem granicznego status quo i wyrzeczeniem się roszczeń terytorialnych. Oznaczało to wspólne dążenie do wyzwolenia się spod imperialistycznego dyktatu Moskwy i dołączenie do grona demokratycznych państw Europy. Narody, które uniezależnią się od Rosji – powtarzał Giedroyc – mogą zapewnić sobie bezpieczeństwo tylko w ścisłym związku politycznym i gospodarczym ze sfederowanymi narodami całej Europy.
Jednocześnie Giedroyc przestrzegał przed rusofobią i próbami odepchnięcia Rosjan od Europy. Dziś nie zapominajmy o tysiącach Rosjan demonstrujących na ulicach Moskwy, Petersburga i innych miast przeciw Putinowskiej agresji.
ANDRZEJ ST. KOWALCZYK