Czechow debiutuje opowiadaniem List do uczonego sąsiada, ogłoszonym 9 marca 1880 w moskiewskim tygodniku satyrycznym „Striekoza” (Ważka). Zapowiedź druku przeczytał dwa miesiące wcześniej, w drugim numerze pisma, w rubryce „Skrzynka pocztowa”, gdzie publikowano odpowiedzi autorom nadesłanych tekstów: „Wcale niezłe. Rzecz zamieścimy. Przesyłamy błogosławieństwo na dalszą drogę szermierczą”.
W pierwszym utworze Czechowa można znaleźć wiele z tego, co będzie cechować jego późniejszą twórczość. List do uczonego sąsiada stanowi pod względem gatunkowym parodię, formę literacką często spotykaną w pismach satyrycznych, lecz parodia Czechowa jest szczególnego rodzaju: autor nie sparodiował ustalonej konwencji literackiej czy maniery stylistycznej jakiegoś pisarza; sparodiował własnego dziadka Jegora Czechowa tudzież swego stryja Mitrofana, jako że obaj lubili pisać w listach o rzeczach błahych stylem podniosłym. Czerpanie inspiracji do pracy literackiej z życia stanie się trwałą praktyką pisarską Czechowa, czego oczywiście nie należy rozumieć jako kopiowania rzeczywistości; osobowość twórcza Czechowa przywodzi na myśl piec alchemiczny, w którym pospolity, życiowy opał przetapia się w literackie, czyste złoto (w pierwszych latach kariery pisarskiej w metale nieco mniej szlachetne). Weźmy choćby taki drobiazg, jak przyimek „oprócz”, stosowany w funkcji wykrzyknika przez subiekta Poczatkina w opowiadaniu Trzy lata(1895). Gdy Poczatkin nie chciał, żeby mu się sprzeciwiano, wyciągał przed siebie prawą rękę i mówił kategorycznie: „Oprócz!”. O dziwo, wszyscy rozumieli, co ma na myśli. Ósmego listopada 1882 roku Czechow w liście do swego brata Aleksandra użył tego samego słowa w tej samej funkcji i obaj wiedzieli, o co chodzi – tak mówił poznany przez nich niegdyś subiekt z Taganrogu. W opowiadaniu to słowo „z życia wzięte” nie tylko wnosi komizm; po latach, gdy w pamięci czytelnika zaciera się treść utworu, tkwi w niej uparcie absurdalne i sensowne zarazem „oprócz!”.
Po parodię jako chwyt literacki Czechow będzie sięgał wielokrotne, zwłaszcza we wczesnej fazie twórczości. Sparodiuje Jules’a Verne’a, Alphonse’a Daudeta i Victora Hugo, którego Dostojewski cenił tak bardzo, że Nędzników wynosił ponad Zbrodnię i karę. Co oznacza zamiłowanie do parodii, widoczne nawet w prywatnych listach, szczególnie do brata, Aleksandra? Skoro parodia to przede wszystkim rodzaj stylizacji, wolno widzieć w jej częstym stosowaniu swoiste ćwiczenie stylistyczne, doskonalenie rzemiosła, naukę mówienia wieloma językami – ale nie tylko, bo stylizacja ma na celu ośmieszenie cudzego stylu, komiczne jego wyjaskrawienie, co niekiedy prowadzi do zastąpienia zużytych form nowymi; bywa zatem parodia nowatorstwem, siłą nadającą historii literatury nowy kierunek.
Przyjrzyjmy się bliżej komizmowi młodego Czechowa. Czy nie jest on tej samej albo podobnej natury, co nieposkromiona skłonność do śmiechu młodego Adriana Leverkühna, bohatera Mannowskiego Doktora Faustusa? Czy młodzieńcze humoreski Czechowa nie przywodzą na myśl groteskowych powiastek Gogola? Czy byłby to zatem rodzaj widzenia we wszystkim aspektu komicznego, jakby do oka pisarza wpadł odłamek krzywego lustra? Czytając debiutancki utwór Czechowa, trudno zachować powagę; wierutne głupstwa głoszone z niezachwianą pewnością śmieszą nas, ale śmieszą dopóty, dopóki czytamy opowiadanie z perspektywy zadowolonego z siebie widza: ignorancja Siemi-Bułatowa w zderzeniu z naszą wiedzą wprawia nas w dobry nastrój, przesuńmy jednak punkt widzenia, stańmy się Semi-Bułatowem – o co nietrudno, przecież nasza obecna wiedza dla ludzi żyjących za dwieście lat będzie stekiem bzdur – a śmiech ustąpi miejsca smutkowi. Tak samo ma się rzecz z innym opowiadaniem: Dwa zające gonisz, żadnego nie złapiesz. Stoimy obok wydarzeń – śmiejemy się; uświadamiamy sobie, że opisana historia stanowi egzemplifikację powszechnego prawa, któremu i my podlegamy – smutniejemy. Być może Czechow szybko dostrzegł ten dualizm zjawisk: każda rzecz w swojej pełni ma określoną cechę i jej przeciwieństwo. Smutek zjawisk odsłania się przed nami, kiedy naśmiejemy się z czegoś do syta, gdy wyczerpiemy komiczny potencjał danego zjawiska.

Osip Braz „Portret Czechowa”
Śmiech Czechowa nie jest zatem bezduszny, przeciwnie, zawsze jest podszyty nieokreślonym zrazu smutkiem, który z czasem przyjmuje postać serdecznego, tkliwego – ale nie ckliwego! – współczucia. Jak więc Czechow skłania nas do płaczu? Tak się składa – a decyduje o tym chronologia publikacji – że ostatni w prezentowanych Utworach wybranych Czechowa utwór prozatorski także ma formę listu i jest jednym z najbardziej wzruszających tekstów autora Trzech sióstr. To list młodego chłopca, kaleki, do starszej od niego kobiety, którą darzy nieskrywanym, czystym uwielbieniem. Szlachetność serca chłopca zostaje zderzona z obojętnym, zimnym biegiem zdarzeń, wskutek których chłopiec nie może chodzić. Najsilniej wzrusza pokora Ignatija, który nie skarży się na niesprawiedliwe wyroki losu; bywa nawet szczęśliwy, gdy zatapia się w literaturze lub łudzi się nadzieją na spacer. Ponownie mamy do czynienia z pełnią zjawiska, tyle że tym razem dostrzegamy najpierw urągające naszemu poczuciu sprawiedliwości nieszczęście, a potem powoli przebija się przez tragizm życia pocieszenie: rewersem nieszczęścia bywa szczęście; cóż z tego, że za cenę iluzji? Odczucie szczęścia jest prawdziwe. „Życie jest dobre – przekonuje siebie i adresatkę listu chłopiec. – To prawda, ciężkie jest, szybko mija, ale jakie jest bujne, mądre, różnorodne, ciekawe, jakie niesamowite! Trawnikow zatruwa się tęsknotą za nieśmiertelnością i wieczną błogością, a ja nie jestem tak chciwy i mnie całkiem wystarczy to krótkie, maleńkie, ale piękne życie”.
To ważny w dorobku Czechowa utwór: to rozmowa Czechowa-pisarza z Czechowem-lekarzem; pierwszego reprezentuje chłopiec Ignatij Basztanow, drugiego doktor Trawnikow. Rozmowa ta rozpoczęła się u progu literackiej kariery Czechowa, gdy studiował medycynę i pisywał humoreski do pism satyrycznych. Jako przyszły lekarz Czechow musiał zaznajomić się z dziełem Wstęp do medycyny eksperymentalnej (1865) francuskiego fizjologa Claude’a Bernarda, gdzie przeczytał między innymi: „Nowe obserwacje medyczne są zazwyczaj przypadkowe i gdy chory cierpiący na nieznaną jeszcze chorobę zgłasza się do szpitala lub przychodzi poradzić się do lekarza, jest to również czysty przypadek. Ale w ten sposób botanik znajduje na polach rośliny, których dotąd nie znał, również za sprawą przypadku astronom zauważa na niebie planetę, której istnienia nie podejrzewał. W takich okolicznościach inicjatywa lekarza polega na tym, aby dostrzec i nie przeoczyć faktu, który podsunął mu przypadek, i zasługa jego sprowadza się do dokładnego zaobserwowania faktu”. Ten aspekt metody twórczej Czechowa spostrzegł jako jeden z pierwszych Stanisław Brzozowski, który w szkicu Antoni Czechow orzekł, iż tytuł książki o Czechowie mógłby brzmieć: „Człowiek, który chciał być widzem”. Dla Brzozowskiego nie ulega wątpliwości, iż uważny obserwator tudzież wścibski widz musi być smutny, bo życie jest złe, a szczęście i radość wynikają jedynie z zaślepienia – stąd Czechowowski smutek, nawet w humoreskach.
U progu kariery lekarskiej Czechowa stał Claude Bernard, u początków jego drogi pisarskiej Émile Zola – jako propagator idei powieści naturalistycznej, idei będącej przeniesieniem naukowej koncepcji Bernarda na grunt literatury. W studium Powieść eksperymentalna (1880) Zola pisał: „Nie sposób wyobrazić sobie chemika pomstującego na azot za to, że nie nadaje się do oddychania, albo też odnoszącego się z czułością do tlenu z wręcz przeciwnych pobudek”; Czechow zaś w liście do Marii Kisielowej z 14 stycznia 1887 roku broni swego Grzęzawiska, piętnowanego przez adresatkę za to, że ukazuje głównie „kupę gnoju”: „Dla chemików nie ma na ziemi nic nieczystego. Literat powinien być tak samo obiektywny jak chemik, powinien się wyzwolić z ciasnego subiektywizmu i wiedzieć, że kupy gnoju odgrywają w pejzażu bardzo szacowną rolę, a złe namiętności są tak samo właściwe życiu jak dobre”.

Nie tylko forma Listu do uczonego sąsiada jest ściśle związana z życiem, jako że – przypomnijmy – parodiuje styl pisania listów członków rodziny; także treść, wymowa ideowa owego listu jest znamienna dla całej drogi pisarskiej Czechowa. Pochylmy się z uwagą nad z pozoru błahym, ostatnim zdaniem opinii redaktora „Striekozy”: „Przesyłamy błogosławieństwo na dalszą drogę szermierczą”. Autorem tego – anonimowego w tygodniku – przesłania był Ippolit Wasilewski, który pisząc o „drodze szermierczej”, miał na myśli obrany przez młodego autora model twórczości, twórczości walczącej z zacofaniem, ciemnotą, obskurantyzmem, biedą, cierpieniem, złem w każdej postaci. Powodem do przesłania błogosławieństwa była postać ojca Gierasimowa, prawosławnego duchownego, na którego powołuje się narrator, ilekroć głosi niedorzeczne poglądy. Już w pierwszym utworze Czechow zderzył ślepą wiarę z oświeconą wiedzą, bezrozumny nawyk z rozumną zmianą na lepsze, religię z nauką. W przyszłości skrzyżuje na tym polu szpady między innymi z Lwem Tołstojem, czego dobrym przykładem jest list Czechowa do Aleksieja Suworina z 27 marca 1894: „Tołstojowska etyka już mnie nie wzrusza. Od dzieciństwa uwierzyłem w postęp i nie mogłem nie uwierzyć, ponieważ różnica między okresem, kiedy łojono mi skórę, a tym, kiedy przestano łoić, była olbrzymia. […] Zwykła logika i poczucie sprawiedliwości mówią mi, że w elektryczności i parze jest o wiele więcej umiłowania człowieka niż w ascezie i niejadaniu mięsa”. Tak Czechow mówił i pisał, gdy nad pisarzem górę brał lekarz, lecz są utwory, jak choćby Czarny mnich, gdy do głosu dochodzi pisarz, świadom, jak ważną część ludzkiej osobowości stanowi pierwiastek irracjonalny.
Poświęciłem tyle uwagi debiutanckiemu tekstowi Czechowa, bo zawiera on – niczym ziarno – wiele z tego, co później rozrośnie się do imponujących rozmiarów: głęboki, ale nienarzucający się uwadze czytelnika autobiografizm; twórczość jako pasję, powinność moralną i sposób zarobkowania; owocny dla literatury sojusz pisarza z lekarzem – Czechow mawiał, że medycyna to jego żona, a literatura to kochanka.
ROBERT PAPIESKI
Fragment posłowia do: Anton Czechow, „Utwory wybrane”, t. 1–6, wybór i opracowanie Agnieszka i Robert Papiescy, seria Biblioteka Klasyków, Warszawa, PIW, 2025.
Aby zamówić kliknij – tutaj