fbpx
HOME
Wojciech Karpiński

Strona z dziennika: Berlin

Wojciech Karpiński przez kilkadziesiąt lat prowadził dziennik, liczy on wiele tysięcy stron. Jego niewielki fragment Karpiński ogłosił jako książkę „Obrazy Londynu” (Warszawa, Zeszyty Literackie, 2014). Przy okazji czwartej rocznicy śmierci Wojciecha Karpińskiego przedstawiamy stronę z dziennika poświęconą Berlinowi.

Redakcja

1996, Paryż. Fot. Bohdan Paczowski

Poniedziałek, 14 lipca 97

Wczoraj nie tylko nie pracowałem nad słowem wstępnym do Prywatnej historii wolności, lecz wciągnięty w lektury-ucieczki i pogrążony w myślach poszedłem spać późno nawet jak na mnie. Było już zupełnie jasno. Nie wyłączyłem telefonu i wyrwał mnie z łóżka trochę po 12.00 telefon z „Tygodnika Powszechnego”: czy nie napisałbym czegoś (termin do połowy sierpnia) do „Kontrapunktu”. […] Numer o miastach. O miejscach, kawiarniach, o prywatnej geografii miasta. […] Czasu nie mam. Temat jednak jest mi wyjątkowo bliski: przygotowuję książkę o Berlinie. Nie mogę się zobowiązać. [….]

Postaram się napisać Spotkania z Berlinem, rodzaj szkicu do przedmowy do Ptaków nad Berlinem. Już mnie to trochę podnieciło i zamiast pracować nad wstępem do P.H.W….

Mógłbym zapowiedzieć książkę i opisać przechadzkę po Berlinie, rundę autobusem 100 Zoo–Alexanderplatz i S-Bahnem Alexanderplatz–Zoo. Opisałbym wcześniejsze spotkania z Berlinem. W 1963 lądowałem lecąc do Paryża. W 1969 jechałem do Paryża pociągiem. W Berlinie dowiedzieliśmy się, że amerykańscy astronauci powrócili na ziemię z wyprawy na Księżyc (czy nie było to 22 lipca?), w kilka dni potem dowiedziałem się w Paryżu, że Witold Gombrowicz nie żyje. W 1977 pojechałem po raz pierwszy do Berlina Wschodniego, nie dostawałem wtedy paszportu, a miałem wkładkę paszportową i mogłem wykupić dewizy (dzisiaj na szczęście te pojęcia są niezrozumiałe). Spotkałem się z przyjacielem, który w 1968 musiał wyjechać z kraju. Chodziliśmy po Unter den Linden. Byliśmy w Muzeum Pergamońskim, wystarczyło się odrobinę oddalić w bok w którąś z przecznic, aby ponurość miasta uderzała, było tam smutniej niż w smutnych dzielnicach Warszawy. Żegnaliśmy się na Friedrich Bahnhof, ludzie śpieszyli się, aby zdążyć przed 24.00. […] Na końcu Unter den Linden, przed Pariser Platz, był szlaban, tylko do tego punktu można było się zbliżyć. Patrzyłem na Bramę Brandenburską, uderzyła mnie wielość królików na Pariser Platz i koło Bramy, kiedyś serca Berlina. Teraz było to miejsce zupełnie wyludnione i pustkę wykorzystywały króliki z Tiergartenu. W 1980 wracałem z Paryża pociągiem i zatrzymałem się na trzy dni w Berlinie Zachodnim, oglądałem po raz pierwszy Dahlem.  W 1987 w lutym poleciałem do Berlina na spotkanie z przyjacielem z Warszawy, obaj byliśmy w Berlinie Zachodnim. W 1991 byłem w Berlinie już zjednoczonym. Odtąd starałem się jeździć do Berlina z Warszawy za każdym pobytem w Polsce, dwa razy do roku mniej więcej.

Po raz pierwszy jasno ujrzałem planowaną książkę o Berlinie stojąc przy Bramie Brandenburskiej i patrząc na jedno drzewko i na puste pole ciągnące się daleko aż za Potsdamer Platz. I potem, gdy nieraz wracając z barów przejeżdżałem przez Fuggerstraße, gdzie Gombrowicz leżał przez dwa miesiące, przez Tiergarten aż do Hansaplatz, często spod kół czmychały króliki. Myślałem wtedy o wierszu Miłosza o zającu, myślałem o Gombrowiczu, myślałem o duchach nawiedzających mnie w tym mieście, przecież nie pięknym jak Paryż, czy Wenecja, czy Rzym czy Florencja, nie będącym takim spiętrzeniem energii jak Nowy Jork. W Berlinie fascynowała mnie domagająca się odczytania pustka tam, gdzie kiedyś był ruch i znów będzie, fascynowały mnie duchy tego miasta, nieobecność, brak, spokój podszyty trwogą, niepamięć zasłaniająca pokłady pamięci. Nic mnie nie odrywało od śledzenia moich zwidów. Berlin do mnie mówi w czasie teraźniejszym, ale teraźniejszość w tym mieście nie jest dla mnie najważniejsza. Może dlatego właśnie, że nie przygniata, może dlatego czytam w Berlinie z zainteresowaniem wiele historii dziejących się w różnych czasach. Berlin do mnie mówi, jest tłem, osnową, wątkiem ważnych opowieści.

A dla Polaków, jak sądzę, jest rzeczą szczególnie istotną, i będzie ważne coraz bardziej, aby nauczyć się czytać w Berlinie na własną rękę, aby wsłuchać się w jego mowę. De te fabula narratur, do mnie o mnie mówi to miasto, jeśli nauczę się w nim czytać. […]

Cóż, przez pewien czas myślałem o Berlinie, następnie sięgnąłem po Arrabala o El Grecu Le frénétique du spasme, przeglądałem go już wczoraj wieczorem, chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Włochu Francisco Preboste, z którego Arrabal robi kochanka El Greca, sięgnąłem po Antoninę Vallentin El Greco (nawet ciekawe, nigdy tego dokładnie nie przeczytałem, nawet chyba przed laty omalże czterdziestu…), po św Jana od Krzyża… Znów czas zbiegł.

Zadzwonił Bohdan Paczowski. Sceptycznie się wyrażał o moim pomyśle dania drogi z Solitude Hoppera (lewej części obrazu) na okładkę W Central Parku. Nie ma w swoich albumach Shakespeare o zmierzchu, widoku Central Parku, ale bezlistnego, i o barwach przygaszonych – myślałem i o tym na okładkę. Sam zaproponował trzy: Manhattan Bridge, Drugstore (z napisem „Prescriptions Drugs”, z Bostonu) oraz House at Dusk. Przesłał mi fax tych obrazów, lecz nie można na nim niczego zobaczyć. Obejrzę te obrazy w księgarni w jakimś albumie, a sam wyślę może Paczowskim kolorowy xerox Shakespeare’a o zmierzchu.  […]

WOJCIECH KARPIŃSKI

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek