Kobietom
Strojne w broń Artemidy, zwinne Amazonki,
były przeciw ciemności jakimś rozwiązaniem.
Kiedy strop się zapalał jakby był ze słomki,
gdy miedź się roztapiała, pękały wiązania,
gdy noce nadchodziły zimne i surowe
zachwycały je ślady drobne, turkusowe
na stygnących posadzkach. Patrzyły zdumione
na ten cud, splot chemiczny, z brązu wysączone
kolory. W każdej bitwie umiały zobaczyć
ślad czułości, zew piękna, znak przeciw rozpaczy.
Także dzisiaj w piwnicy, wśród trupów, przy drogach,
w prowizorce szpitali, w szybkim proshu Boha,
niosą wojnie i winie niepojętą łaskę:
miękki lok, złote runo ukryte pod kaskiem.
Warszawa, 24 lutego 2023
W październiku spędziliśmy z Jankiem kilka dni w Rzymie. Dni były upalne, spacerowaliśmy więc długimi godzinami brzegiem Tybru na Zarzecze, łaziliśmy po opisanym przez Iwaszkiewicza niekatolickim cmentarzu artystów i cudzoziemców, włóczyliśmy się po wąskich uliczkach zaglądając do kościołów w poszukiwaniu kolejnego Caravaggia i piliśmy wino na Campo dei Fiori. W powietrzu unosił się zapach opadających liści i żołędzi, moczu i świeżego chleba, kawy, kwitnących słodkich akacji i pieczonych kasztanów. Jednym słowem robiliśmy w Rzymie to, co robią wszyscy turyści, a więc niezbyt odkrywczo, ale z zapałem wydeptywaliśmy także ścieżki wokół Forum Romanum. I wtedy Janek opowiedział mi historię o barbarzyństwie i o przypadkowym pięknie, o bazylice strawionej przez pożar i o turkusowych plamach na posadzce. Ta opowieść Janka, którą poniżej przytaczam tak, jak ją usłyszałam, a właściwie jak ją na moją prośbę spisał, wróciła do mnie kilka dni temu, gdy oglądając reportaż z Ukrainy o walczących dziewczynach–żołnierkach, zobaczyłam twarz jednej z nich – jak z Botticellego – i miękki lok, który wysuwał się spod hełmu. Piękno na wojnie, wśród rzezi i barbarzyństwa. Turkusowe plamy na starożytnych posadzkach po stopionych monetach. Turkus zawsze kojarzył mi się z pięknem. Jeden z najdawniej wydobywanych kamieni ozdobnych, ceniony przez wieki za swą intensywną barwę w odcieniach błękitu i zieleni, w zależności od proporcji domieszek miedzi i żelaza albo bardziej niebieski, albo bardziej zielony. Turkus to kolor bizantyjskich mozaik, skrzydło zimorodka i turkusowe kreski namalowane na oczach Kretenek na freskach z Knossos, a także na powiekach współczesnych dziewcząt. Ale piękno pojawiające się tam, gdzie nikt się go nie spodziewa, tam, gdzie być go nie powinno, jest, jakby powiedział Mandelsztam, chociaż przez chwilę „zasłoną rzuconą na otchłań”.
A oto wspomnienie Janka z marca 1980 roku, które mi opowiedział przy ogrodzonym już dzisiaj Forum Romanum.
Tak zwane Triduum Paschalne w roku 1980 spędzałem w Rzymie razem z moimi rodzicami, siostrą Anią i Isią, a także z Piotrem, który dojechał do nas z Madrytu, gdzie był na stypendium. Paweł nie dostał wtedy paszportu. Byli z nami wtedy także Agata Wolicka, wówczas asystentka prof. Jacka Woźniakowskiego (Historia Sztuki KUL) oraz Edward Zwolski, profesor historii, znawca starożytności, z KUL, mój ówczesny Mistrz i wykładowca. Zwiedzaliśmy wspólnie m.in. Forum Romanum, po którym – o ile pamiętam – można było chodzić swobodniej niż dzisiaj. Podczas długiego spaceru od Łuku Tytusa w stronę Kapitolu zawędrowaliśmy w miejsce, gdzie wznosiła się kiedyś Basilica Aemilia…
Pamiętam, że weszliśmy na posadzkę świątyni. Edek (byłem z nim na Ty, zapraszał mnie do siebie do domu, m.in. na egzamin w połowie semestru. Wychodziliśmy we dwóch na dach kamienicy i czytaliśmy „Narodziny tragedii” Nietzschego. Z tej lektury zdawałem egzamin. Pamiętam do dzisiaj wszystkie uwagi i sugestie Edka…) opowiedział o historii bazyliki i o tym, że spalili ją Wizygoci w 410 roku. W pewnej chwili schylił się i pokazał turkusową plamę na kamiennej, potrzaskanej posadzce. Tych plamek było więcej… Zapytał, czy wiemy, co to za plamy… Nie mieliśmy pojęcia. Były to ślady po stopionych pod wpływem wysokiej temperatury monetach z brązu rozsypanych na posadzce przez kogoś, kto uciekał w popłochu z palącej się świątyni…
ANNA PIWKOWSKA