Dzisiaj za oknem rozprostowują się z pąków pierwsze liście grabów, porywisty, zimny wiatr spycha na stromy dach kościelny stado kawek, przez plac szybko przechodzą ludzie, spieszą się, bo marzną. Patrzę na nich z nieufnością i z ufnością.
Jedni dopuszczają w sobie do głosu to, co w nich małe, a nawet najmniejsze, najmarniejsze – inni, co w nich większe, co umie sprostać próbie. Ale w pierwszych tkwi także jakaś cząstka lepsza, jak gorsza tkwi w drugich, a co tkwi w uśpieniu, może przecież zostać obudzone. Których jest ogromna większość, to oczywiste. Ale niezbyt ważne.
Taki oto świat mam dziś za oknem – taki będzie mi kiedyś odebrany. Jeszcze są tu Najbliżsi: jedni w pobliżu, inni oddaleni. Jeszcze są Many tych Bliskich „umarłych od wieku”, z którymi czuję się związany. I jeszcze jest wysoki eter nad głową, a dopiero to jest ważne, jeśli mam rosnąć wzwyż, jak drzewo. Z tym wszystkim trzeba się będzie rozstać prędzej czy później – to prawda. Ale czym to ostatecznie, co wokół, jest dla mnie? Czymś bądź co bądź obcym? Czy jednak czymś bliskim?
Mniejsza o mnie – to trzeba uściślić. Nie jestem tylko sobą, jestem też każdym z nas. I to, co jeszcze można tutaj dodać, mógłby – i powinien by – w gruncie rzeczy dodać od siebie każdy z nas. Mniejsza też o dziś, skoro to Dziś jest zarazem naszym Zawsze. Ten świat za oknem, dziś wyszarzały i jakby ogołocony, jest tyleż obcy lub tyleż bliski, ile obcości lub bliskości sami w nim się doszukamy. Jeśli jednak wydaje się, że brak w tej szarzyźnie ładu, sensu, wartości, to czas ostrzec siebie. Uciec choćby do starożytnych, przypomnieć sobie na przykład przestrogę Salustiusza: Intra moenia atque in sinu Urbis sunt hostes – w obrębie murów, w środku Miasta są ci nieprzyjaciele. To we mnie zagnieździł się bezład i bezsens, to mnie pogubiły się wartości. Świat za oknem jest taki, jaki powinien być: nienaruszony, bezmierny, mieszczący w sobie wszystko, co możliwe. Radość życia również, nie tylko życia dotkliwości. Jeśli więc komuś na radości życia zależy, to będzie ją miał. Z nią w sobie może udaje się odrywać stąd lżejszym lotem.
Upomnieliby w tym miejscu starożytni: „Dopóty kula istnieje, dopóki jest okrągła”. Dopóty ci potrzebna radość życia, dopóki ci się nie rozkruszy. Zastanów się, jak wygląda druga strona rzeczy, wyobraź sobie, czym jest życie w nieszczęściu, w chorobie, w niedołężnej starości. Rozważ to, jeśli czujesz się na siłach.
No tak. Każdemu została dana jego miara. Tyle może więc wiedzieć o dotkliwościach życia (bądź o jego radościach), ile potrafi dowiedzieć się na swój sposób. Poznanie, wtajemniczenie w los korzysta z takich dróg, jakie mu przypadły. Ale jeśli nie gubi uważnego skupienia, to gdzieś dotrze. Dotrze, dokąd zdoła. Tam, dokąd inni docierają drogami odmiennymi. I pewnie swego związania z życiem przy tym nie utraci.
Marek Aureliusz, kiedy chciał skarcić siebie za zbyt wielkie do życia przywiązanie, stawiał sobie przed oczy postać gladiatora: „Miotać się i kalać takim życiem, to jest zanadto cechą człowieka niewrażliwego, do życia przywiązanego, podobnego do tych poszarpanych gladiatorów, którzy walczą z dzikimi zwierzętami, a chociaż okryci są ranami i krwią, przecież się proszą o zatrzymanie na dzień następny, by w takim samym stanie wystawić się na te same pazury i kły”. Cóż, wola życia z latami przygasa, ale się nie zapodziewa, a prawdopodobnie nawet nie słabnie. Tylko odzywa się inaczej: uważniej. Bardzo ciekawią chwile. Częściej i wyraziściej zadziwiają. Chce się przechodzić przez nie z większym staraniem: niemal utknąć w nich, choć nie trwają. To „tak – dopowiedziałby Marek Aureliusz – jakby kto próbował umiłować jednego z przelatujących wróbli”. Ano tak.
Trwa chwila, po niej przyjdzie chwila następna. Jasna, bo nieprzewidziana. Potem ciemniejąca, jeśli przyniesie coś mrocznego lub dalej jaśniejąca i zjednująca do świata. Po niej chwila następna. Aż wreszcie kiedyś – wkrótce albo za rok, albo za wiele lat – ta Chwila Przewidziana. Przynosząca albo Przemianę, albo Unicestwienie, ale z całą pewnością ujmująca na trwałe to, co jakiś czas tutaj się toczyło. Na myśl o tej Chwili zjawia się niepokój. Nie dość powiedzieć sobie: przecież już tego mego Dziś mogło nie być, a jest. Wciąż tak niesłychane, na tak wielkie przestrzenie otwarte, a jeszcze trwa i trwa. Już to jest więc jak nieoczekiwany dar, jak nadmiar.
Niepokój, kiedy chce, powraca. Czasami przeraża, czasami tylko daje znać o sobie. Czy może się to zmienić? Skoro nie zmieniło się dotychczas, może zmienić się kiedyś?
Odpowiedzieliby starożytni: „Przypomnij sobie mysz wiejską i domową, i jej strach, i obawę”. Pocieszaliby: Bardzo boi się wody człowiek, który nabawił się wścieklizny. Tak zadręcza go urojenie: woda nie jest dla niego tym, czym jest. Gdyby wyzbył się zatrucia, tym samym i strachu by się wyzbył.
Rzymskie napisy nagrobne mogą się okazać antidotum? Mogą stać się środkiem zaradczym na nasze urojenia? Kto wie – a nuż mogą. Byle nie spodziewać się po nich za wiele. I byle się to nie zmieniło – starożytni jeszcze i to by dodali – ani w tragedię, ani w komedię.
Tych więc, których zwłaszcza komedia, śmieszność niepokoi, można solennie zapewnić, że nie tylko consolatio – jakieś pocieszenie wsparte na „rozumnej intuicji” – zostanie im udzielone, ale jeszcze coś cenniejszego: paraklesis – dodanie odwagi.
Tych z kolei, których bardziej razi patetyczny ton tragedii, można odesłać do Nietzschego, do jego „polowej apteczki duszy”. Zebrane tu epitafia mogą spełnić rolę takiej właśnie apteczki. Każdy, kto znalazł się w polu, w potrzebie (a kto się nie znalazł, nie znajduje, nie znajdzie?) może się nią posłużyć. Pierwszą pomoc będzie miał zapewnioną – leki w niej różne. Z tym że – dodaje Nietzsche – jeden tylko lek w niej najlepszy: zwycięstwo.
Zwycięstwo nie nad śmiercią, bo co by to mogło być, nie wiadomo. Jeszcze jedno Nescio Quid, jak sama śmierć. Ale zwycięstwo nad lękiem przed śmiercią, gdyż to jakoś można sobie wyobrazić. Należałoby oprzeć się jakoś tej jej mrocznej, bezładnej, nieustępliwej przemocy. Odniesiemy takie zwycięstwo tym razem? Bądź kiedykolwiek? Bogowie Many raczą wiedzieć.
STANISŁAW KASPRZYSIAK
Fragment tekstu „Nie może być inaczej”, który ukaże się w tomie szkiców Stanisława Kasprzysiaka, nakładem wydawnictwa Austeria.