Tyle razy byłem w stolicy Białorusi. Mogłem go znaleźć, usłyszeć jak czyta swoje wiersze. Nie stało się. Odkryłem go dla siebie dopiero teraz, słuchając piosenek do jego słów, śpiewanych przez Jelenę Frołową i Jurija Szewczuka, który na dobrą sprawę go odkrył. Trochę o nim pisano w Polsce (przede wszystkim Justyna Tymieniecka-Suchanek) a tłumaczył chyba tylko Tomasz Pierzchała.
Wieniamin Błażenny – tak podpisywał się. Błażenny to Głupiec Boży. Właściwie nazywał się Eisenstadt, urodził się w 1921 roku pod Orszą w biednej rodzinie żydowskiej, wypasał bydło, uciekał z domu. Ktoś jednak mu pomógł. Poszedł na studia pedagogiczne, które przerwała wojna i ewakuacja. Po wojnie uznano go za obłąkanego i zamknięto w szpitalu psychiatrycznym, gdzie wegetował na granicy śmierci głodowej. W orzeczeniu lekarskim napisano: „Uważa się za poetę”. Wyszedł jako inwalida. Pracował jako introligator i laborant w spółdzielni fotograficznej.
Zaniósł swoje wiersze do Borysa Pasternaka, który przyjął je z dużym uznaniem i dał mu zwitek rubli, których Błażenny nie wydał, ale przechował do końca życia. Perspektyw na druk takiego poety nie było. Najpierw godził się i wadził z Bogiem, potem, jak pisał „grał z Bogiem w durnia”, żądał miłosierdzia dla wszystkich istot żywych, zwłaszcza tych, które zniewolił człowiek. Pisał o erotyce obejmującej całą przyrodę. Twierdził, że Bóg nie wypędził go z Edenu, tylko na jakiś czas oddalił, bo Wieniamin za głośno grał na fujarce.
Pierwszy tom wierszy Błażennego ukazał się niedługo przed jego śmiercią. Zmarł w 1999 roku.
Oto dwa jego wiersze. Wczesny i późny.
ŻYCIE
Oddajesz swoje włosy fryzjerowi,
Oddajesz oczy – haniebnym widokom,
Nos – obrzydliwym zapachom,
Usta – podłym pokarmom,
Oddajesz swoje dzieciństwo pod opiekę
idiotom,
Najlepsze lata chłopięce – brudnym
koszarom szkół,
Tracisz młodość na sporach z otchłanią
bezmózgowców,
Oddajesz miłość – czystą –
kobiecie, która już marzy o innym,
Oddajesz swoją dojrzałość pracy – temu
szaremu straszydłu
o zamglonych oczach
i mechanicznie zamykanych ustach –
I twoje oczy gasną,
Siwieją włosy,
Ostry profil przybiera postać
drzemiącego dorożkarza,
Grubieją ci usta,
I duszę (zbolałą duszę) pogrążasz
w toni codzienności –
Tfu, diable, wygląda na to,
że oddałem całe moje życie?!
(1944)
* * *
Ostatni wilk na terytorium cywilizowanego państwa,
Na terytorium społeczności,
Gdzie są kible, burdele, instytucje
Społeczne.
Ostatni wilk, który zwąchał zapach
Przetrzebionego lasu,
Obejmuje łapami zmęczony łeb.
Martwy lub tylko śpi.
(tłum. z rosyjskiego P. M.)