Pazdur i czarna kuchnia
Po zakończeniu w grudniu 2001 roku budowy zrębowej (parterowej) części chałupy, nasza ekipa zajęła się stawianiem więźby dachowej, co zostało zakończone 21 stycznia 2003 zawieszeniem – zgodnie z ciesielskim zwyczajem, tradycyjnej wiechy. Ze względu na porę roku tym razem (to była nasza trzecia wiecha, i jak się okaże nieostatnia…) był to wianek upleciony ze świerkowych gałązek oraz wycięte z drewna symboliczne narzędzia ciesielskie: piła i siekiera. Tradycja ta jest związana zwyczajowo ze świętowaniem i poczęstunkiem, co uczyniliśmy, gdy wiecha ozdobiła szczyt budynku…
Potem należało jak najszybciej, póki zimowa pogoda nam sprzyjała i nie było dużych śniegów, zamknąć budynek, czyli odeskować dach i szczyty oraz ułożyć dachówki. Dzięki temu budynek został dociążony i belki „siadły” (nieco opadły) dociskając mech, a wówczas można było zamocować słupy podcieniowe (pełnią tylko funkcję ozdobną a niestatyczną, więc były montowane na koniec). Konieczna była naprawa (czyli „flekowanie”) dolnych partii trzech słupów, naprawa pozostałych i odtworzenie jednego brakującego – ukradzionego w Warnowie, a także jednego brakującego pazdura, który również „zaginął” – zapewne w jakimś okolicznym piecu…
Pazdur
Tradycyjnie szczyty mazurskich chałup były zwieńczone pazdurem, czyli pionową, ozdobnie profilowaną belką (lub deską), wystającą do ok. 1,5 metra ponad dach. Na Mazurach pazdur jest zamocowany do skrajnych krokwi i od dołu opiera się na jętce (pionowej belce łączącej krokwie). To ozdoba charakterystyczna dla dawnego budownictwa wiejskiego spotykana m.in. także na obszarze Małopolski (tam często w kształcie lilii, tulipana, krzyża lub grotu), a na Kurpiowszczyźnie odpowiednikiem pazdura są śparogi czyli ozdobne zakończenie wiatrownic (w kształcie końskich łbów, rogów, półksiężyca etc.). Pazdur, wraz z ozdobnym deskowaniem szczytu układanym w rozmaite wzory (najczęściej „w jodełkę” lub „szachownicę”) stanowił często jedyną ozdobę chałup mazurskich. Nie był jednak tylko elementem dekoracyjnym, miał dawniej także funkcję magiczno-religijną (z motywem krzyża), chroniąc domostwo i mieszkańców przed złymi duchami, czarami i pożarami.
Po zakończeniu szczytów należało ułożyć dachówki, oczywiście pochodzące także z rozbiórki. Na środku dachu pozostał jednak duży prostokątny otwór, który wyjątkowo ciekawił gości oberży. Nasz majster czasami żartował i na pytania ciekawskich, „A po co ta dziura w dachu?” – odpowiadał: „Tam będzie wieża, jak w ratuszu, a właściciel właśnie pojechał kupić wielki zegar, który na niej powiesimy”.
Czarna kuchnia
Od średniowiecza do XVII-XVIII wieku we wsiach na Mazurach budowano tzw. chaty kurne (chaty dymne, kureń lub kurzeń), w których nie było kominów, a otwarte palenisko znajdowało się w środkowej części izby. Gotowano wówczas na otwartym ogniu rozpalanym bezpośrednio na klepisku lub – żeby się nie schylać, na tzw. trzonie kuchennym (takim „postumencie” murowanym z gliny), a dym uchodził przez otwory w dachu (dymniki). Później, aby w części mieszkalnej ograniczyć ilość dymu, paleniska były częściowo obudowane ściankami (początkowo z drewna i gliny) sięgającymi jedynie stropu izby, a dym uchodził na poddasze, skąd przez otwory w dachu lub szczycie budynku wylatywał na zewnątrz. W XVII- XVIII wieku ściany obudowanego (już cegłami) paleniska wyprowadzano wyżej, ponad dach, jako zwężający się do góry potężny piramidalny komin, zajmujący często całą szerokość sieni.
W ten sposób od sieni zostało oddzielone pomieszczenie z drzwiami, którego ściany były osmolone sadzą i smołą, więc nazywane „czarną kuchnią” (schwarze Küche), przez niemieckich etnografów także „polską kuchnią” (die polnische Küche), a obecnie „szerokim kominem”. Tak jak przed wiekami, gotowano tam nadal bezpośrednio na otwartym ogniu, rozpalanym na klepisku lub trzonie, w wiszących kociołkach lub żeliwnych garnkach. Garnki te, zwane grapamiustawiano w ogniu na metalowych, wykutych przez kowala trójnogach – dynarkach, przez Mazurów z niemieckiego nazywanych drajfusami. W XIX wieku zaczęto wytwarzać garnki z trzema niskimi nóżkami (m.in. w hucie żelaza w Wądołku w Puszczy Piskiej), które można było wstawić bezpośrednio w ogień.
W czarnych kuchniach można było również wędzić, niekiedy były tam piece chlebowe, a często przylegały do nich piece grzewcze (drzwiczki do nich znajdowały się od strony czarnej kuchni, dzięki czemu w izbach nie dymiło się przy dokładaniu drewna, ani nie kurzyło się podczas wybierania popiołu). W ścianach szerokiego komina od strony izb, znajdowały się otwarte paleniska wnękowe – „kominki”, w których można było coś ugotować, a wieczorami rozpalić ogień lub łuczywo rozświetlające nieco izbę. Warto bowiem pamiętać, że pierwszą na świecie lampę naftową własnej konstrukcji zapalił Ignacy Łukasiewicz dopiero 30 marca 1853 roku we Lwowie, więc wcześniej było niewiele innych możliwości oświetlania izb w wiejskich chatach.
W połowie XIX wieku budowa czarnych kuchni ze względu na częste pożary (silne prądy ciepłego powietrza w wysokim, otwartym palenisku, wyrzucały na zewnątrz iskry, od których zapalały się strzechy) zostały zabronione, a otwarte paleniska zostały wyparte przez nowy wynalazek, jakim były tzw. kuchnie angielskie, z żeliwnymi blatami, jednolitymi lub z otworami, czyli tzw. „fajerkami”.
W centralnej części warnowskiej chałupy znajdował się właśnie taki potężny piramidalny komin (o podstawie 4,5 x 2,5 m). Zajmował on całą szerokość sieni i został wzniesiony z dużych cegieł na potężnym kamiennym fundamencie (o głębokości 1,8 m i grubości ścian 0,8-1,0 m). Pierwotnie do wnętrza czarnej kuchni prowadziły drzwi tylko od strony sieni, ale w XX wieku w tylnej ścianie wybito dodatkowe przejście, poza tym zabudowano kominki oraz zlikwidowano zapiecek (po mazursku nazywany „leżanką”), z którego zachowały się jedynie fundamenty w ścianie między izbą a alkierzem.
KRZYSZTOF A. WOROBIEC