HOME
Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Pod tlenem – 55 sonetów (XXXI)

Sonet czwarty cyklu drugiego: jednorożec istnieje, spotkałam go

Jerzemu – Nike, która się nie waha

 

Tytuł niniejszej analizy jest, oczywiście, parafrazą (mam nadzieję, że nie obrazoburczą) słynnego wyznania André Frossarda, streszczającego jego chrześcijańskie nawrócenie: „Bóg istnieje, spotkałem go” („Dieu existe, je l’ai rencontré”) – będącej frazą tytułową książki z 1969 roku, autorstwa ateisty, który doznał epifanii. Rainer Maria Rilke „nawraca nas” zaiste na średniowieczną z ducha wiarę w jednorożca. Chyba sam w niego wierzył, gdy już w Maltem (1910) [1] do gobelinu z jednorożcem odsyłał (i to wraz z ukochaną Abelone). Istnieją też trzy wcześniejsze wiersze, w których paryski poeta z Pragi odwołuje się do postaci jednorożca: Das Einhorn [2],  La dame à la Licorne (Teppiche im Hôtel de Cluny) [3] oraz Mariae Verkündigung [4] z cyklu Das Marien-Leben (1913). Sonet orficki czwarty części drugiej, powstały między 15 a 17 lutego 1922, rozpoczynający się od słów „O diedes ist das Tier, da es nicht giebt”  („O, to jest zwierzę, które nie istnieje”), sonet w cyklu orfickim jednoznacznie wybitny, zaświadcza jednak najmocniej o istnieniu właśnie, o kulturowej randze symbolicznej istoty mitycznej.

W liście do hrabiny Sizzo z 1 czerwca 1923 poeta pisał, że jednorożec ma dawne, podtrzymywane w średniowieczu, znaczenie dziewiczości, że jest istotą nie istniejącą (baśniową) i niewidoczną dla profanów, a ukazuje się tylko w srebrnym lustrze [5], jakie stawia przez nim panna. Jest też „w niej” (tak w sonecie) jako w drugim „tak samo czystym, tak samo tajemnym zwierciadle”. Sam Rilke wykłada tę rzecz – w taki właśnie sposób – w Przypisach poety do cyklu orfickiego. Jednoroga przedstawiano na XV-wiecznych tapiseriach, także w paryskim Musée de Cluny, o czym mowa w Maltem: „Kobierce tu są, Abelone, gobeliny. Wyobrażam sobie, że ty tu jesteś, sześć jest gobelinów, pójdź, przejdziemy razem powoli. Lecz wprzódy cofnij się i spójrz na wszystkie razem. Jakie spokojne, prawda? Mało w nich rozmaitości. Jest tam zawsze ta owalna błękitna wyspa, wisząca w powściągliwym tle czerwonym, a tło jest kwieciste i zamieszkałe przez małe, sobą zajęte zwierzątka. […] Na każdej wyspie jest jedna postać, niewiasta w strojach różnych, lecz zawsze ta sama. […] i stale są zwierzęta, dźwigające herb, wielkie, razem na wyspie, włączone w akcję. Po prawej lew, a po lewej, na jasno, jednorożec […].

[…] Wszystko jest tak onieśmielone. Lew nie ma nic do roboty. Ona sama trzyma sztandar. Albo może trzyma się sztandaru? Drugą ręką pochwyciła róg jednorożca. […]

Ale jeszcze jedno będzie święto, nikt na nie proszony nie jest. Oczekiwanie przy tym nic nie znaczy. Wszystko tu jest. Wszystko na zawsze. Lew ogląda się prawie z groźbą: nikomu zjawiać się nie wolno. Nie widzieliśmy jej nigdy jeszcze zmęczonej; czy jest zmęczona? Albo czy dlatego tylko przysiadła, że trzyma coś ciężkiego? Można by mniemać, że monstrancję. Ona jednakże drugie ramię skłania ku jednorożcowi, a zwierzę, mile połechtane, staje dęba i na łonie jej się wspiera. Ach, ona zwierciadło trzyma! Widzisz: jednorożcowi pokazuje obraz jego…” [6].

Przekładów polskich wspaniałego sonetu orfickiego o istocie, która nie istnieje, a jednak istnieje tym bardziej, o stworzeniu, jakie wynika wręcz z pewnego nadmiaru wiary w jego istnienie, jest  bardzo wiele. Hipertrofia takiej nadziei w istnienie, nadziei stwarzającej, cechuje zawsze poezję orficką – analogicznie do wyobraźni stwarzającej: dlatego przecież moment wybicia się rogu to zarazem miejsce przerzutni międzystroficznej, zaś chwila samego wyłonienia się ex nihilo baśniowego stwora to przerzutnia nie tylko międzystroficzna, lecz także usytuowana w miejscu przełamywania się sonetu z części deskryptywnej w refleksyjną.

 

 

Jednorożec bierze się z namysłu nad samym sobą, z autorefleksji – a przedtem z ogromnej, bezwarunkowej miłości.

Rilke jest poetą orfickim – par excellence. Sonet o jednorożcu jest sonetem metafizycznym.

Najpierw, w międzywojniu, spolszcza ten Olwid, nadając mu mylący uważnych czytelników tytuł Jednorożec (tożsamy z przytaczanym tytułem wiersza z tomu Neue Gedichte) – polska wersja Hulewicza jest równie swobodna jak jego podejście do tytułu:

 

O, to jest zwierzę, które nie istnieje.

A oni tego nie wiedzieli wcale;

Kochali postać kroczącą wspaniale

i blask, co cicho w oczach błękitnieje.

 

Nie było go. Lecz z ich miłości czyste

wzrosło. I miejsca ustąpili zjawie;

a w tej przestrzeni jasne, oczywiste

podniosło łeb, nie potrzebując prawie

 

być. I nie dali mu ziarna drobiny,

lecz tylko tę możliwość jego bytu,

a to moc taką dało mu, że z czoła

 

wyrwał się wielki jeden róg. Jedyny.

I do dziewicy szło białe z błękitu

i było w lustrze i w niej i dokoła.

 

Sonet przekłada też Leopold Lewin i to tłumaczenie umieszcza w zredagowanym przez siebie wyborze wierszy Rilkego w tzw. serii celofanowej – Julian Przyboś; to rzeczywiście piękny, poetycki przekład, przybliżający do doznań właściwych lekturze oryginału:

 

O, to jest zwierzę, które nie istnieje.

Nie wiedząc o tym, jednak je kochano:

Chód i postawę, szyję niezachwianą

i światło, które w spojrzeniu jaśnieje.

 

Nie było – ale że się je kochało,

wyrosło czyste zwierzę. I na trawie,

niezgrabnie rozkraczone, ociężałą

uniosło głowę, nie musiało prawie

 

istnieć. Karmiono je nie ziarnem zboża,

lecz samą tylko możliwością trwania.

A ta je taką obdarzyła siłą,

 

że jeden z siebie róg wbiło w przestworza.

Do dziewiczego przybyło posłania

i w srebrnym lustrze, i w dziewicy żyło.

 

 

Oczywiście, przełożyli sonet także Jastrun, Antochewicz, Pomorski i Lam.

Jastrun (może najdosłowniejszy):

 

O, to jest zwierzę, co nigdzie nie żyje,

Nie wiedząc o tym, cokolwiek się stanie,

kochali jego chód, postawę, szyję –

aż po cichego wzroku migotanie.

 

Nie było. Lecz że je kochali, było

przeczyste. Przestrzeń oddali mu stałą.

I w tej przestrzeni głowę podnosiło

lekko, tak że już prawie musiało

 

być. Nie karmili go ziarnem pszenicy

ni innym, tylko bytu możliwością.

I ta darzyła je tak wielką siłą,

 

że róg zrodziło. Nad czołową kością

wzbił się. I białe przyszło do dziewicy –

i było w srebrnym lustrze i w niej było.

 

Antochewicz:

 

O, to jest zwierzę, które nie istnieje.

Nie wiedzieli o tym, lecz w każdym przypadku

– jego chód i szyję, i postawę rzadką,

kochali aż po ciche oka lśnienie.

 

Wprawdzie nie istniało, lecz że je kochali,

było czyste. Stworzyli mu przestrzeń.

I w tej przestrzeni jasnej, oddanej,

uniosło głowę. I nie musiało już więcej

 

być. Nie karmili go ziarnem świeżym,

tylko możliwością, by wciąż było tu.

I ta obdarzyła taką siłą zwierzę,

 

że wypchnęła z czoła róg. Duży róg.

I białe do dziewicy zbliżyło się –

i było w srebrnym lustrze i w niej.

 

Pomorski (może zbyt afektywny):

 

Ach, przecież nie ma tego tu stworzenia!

Skąd mieli wiedzieć? Ukochali zjawę –

jej kroki zwinne, śliczny kark, postawę,

aż po spokojne światło jej spojrzenia.

 

No, tak, nie było. Lecz z umiłowania

wynikło, czyste. Miejsce swoje bierze:

niech rozstawiając nogi się wyłania

z główką tak lekką, że już tylko zwierzę

 

być winno. Ziarna mu nie zadawali,

karmiąc je wieczną możliwością bycia,

która je taką napawała siłą,

 

że wzbił się róg. Czoło mu róg przepali.

Gdy ku dziewicy białe szło z ukrycia,

było w zwierciadle srebrnym i w niej było.

 

Lam:

 

O, to jest zwierzę, które nie istnieje.

Nic o nim samym nie wiedzieli, lecz przezornie

kochali jego wędrowanie, ruchy, szyję,

a także jego oczu światło uciszone.

 

Wszak go nie było. Lecz że je kochali,

zwierzęciem było czystym. I dali mu przestrzeń.

A w tej przestrzeni, jasnej i oszczędnej,

podniosło lekko głowę. Nie musiało wcale

 

być. Więc go ziarnem żadnym nie karmili,

lecz tylko możliwością, że być może.

Ta zaś natchnęła zwierzę taką siłą,

 

że wypuściło z siebie róg na czole.

Z tym rogiem przyszło białe do dziewicy –

i było w srebrnym lustrze i w niej było.

 

W cytowanym już liście z 1 czerwca 1923, pada bardzo ważne zdanie: „Wszystko, co byłoby odzwierciedleniem / odbiciem, przeczy, moim zdaniem niewyrażalnemu / nieopisanemu istnieniu wiersza” („Alles was «Anspiegelung» wäre, widerspricht für meine Überzeugung, dem unbeschreiblichen Da-Seins des Gedichts“). Sam Rilke nie dostrzega paraleli Chrystusowej w jednorożcu, lecz – jak pisze – „całą miłość do nie-objawiania się, nie-pochwytności”.

Źrebię jednorożca – o, to jest istnienie bezinteresownie niekonieczne, istnienie istotne [7].

KATARZYNA KUCZYŃSKA-KOSCHANY

 

[1] Przekłady polskie: 1927 – Witold Hulewicz; 2011 – Piotr Wiktor Lorkowski.

[2] Wiersz z tomu Neue Gedichte (1907), powstał zimą 1905-1906 w Meudon, podczas wykluwania się Rilkeańskiej Ding-Lyrik. Tłumaczyli go na język polski Bernard Antochewicz, Adam Pomorski i Andrzej Lam. Tu przytaczam przekład Pomorskiego, wg wydania: Rainer Maria Rilke,Sonety do Orfeusza i inne wiersze, wybór i tłum. Adam Pomorski, wyd. III, poprawione i uzupełnione, Kraków, Oficyna Literacka, 2001: „Głowę swą święty dźwignął i litania / jak hełm rozbity z głowy mu się stoczy: / jakoż nie z tego świata się wyłania / białe stworzenie, bezszelestnie kroczy / oczy błagalnie wznosząc jako łania. // Na czterech nóżkach ze słoniowej kości / nie traci w ruchu lekkiej równowagi, / lśnił się na skórze biały lustr piękności; / jak wieża przy księżycu, w blasku, w ciszy, / z czoła stworzeniu róg wysterczał nagi, / coraz to wyższy z każdym krokiem, wyższy. // Wargi z różowopopielatym meszkiem / lekuchno podwinięte rąbek biały / (nad wszystko bielszy) zębów ukazały; / chrapki łapczywe wiatr chwytany brzeżkiem. / Rzecz jednak żadna wejrzeń nie pochłania: / przestwór obrazem świecił im odbitym, / izby krąg baśni zamknął się błękitem”.

[3] Wiersz ze spuścizny pośmiertnej, powstał 9 czerwca 1906 roku w Paryżu; dedykacja „für Stina Frisell” („dla Stiny Frisell”), znanej Rilkemu z pobytu w Szwecji, odwołuje się do sytuacji wspólnego oglądania gobelinów w Paryżu. W przekładzie Andrzeja Lama drukowano go dwukrotnie, z podtytułem (Tapiserie w Hôtel de Cluny) w tomie: Rainer Maria Rilke, Poezje młodzieńcze i wiersze ze spuścizny, tłum. Andrzej Lam, Warszawa 2016, s. 245, zaś z podtytułem (Gobeliny w Hôtel de Cluny) w tomie: Rainer Maria Rilke, Poezje zebrane, wyd. trzecie, tłum. Andrzej Lam, Warszawa 2023, s. 285. Za edycją z 2023 roku przytaczam ten wiersz, spolszczony: „Kobieta i czcigodni: często urażamy / los kobiet łatwo, chociaż go nie rozumiemy. / Jesteśmy dla was zawsze-jeszcze-nie-dojrzali, / dla waszego życia, co, gdy w nie wnikamy, / staje się jednorożcem, białą płochliwą istotą, // która ucieka… wielkie jest jej zalęknienie, / tak że wy ją samą (jakże znika prędko) / po wielu smutkach znów odnajdujecie, / wciąż jeszcze ciepłą, bez tchu i strwożoną. // Potem z nim zostajecie, lecz od nas stroniące, – / po dnia klawiszach wasze dłonie biegną, / i każdy przedmiot wam pokornie służy /, a wy żywicie to pragnienie jedno: by kiedyś jednorożec swój obraz spokojny / w zwierciadle ciężkim znalazł waszej duszy”.

[4] Sam wiersz powstał w listopadzie 1912 roku. Przekładał go w międzywojniu Witold Hulewicz (Olwid) pt. Pannie Marii Zwiastowanie. Sama cytuję w najnowszym spolszczeniu Andrzeja Lama, zatytułowanym Zwiastowanie Maryi (za: Rainer Maria Rilke, Poezje zebrane, wyd. trzecie, tłum. Andrzej Lam, Warszawa 2023, s. 506-507, podkreśl. KKK): „Nie to, że Anioł wkroczył (pojmij to), / ją zatrwożyło. Tak jak inne, gdy / promienie słońca albo księżyc nocą / do ich pokoju wnikną – też nie okazała / wobec postaci, w jakiej Anioł szedł, / wzburzenia najmniejszego ani lęku; / nie przeczuwała, że ten pobyt jest / dla Anioła trudny. (O gdybyśmy wiedzieli, / jak była czysta. Bo czyżby sarenka, / co, leżąc w lesie by ją zobaczyła, / nie zapatrzyła się w nią tak, że w sobie, / bez towarzysza, jednorożca by poczęła, / zwierzę ze światła, czyste zwierzę – .) / Nie, że on wkroczył, lecz że blisko, / ów Anioł, swoje oblicze młodzieńca / tak ku niej skłonił, że jego wzrok i ten, / którym spojrzała ona, tak się połączyły, / jakby się pusto nagle dokoła nich stało / i, co miliony niosły, widziały, czyniły, / wniknęło w nich; ona i on tu tylko byli; / widzenie i widziane, oko – oczu radość, / poza tym nigdzie, tylko tutaj – : patrz, / to trwoży. I oboje się strwożyli. // I swą melodię śpiewał Anioł wraz”.

[5] W wiekach średnich używano zwierciadeł metalowych.

[6] Cyt. za: Rainer Maria Rilke, Malte. Pamiętniki Malte-Lauridsa Brigge, tłum. Witold Hulewicz, Warszawa, PAVO, 1993, s. 93-95. Por. też drugi przekład: Rainer Maria Rilke, Zapiski Maltego Lauridsa Brigge, tłum. Piotr Wiktor Lorkowski, Sopot, Biblioteka „Toposu”, t. 69, 2011, s. 109-111.

[7] Dlatego rację mają ci, co powtarzają po Rilkem kursywę w drugiej strofie.

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Autorzy
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek