Roman Palester (1907–1989) pierwsze sukcesy kompozytorskie odniósł już przed wojną – jego poemat symfoniczny Taniec z Osmołody z powodzeniem wykonano w 1936 w Barcelonie, a rok później balet Pieśń o Ziemi nagrodzono podczas Wystawy Światowej w Paryżu Złotym Medalem. Twórca nie stronił też od muzyki filmowej – prawdziwym hitem stała się wykonywana przez Eugeniusza Bodo piosenka Baby, ach te baby, skomponowana do filmu Zabawka. Kompozytor aktywnie działał też w strukturach Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej i jego polskiej sekcji – był jej wiceprezesem. Wojnę spędził częściowo w Warszawie, a częściowo w podkrakowskim majątku rodziny żony, Żerosławicach. Bardzo wiele wówczas komponował. W pierwszych latach po wojnie uznawany był w kraju za następcę Karola Szymanowskiego. W 1947 postanowił jednak wyjechać wraz z żoną do Paryża. Był to wyjazd całkowicie oficjalny. Żona kompozytora, Barbara, miała zająć się w stolicy Francji promocją muzyki polskiej na zlecenie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, Palester zaś postanowił jej towarzyszyć. Początkowo miał zamiar mieszkać w Paryżu, utrzymując jednocześnie poprawne stosunki z krajem. I rzeczywiście, przyjeżdżał do Polski dość regularnie, dbał o kontakty ze Związkiem Kompozytorów Polskich i Polskim Wydawnictwem Muzycznym, od czasu do czasu pisywał nawet (podobnie jak i Barbara) do „Ruchu Muzycznego”. Liczył, że – podobnie jak przed wojną – utrzymanie takiego status quo będzie przynajmniej przez jakiś czas możliwe. Jednocześnie korespondował jednak z przyjaciółmi w Stanach Zjednoczonych – Jerzym Fitelbergiem i Kazimierzem Wierzyńskim, próbując wybadać grunt pod ewentualny wyjazd za ocean. Przez jakiś czas wszystko układało się nie najgorzej. Utwory Palestra, wykonywane tak w Polsce, jak i za granicą, wydawała krakowska oficyna. Życzliwy mu Zygmunt Mycielski, od 1947 roku zasiadający we władzach ZKP, pomagał mu w otrzymywaniu kompozytorskich zamówień, a ZAIKS przekazywał spływające do organizacji tantiemy.
Jednak już w 1948 kurs polityczny wobec kultury w PRL zaczął się zaostrzać, a po wprowadzeniu socrealizmu kompozytorzy poddani zostali silnemu naciskowi władz. Jednocześnie utrudniono zagraniczne wyjazdy, coraz wyraźniej ucinając także kontakty z pozostającymi na emigracji twórcami. W końcu lat czterdziestych tak Mycielski, jak i szef PWM, Tadeusz Ochlewski, coraz bardziej nagląco wzywali Palestra do powrotu do kraju, nie do końca rozumiejąc powody jego pozostawania za granicą – w ich przekonaniu należało bowiem pracować na rzecz kultury na miejscu, mimo wszystko.
Palester jednak nie spieszył się z powrotem. Spokojnie obserwował rozwój sytuacji. W sierpniu 1949 przyjechał nawet na sławetny Zjazd Kompozytorów i Krytyków Muzycznych w Łagowie Lubuskim, gdzie był m.in. świadkiem przemowy wiceministra Włodzimierza Sokorskiego nakazującego kompozytorom tworzyć muzykę realistyczną w formie i socjalistyczną w treści. Słuchał też oskarżeń o formalizm, jakie dotknęły Nokturn Panufnika czy – w znacznie większym stopniu – II Symfonię „Olimpijską” Zbigniewa Turskiego. Turski, złamany psychicznie, złożył wówczas stosowną samokrytykę, ale nigdy już nie skomponował kompozycji na miarę tej pognębionej symfonii, będącej zresztą jedną z najlepszych polskich symfonii końca lat czterdziestych (rok wcześniej nagrodzono ją Złotym Medalem podczas Olimpijskiego Konkursu Sztuki w Londynie). Sam Sokorski mamił wówczas Palestra obietnicami pozycji czy to rektora warszawskiej uczelni muzycznej, czy może nawet dyrektora stołecznej filharmonii – oczywiście pod warunkiem powrotu na stałe do kraju. Palester jednak wrócił do Paryża nie podejmując żadnej wiążącej decyzji. Po latach uznał, że to był ostatni moment na legalny wyjazd z kraju – niewiele później zapewne już by mu nie zwrócono paszportu i chcąc nie chcąc zostałby w Polsce.
Przez jakiś czas jego sytuacja była jeszcze niejasna, jednak w 1950 w emigracyjnej prasie ukazała się informacja, że Palester zerwał stosunki z komunistyczną ojczyzną, będąc przy tym „pierwszym wybitnym przedstawicielem sztuki zza żelaznej kurtyny, który wybrał wolność”. Nie była to zresztą do końca prawda, bo wcześniej – w grudniu 1948 roku – na stronę „wroga” przeszedł inny kompozytor, Tadeusz Zygfryd Kassern. Pełniąc dotąd funkcję attaché kulturalnego Ambasady PRL w Stanach Zjednoczonych, postanowił nie wracać do Polski i został w Ameryce. Jednak Palester mieszkał we Francji, nie pracował wcześniej na żadnej rządowej posadzie w PRL, no i był twórcą o wyższej niż Kassern randze. Informacja o jego „zdradzie” z miejsca zatem utorowała sobie drogę i do mediów emigracyjnych, i do najwyższych czynników rządowych w kraju, które rychło podjęły decyzję o wycofaniu jego nazwiska z publikacji i programów koncertowych, wyrzuceniu go z ZKP oraz skierowaniu opublikowanych partytur jego kompozycji na przemiał. Jak się później okazało, część z nich udało się Ochlewskiemu uratować (wiele lat temu opowiadano mi, że w kartkowym katalogu biblioteki PWM ukryto wtedy zapisy odnoszące się do utworów Palestra pod nazwiskiem Palestriny…), tym niemniej Palester przestał w PRL istnieć. Po raz pierwszy postąpiono wówczas z artystą pozostałym na emigracji tak brutalnie (i bynajmniej nie po raz ostatni). Sam Palester przyznał po latach, że „był to cios, po którym się nigdy w pełni nie pozbierał”.
Tymczasem stanął przed koniecznością ułożenia sobie życia na obczyźnie. Szczęśliwie umiał nie tylko komponować, ale był też erudytą o szerokiej wiedzy i miał sprawne pióro. Zarówno przed, jak i po wojnie publikował artykuły na tematy muzyczne, m.in. na łamach „Muzyki”, „Muzyki Polskiej”, „Kwartalnika Muzycznego” (przed wojną) i „Ruchu Muzycznego” (po 1945). I to właśnie te umiejętności miały okazać się na emigracji znacznie bardziej pomocne niż wytrawny warsztat kompozytorski.
W 1951 nawiązał kontakt z Jerzym Giedroyciem. W efekcie na łamach „Kultury” pojawiły się wówczas dwa obszerne artykuły Palestra traktujące o powinności i zadaniach artysty – Konflikt Marsjasza (nr 7-8) oraz Uwagi o muzyce, czyli „pazylogia” i „współczesny Apollo” (nr 11). I choć w „Kulturze” nie zagrzał miejsca, czego Giedroyc chyba trochę żałował (o kontaktach Palestra z Giedroyciem pisałam szerzej w „Muzyce” nr 1/2019), niewątpliwie artykuły te wraz z działaniami przyjaciół po obu stronach oceanu przyniosły mu nową posadę. Mianowicie, w maju 1952 dołączył do zespołu uruchamianej właśnie w Monachium polskiej sekcji Radia Wolna Europa – i to w randze kierownika działu kultury, podczas gdy za sprawy muzyczne odpowiadać miała jego żona Barbara.
Palestrowie przenieśli się zatem do Monachium, choć to Paryż pozostał ich ukochanym miastem – tam zachowali mieszkanie i przyjeżdżali jak najczęściej, i tam w końcu powrócili w 1972, kiedy zakończyli współpracę z RWE i przeszli na emeryturę. Sprawy bytowe zostały zatem ułożone. Palester prężnie włączył się w działalność Radia, korzystając przy tym z przyzwolenia Jana Nowaka na to, by być obecnym w redakcji do południa, a pozostały czas przeznaczyć na pracę twórczą. Z tym drugim było jednak różnie – praca nad kolejnymi kompozycjami posuwała się bardzo powoli, a sytuację kompozytora komplikowało wiele kwestii. Problemem był brak solidnego wydawcy, który dbałby również o promocję jego muzyki – po rozwiązaniu kontraktu z PWM Palester szukał różnych opcji, w końcu podpisał umowę z mediolańskim wydawcą Suvini Zerboni, na co miała zapewne wpływ jego przyjaźń z kompozytorem włoskim Luigim Dallapiccolą. Dodatkowo Palester, który nie zdecydował się na przyjęcie nowego obywatelstwa i do końca życia posługiwał paszportem nansenowskim, nie mógł liczyć na wsparcie swej twórczości na arenie międzynarodowej. Po 1956 roku przestano go zapraszać na festiwale i spotkania Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, gdzie do czasów odwilży nieformalnie pełnił rolę polskiego przedstawiciela (rząd PRL nie posyłał do MTMW przedstawicieli z kraju, działalność polskiego oddziału towarzystwa została zresztą zawieszona). W 1957 jednak kraj wznowił kontakty z międzynarodowymi instytucjami muzycznymi i odtąd w gremiach MTMW nie było już miejsca dla emigranta – polską sekcję reprezentowali odtąd m.in. Grażyna Bacewicz i Witold Lutosławski.
I choć jeszcze w swym przemówieniu dla radia BBC w 1951 roku Palester mówił m.in.: „Być może że my, tutaj, przeżywamy głębszy od was kryzys moralny, spowodowany oddaleniem od kraju, ale i my, i wy zdajemy sobie sprawę, że linia ponurej granicy, która nas dzieli nie może trwać długo, jeśli świat ma zachować jakiś sens i zdolność do życia i dalszego rozwoju.” – to po okresie odwilży, kiedy na Zachodzie zaczęła być mocno promowana muzyka twórców z Polski, ale oczywiście nie tych, którzy jak Palester wciąż byli emigrantami, mocno przeżywał to ponowne odrzucenie. Obaj z mieszkającym w Londynie i równie jak on zakazanym w kraju Panufnikiem zżymali się na to, iż jeżdżący z odczytami o polskiej muzyce koledzy z Warszawy nie wspominają nawet o emigracyjnych kompozytorach. Nie do końca też rozumieli, dlaczego nadal nie wykonuje się ich w kraju. W marcu 1961 rozgoryczony Palester pisał nawet do Panufnika:
A jak jest po Październiku — to przecież też wiesz. Zresztą przyznam Ci się, że ja bym tam specjalnie naszych koleżków nie bronił… Oni teraz odstawiają przed Zachodem bardzo „wolnych”, a po cichu się skarżą, że im przeglądają i kontrolują programy, że Ciebie czy mnie nie wolno grać. (A tymczasem przekonałem się, że to ich strach, bo jak ktoś z kapelmistrzów jest odważny, to potrafi „przemycić” nas.) Otóż więc — tacy wolni, jakich udają, to oni nie są, ale proszą, żeby tego nie mówić, bo jakoby „może im to zaszkodzić”. Mam niejakie wątpliwości, czy tak jest rzeczywiście. A zresztą przyznam Ci się szczerze, że nie mam zamiaru o nich kruszyć kopii, bo Ty czy ja ich też nic nie obchodzimy i tylko im lżej robić kariery, bo nas nie ma.
Na co dzień jednak pochłaniała go praca w RWE. W pierwszych latach działalności stacji prowadził regularnie trzy cykle audycji: „Muzyka obala granice”, „Okno na Zachód” oraz „Kultura w niewoli”. Bardzo ostro piętnował tam poczynania swych kolegów w kraju – dostawało się od niego nie tylko Zofii Lissie czy Włodzimierzowi Sokorskiemu, ale także i Panufnikowi, i Mycielskiemu, i Szeligowskiemu, nie wspominając o Alfredzie Gradsteinie, autorze Kantaty „Słowo o Stalinie” do słów Broniewskiego. Jeszcze w audycji z 9 lipca 1954 Palester gromił Panufnika za jego krytyczne wypowiedzi na temat muzyki na Zachodzie wygłaszane na antenie warszawskiego radia, by tuż po ogłoszeniu jego ucieczki z Polski ze szczerą sympatią powitać go w gronie emigracyjnych twórców podczas rozmowy emitowanej na antenie RWE (do posłuchania tutaj).
Po odwilży w Polsce ton audycji Palestra znacznie się zmienił, podobnie jak ich częstotliwość. Mniej już w nich polityki wymierzonej w działania Warszawy, więcej audycji poświęconych konkretnym twórcom i wydarzeniom ze świata kultury. Palester potrafił ze swadą i ogromną wiedzą opowiadać zarówno o kompozytorach, jak i malarzach czy pisarzach. Już po oficjalnym przejściu na emeryturę, w 1973 roku znakomicie poprowadził z Paryża dyskusję „okrągłego stołu” poświęconą niedawno zmarłemu Pablo Picasso, z udziałem Józefa Czapskiego, Konstantego Jeleńskiego i Adama Sutkowskiego (można jej posłuchać tutaj).
Niestety, na działalności w RWE ucierpiała twórczość kompozytorska Palestra. Choć cały czas komponował, jego utwory coraz rzadziej pojawiały się w programach koncertowych we Francji czy Belgii (gdzie do początku lat sześćdziesiątych miał dobre kontakty). W Polsce dopiero w 1977 zniesiono zapis cenzury na jego nazwisko i odtąd stopniowo przywracano jego muzykę. W następnych latach na Warszawskiej Jesieni wykonano m.in. Koncert altówkowy i V Symfonię, a w 1983 roku w Krakowie zabrzmiało m.in. dedykowane Janowi Pawłowi II Te Deum. Wtedy też Palester po raz jedyny przyjechał do kraju. Ten przyjazd był nieporównywalny do fety, jaką w 1990 roku zgotować miano Panufnikowi, ale pamiętajmy, że wrzesień 1983 to nie był jeszcze czas na honorowanie tak długo wyklętego emigranta. Do końca nie było wiadomo, czy zaplanowane koncerty w ogóle się odbędą i czy można będzie zorganizować publiczne spotkanie z kompozytorem. Było to jednak ważne wydarzenie, ów symboliczny powrót Palestra do Krakowa, z którego wyjechał przed tak wielu laty. PWM wznowił z nim współpracę i rozpoczął przygotowania do publikacji jego nut, planowano też kolejne wydarzenia. Zabrakło jednak czasu.
Praca w Radiu Wolna Europa miała dla Palestra ogromne znaczenie. To dzięki niej miał poczucie obcowania na co dzień z krajem. A i w kraju go słuchano. Wojciech Karpiński w swym szkicu o Radiu Wolna Europa wskazywał co prawda, że „sprawy kultury cieszyły się mniejszym zainteresowaniem radia”, ale jednocześnie notował: „Z kulturalnych audycji Wolnej Europy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zapamiętałem ciekawe audycje Romana Palestra (m.in. o Skrzydłach ołtarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego)”. Z Herlingiem-Grudzińskim połączyła zresztą Palestra bliska przyjaźń – planował nawet skomponowanie opery do jego tekstów (m.in. mowa była o Wieży), do czego jednak ostatecznie nie doszło. Zachowała się jednak ich korespondencja, obszerna i niezwykle ciekawa (więcej pisze na ten temat Lech Dzierżanowski w „Rocznikach Humanistycznych”, nr 1/2021).
Jako kompozytor Roman Palester stracił przez swą emigrację bardzo wiele. Z pozycji następcy Szymanowskiego przeszedł na pozycję twórcy nieobecnego, konsekwentnie wymazywanego z polskiego życia muzycznego i ze świadomości kolejnych pokoleń muzyków i melomanów. Strata to chyba tym boleśniejsza, że jego język muzyczny wpisywałby się nieźle w tendencje najmocniej obecne na festiwalach Warszawska Jesień. Głęboki liryzm jego silnie ekspresjonistycznych kompozycji stanowiłby znakomitą paralelę choćby dla dokonań Tadeusza Bairda, który często uznawany jest za jedynego przedstawiciela tych trendów w dorobku twórców tzw. „polskiej szkoły kompozytorskiej”. I Baird, i Palester napisali zresztą w drugiej połowie lat siedemdziesiątych koncerty na altówkę, przejmujące i głęboko intensywne w wyrazie (oba skomponowane dla Stefana Kamasy). Dopiero od niedawna muzyka Palestra, przez wiele lat pozostająca w zapomnieniu, jest konsekwentnie przypominana – przede wszystkim w serii monograficznych nagrań płytowych. Jest zatem szansa, że z wolna znajdzie swoje miejsce i na salach koncertowych, i w sercach melomanów.
A co z audycjami Radia Wolna Europa? Ich maszynopisy spoczywają w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, w Archiwum Romana Palestra. Częściowo dostępne są na poświęconej Palestrowi stronie internetowej (www.palester.polmic.pl). Trwają prace nad ich edycją, a publikację pism kompozytora zapowiada Polskie Wydawnictwo Muzyczne. Będzie zatem można wkrótce dokładniej się z tą stroną aktywności Palestra zapoznać. O samym Radiu Wolna Europa napisano już wiele, także o udziale w nim Romana Palestra. On sam rolę RWE w życiu swoim i żony podsumował słowami:
Monachium dawało nam jedyne w swoim rodzaju, niezastąpione poczucie najbliższego, codziennego kontaktu z krajem. To był kontakt z tym, co się działo w najbardziej prozaiczny sposób każdego dnia, a nie jakieś bujanie „kulturalno-wspominkowe”. Żyliśmy tym, co się tam działo do tego stopnia, że niekiedy w ogóle nie czuliśmy, że jesteśmy na emigracji. I to było najcenniejsze. [Jagoda Jędrychowska, Rozmowa z Romanem Palestrem, w: Widzieć Polskę z oddalenia, Paryż 1988].
BEATA BOLESŁAWSKA-LEWANDOWSKA