HOME
Jacek Hajduk

Nad Owidiuszem (2)

Jestem w bibliotece londyńskiego Instytutu Warburga. Na drugim piętrze, gdzie siedzę od rana za stosami książek, są oprócz mnie może dwie albo trzy osoby. Planowałem tłumaczyć owidiuszowe CZTERY WIEKI LUDZKOŚCI, a tymczasem utknąłem w Wiekach Średnich.

Czy któryś z poetów miał ciekawsze losy pośmiertne?

Owidiusz, jak Horacy i Wergiliusz, szybko zyskał sobie rangę klasyka. Talent, erudycja, inteligencja, odwaga! Był rzymski, ale i grecki; nowoczesny, ale i osadzony w tradycji; lekki, ale i poważny. Był syntezą i sumą całego świata, jaki rozpinał się między Troją a Rzymem. W tradycyjnej literaturze łacińskiej okresu cesarstwa celebrowali go najwięksi: Seneka, Lukan czy Marcjalis. Autorzy chrześcijańscy mieli natomiast do niego i do jego twórczości stosunek ambiwalentny. O ile np. Tertulian nie podzielał zachwytów nad autorem Metamorfoz, o tyle łaskawsi względem pogańskiego dziedzictwa Greków i Rzymian św. Augustyn i św. Hieronim cenili Owidiusza bardzo wysoko, a poeta Prudencjusz określany bywał nawet mianem Ovidius christianus. W późnym antyku niepisaną zasadą było, a tyczyło się to nawet autorów chrześcijańskich, nawiązywanie stylistyczne do Owidiusza. Kto spróbował współzawodnictwa z mistrzem – z takim mistrzem! – ten miał szansę na trwanie. Jednocześnie ważne było, aby odciąć się od pogańskich treści.

Styl należało naśladować, treści – potępiać.

Owidiusz nigdy jednak nie zniknął. Jak antyk nigdy nie zniknął. Co najwyżej, mówić możemy o okresach mniejszego i większego jego oddziaływania, a w każdym razie oddziaływanie to okresowo jest dla nas trudniej uchwytne. Nici te jednak nigdy nie zostają zerwane, snują się po labiryncie dziejów, aż w końcu trafia się ktoś, kto je łapie i znajduje dla nich zastosowanie. Różne pokolenia mają różne potrzeby, różny jest ich głód i gust. Już jednak w okresie tzw. renesansu karolińskiego (wieki VIII-X), który charakteryzował się niewątpliwie pewnym zwrotem w kierunku autorów łacińskich doby klasycznej, obserwujemy wzmożenie, jeśli chodzi o recepcję Owidiusza: poetę teraz chętniej – i jawniej – naśladuje się i komentuje.

Prawdziwy renesans zainteresowania Owidiuszem przypada jednak dopiero na wieki XII i XIII. Poeta staje się wówczas jednym z filarów tzw. prarenesansu średniowiecznego. A zatem: Owidiusz wdziera się do szkół, a jego dzieła wchodzą do kanonu i stają się podstawą edukacji humanistycznej; kolegia i pierwsze uniwersytety biorą jego dzieła na warsztat: uczeni łapczywie czytają, redagują, komentują i interpretują tę bogatą tematycznie i formalnie twórczość. Wersy Owidiuszowe – jeszcze póki co w manuskryptach i odpisach – od Londynu i Paryż przez Toledo, Kordobę i Palermo aż po republiki północnych Włoch – podbijają serca czytelników w całej Europie. Badacze późniejsi ten jakże szczęśliwy dla Owidiusza czas nazwą trafnie „wiekiem owidiańskim” – Aetas ovidiana.

Jak pisał E.K. Rand: „Humaniści tacy jak Jan z Salisbury i Piotr z Blois, scholastycy tacy jak Alanus de Insulis i Roger Bacon, encyklopedysta Wincenty z Beauvais, pedagog Jan z Garland, mistycy tacy jak Hugo z St. Victor i Bernard z Clairvaux, Jego Świątobliwość papież Innocenty III w swoim De Contemptu mundi – ci i wielu innych cytuje Owidiusza jako autorytet w sprawach moralności i innych poważnych tematach. Abelard radzi się Owidiusza ethicusa w dyskusji na temat reguł monastycznych”.

Nie ma już jednego Owidiusza, jest ich wielu. A każdy jest najwyższym autorytetem w swojej dziedzinie. Prócz Owidiusza chrześcijańskiego (Ovidius christianus) jest więc także: Owidiusz etyk (Ovidius ethicus), Owidiusz teolog (Ovidius theologus), Owidiusz medyk (Ovidius medicus) i Owidiusz mag (Owidiusz magus). Jest Owidiusz znawca psychiki i uczuć (Ovidius minor bądź Ovidius amorigraphus), jest wreszcie ów wielki Owidiusz-autor Metamorfoz, uznanych w pewnym momencie – sic! – za Biblię pogan (Ovidius maior).

Komentatorzy tego czasu odczytują Metamorfozy w duchu chrześcijańskim: w mitach o przemianach bohaterów w zwierzęta, drzewa czy kamienie widzą oni alegorie degeneracji natury ludzkiej na skutek grzechu. Owidiusz jest dla nich nie amoralnym opisywaczem mitycznych przemian – a takim wszak widziało go chętnie wczesne chrześcijaństwo, ale pobożnym nieomal nauczycielem uniwersalnej moralności. Tak interpretowana przemiana to tzw. mutatio moralis i sięga późnoantycznego traktatu O pocieszeniu, jakie daje filozofia autorstwa Boecjusza, a dalej – korzeniami – Cycerona.

Fortuna kołem się toczy.

Owidiusz staje więc u progu Renesansu jako wielki arcy-poeta świata grecko-rzymskiego, ale i – prawie – całej już chrześcijańskie Europy. O ile jednak na poziomie lektury alegorycznej można było schrystianizować nieomal każdy mit, o tyle Metamorfozy w samym swym zamyśle filozoficznym, historiozoficznym czy teologicznym, więc jako „tekst święty” czy chociażby podręcznik lub brewiarz – były oczywiście dla chrześcijanina absolutnie nie do zaakceptowania. Światem Owidiusza rządzi wszak nie Bóg, ale Fatum, ślepy los, a czas nie jest linearny i nie wiedzie do Zbawienia, ale toczy się leniwie kołem wiecznego powrotu.

I właśnie los zadecydował, że Owidiusz – będąc u szczytu swej kariery – trafia do Tomi nad Morzem Czarnym. On, mieszczuch, sybaryta i ozdoba salonów – na najdalszą prowincję, pomiędzy prostych rybaków. Na wygnaniu także pisze, i to sporo. A są to wiersze bardzo piękne (choć docenione później niż inne jego dzieła) i stanowią od wieków model dla poezji tułaczej. (Owidiusz-wygnaniec – Ovidius exsul –  i cała jego legenda, to oczywiście „inna przygoda dziwniejsza”…). Ale jednak przeczuwał poeta słusznie, że to Metamorfozy – ta nowatorska epopeja snuta „od początku świata aż po nasze czasy” – będą jego opus magnum. Miał też szczęście do przyjaciół, którzy podczas jego nieobecności w Rzymie kopie Metamorfoz ocalili.

Poeta i świat. Zawsze przecież w istocie chodzi o to, co wydarza się na styku geniuszu i zwykłości, natchnienia i realności, wyobraźni i namacalności, wymysłu i prawdy. Owidiusz podjął największe z wyzwań: stanął twarzą w twarz ze światem. I ani na chwilę nie odwrócił wzroku. A że jego wielki zamysł powiódł się, wiedział już, kiedy komponował takie ZAKOŃCZENIE:

 

Dokonałem już dzieła. Ani czas go nie zniszczy,

Ani ogień, ani miecz, ani gniew Jowisza.

Niech dzień, który tylko nad ciałem ma władzę,

Wyznaczy, kiedy zechce, kres niepewnej doli.

Ponad gwiazdy się wzbije cząstka mnie, ta lepsza,

A mojego imienia nie da się wymazać.

Dokądkolwiek sięga rzymskie panowanie,

Tam będę czytany, i w sławie przez wieki –

Jeżeli wierzyć w proroctwa poetów – będę żył.

(Metamorfozy, Księga XV, w. 871-880)

 

Koniec. I początek.

JACEK HAJDUK

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek