fbpx
HOME
Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Pod tlenem – 55 sonetów (XIX)

Sonet osiemnasty cyklu pierwszego: poeta i maszyneria nowoczesności

Wiek XIX konfrontował – zwłaszcza po romantyzmie – poetę ze światem. Wiek XX, zwłaszcza gdy się już na dobre zaczął, czyli w czasie po Wielkiej Wojnie, stawiał poetę wobec nie tyle maszynerii świata, co wobec maszyny samej w sobie. Wobec inwazji nowoczesności, wobec hipertrofii techniki.

Temat ten pojawia się w kilku sonetach z cyklu orfickiego – ten, o którym mowa dzisiaj, jest pierwszy z rzędu – inicjuje niejako ten temat (który powróci jeszcze w sonetach 22., 23. i 24. części pierwszej, a potem w 10. i 22. części drugiej). Piszę „niejako”, osłabiam semantykę, gdyż ostrożność tu nie zawadzi – wszak temat gwałtownego, bolesnego, a często bezpowrotnego, zderzenia z nowoczesnością, w postaci obcej człowiekowi maszyny, pozostaje jednym z najważniejszych wątków liryki poprzedniego (podług chronologii) wielkiego cyklu Rilkeańskiego – cyklu z Duino.

To świetny wiersz w oryginale – Rilke oddaje temperaturę zderzenia człowieka progu nowoczesności (sam, żyjąc w latach 1875-1926, przeżył jedną połowę swego życia w XIX stuleciu, a drugą – w XX) z inkarnacją par excellence tejże nowoczesności: wersy się skracają, groza tego, co nowe i nowoczesne, wisi w powietrzu, dlatego – jak sądzę – w pierwszych dwu wersach poeta, bliższy Orfeuszowi niż maszynie, chroni się w apostrofie do Boga.

Tym razem, inaczej niż zwykle, będę się odwoływać do czterech polskich przekładów, także do najwcześniejszego, poczynionego w latach okupacji hitlerowskiej, spolszczenia Jerzego Kamila Weintrauba, gdyż on właśnie tę grozę, o jakiej pisze Rilke, widzi i słyszy mocniej niż tłumacze po-drugowojenni, a nawet, miejscami – lepiej niż sam Rilke, który miał tylko doświadczenia pierszowojenne.

Pierwsza strofa sonetu osiemnastego brzmi:

(U Weintrauba)

Ów nowy, groźny ton

słyszysz, o Panie?

Wznoszą go z wszystkich stron

jak zwiastowanie.

 

(U Jastruna)

Czy słyszysz Nowość, Panie,

tryby, co huczą i drżą?

Przynoszą zwiastowanie

ci, którzy wznieśli ją.

 

(U Antochewicza)

Słyszysz to Nowe, Panie,

jak huczy i dudni?

Nadchodzą Zwiastuni,

co dadzą mu trwanie.

 

(U Pomorskiego)

Słuchaj, Panie, nowiny

huków, dygotów.

Zwiastun ich narodziny

sławić by gotów.

Każdy z polskich tłumaczy kładzie nacisk na co innego: Weintraub akcentuje quasi-religijność nowoczesności, Jastrun próbuje – dość zawile i z osobliwą koncepcją utrzymania rymu – utrzymać równowagę między sferami sacrum i profanum, Antochewicz zmienia układ rymowy oryginału z przeplotu (który jest trampoliną bezwzględnego rytmu, takiego właśnie jak rytm maszyny) – na kompozycję okalającą (co osłabia odbiór), zaś Pomorski, gdyby nie inwersje (one też redukują nieubłaganą konsekwencję rytmu), byłby może najbliżej Rilkego. Wobec tego najbliżej jest jednak Weintraub – nie udziwnia ani języka, ani rytmiki – wypowiada obawę w zwrocie do dotychczasowego gwaranta bytu – Rilke wypowiada ją podobnie.

W drugiej strofie sytuacja czytających po niemiecku jest klarowna, lecz tych, co zdani są na polską serię translatorską – komplikuje się. Oto Weintraub zaciemnia raczej:

 

Nie rozdzwoniony świt,

co święty rośnie,

jeno maszyny zgrzyt

chwalą radośnie.

 

Jastrun próbuje objaśniać, ale robi się z tego nie-wierszowy, nieco rozwlekły, wykład:

 

I choć nic nie słyszymy,

poprzez grzmot każdej chwili,

lecz udział maszyny

chce, byśmy go chwalili.

 

Antochewicz – jeszcze bardziej niż Jastrun – idzie w stronę wyjaśnień ad usum delphini:

 

Choć słuch nasz tracimy

w tym huku szalonym,

lecz rozmiar maszyny

chce być chwalony.

 

Pomorski także nie unosi precyzji i prostoty oryginału:

 

Choćby ryki jej uszy

nam ogłuszały,

w swej maszyna bez-duszy

żąda pochwały.

 

W połowie sonetu-zmagania, sonetu-konfrontacji człowieka z maszyną, Rilke wykłada wszystkie karty na stół, mówi wprost:

 

Oto maszyny gra:

jak zgiełku krąg roztacza

i jak nas przeinacza.

(Weintraub)

 

Patrz, jak się ona

toczy i mściwa

osłabia nas i zużywa.

(Jastrun)

 

Spójrz na maszynę:

jak się toczy i mści

i pozbawia nas sił.

(Antochewicz)

 

Patrzaj maszynę;

warczy, mści się żelazna,

sił pozbawia, druzgoce.

(Pomorski)

 

Sens trzeciej strofy pozostaje bezsporny. Nie sposób nie dostrzec zawłaszczenia człowieka, dotychczas wolnego (a jeśli niewolnego, to z powodu przeciwieństw losu – tu odwieczny topos człowieka – Bożego igrzyska – oraz poprzez własne słabości), przez maszynę, maszynerię nowoczesności. Jastrun i Antochewicz podchodzą do tekstu tej strofy najbardziej dosłownie, Weintraub zauważa przeinaczenie, negatywną metamorfozę i buduje na niej metaforę. Natomiast spolszczenie Pomorskiego jest nieadekwatne – przez kuriozalną pomyłkę w pierwszym wersie – tłumacz nie widzi przecinka i przekłada: „Patrzaj maszynę” jak „Tańcz pomarańczę” (nawet, jak się zdaje, z aluzją do tamtego zawołania; archaiczna forma wołania pogłębia jeszcze konfuzję w poetyce odbioru), podczas gdy Rilke pisze wyraźnie: „Sieh, die Maschine” (dosłownie: „Patrz, ta maszyna”).

Jaki poeta progu nowoczesności daje wygłos opisowi zderzenia, bezbronnego właściwie, człowieka z machiną? To rodzaj przejęcia, zawłaszczenia, narzucenia swego, dominującego i szybszego, rytmu, proces raczej nieodwracalny – w różnym stopniu oddawany w polskich przekładach:

 

W niej siły naszej tętna,

gdy ona beznamiętna

i rozedrgana gna.

(Weintraub)

 

Niech beznamiętnie,

choć przez nas żywiona,

służy swym tętnem.

(Jastrun)

 

Choć z nas moc swą czerpie,

to niech beznamiętnie

pędzi i służy jedynie.

(Antochewicz)

 

A choć z nas ciągnie moce,

namiętności nie zazna

służąc nam czynem.

(Pomorski)

 

Widział Rilke śmiercionośną i jednokierunkową przemoc nowoczesności coraz wyraźniej: już w Maltem (1910) był nią przerażony – to prawdziwy pre-egzystencjalizm (Rilke widzi jaśniej i prędzej niż Heidegger); w Elegiach duinejskich(1912-1922) – narastało w nim przekonanie o jałowieniu cywilizacji, o jej umieraniu (Eliot czy Thomas Mann dostrzegli to nieco później); frazy sonetów będą opisywać tę nową kondycję człowieka – już nie wobec losu czy wobec bezimiennej, masowej śmierci, a wobec nieuchronnej mechanizacji istnienia – jeszcze inaczej.

Po Maltem, po cyklu duinejskim – pierwszy raz – pojawia się także możliwość (nikła i – być może jedynie – życzeniowa) owego „treibe und diene”, działania, które służy. Zdaje się Rilke (a wcześniej tak nie bywało) snuć ostrożne przypuszczenie, że – owszem – maszyna nowoczesności wykorzystuje nas, ludzi, ale my możemy doprowadzić ją do stanu, w którym także (działając, funkcjonując właściwie) ona będzie służyć nam. Już nie przewaga człowieka (zgoła niemożliwa), a wyrównanie rachunków, równowaga szans, jest tu pożądaną stawką w grze.

Rilke sam staje się – powoli i orficko – jednak nowoczesny.

KATARZYNA KUCZYŃSKA-KOSCHANY

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek