fbpx
HOME
Renata Gorczyńska

Przenikanie światów

O drugiej w nocy, tyrając czwarty dzień nad tekstem o Miłoszu w Wilnie, nacisnęłam jakiś klawisz i oczom moim zmęczonym ukazał się biały ekran. Ki diabeł – pomyślałam.  I nuże rzuciłam się do odzyskiwania ośmiu stroniczek pisanych z pojedynczym odstępem.  Ikonka na pulpicie Wilno śladami Miłosza była pusta, jeśli nie liczyć „yu”. Dość mało tego zostało.

Przez następne dwie godziny walczyłam z komputerem, usiłując go jakoś podejść. Moja wiedza w tym zakresie jest więcej niż skromna, mimo wielu lat stukania w klawiaturę. Sprzęt mam porządny, z dużym zapasem RAM i dwoma wielkimi monitorami. Na jednym ukazuje się pisany właśnie tekst, na drugim szukam różnych danych w internecie czy we własnych archiwach.

A tu tylko drwiące „yu”. Przecież nie zamierzałam pisać yucca. Gdzie Rzym, gdzie Krym. Zastanawiałam się, czy się rozpłakać, czy gdzieś zadzwonić ze skargą. Wykluczyłam Europę, bo pora niestosowna. Ale moją szwagierkę w Nowym Jorku mogłam zaskoczyć telefonem, tam u nich było sześć godzin wcześniej. Liczyłam, że sobie ulżę, tym bardziej, że płacę grosze za taryfę z USA. Że ona tam daleko pocieszy i przekona, że jak wezwę jakiegoś komputerowca, to on mi wyrwie z elektronicznych trzewi utracony tekst.

Czesław Miłosz, Nonza 1983. Fot. R. Gorczyńska

Po pierwszym „halo” zorientowałam się, że powinowata po drugiej stronie jest spięta. Niby dwukrotnie zaszczepiona, ale licho w megalopolis nie śpi. Właśnie dowiedziała się, że mutacja gorsza od angielskiej i afrykańskiej zaatakowała Nowy Jork. Jakby tego było mało, zastałam ją przy głowieniu się nad podatkami. A już najgorzej obawiała się komplikacji w związku z rychłym przylotem do Warszawy. Lękała  się kwarantanny, samego lotu, zawleczenia zarazy w nowej odmianie na swoim ubraniu.

Cierpliwie wysłuchałam jej żalów i w końcu rozpoczęłam swoje. Szwagierka od wieków utrzymuje, że ma coś wspólnego z czarownictwem, więc nie za bardzo się zdziwiłam, gdy odpowiedziała:

– Miłosz był ciekaw tego, co napisałaś o nim.

– Załóżmy – odparłam. – Za życia nie raz sobie życzył, żebym pisała o jego twórczości. Ale skoro tak twierdzisz, to dlaczego porwał mi ten niedokończony szkic?

– Chciał się wczytać – padła odpowiedź z Nowego Jorku.

Jakoś mnie to nie przekonało. – Pewnie mu się nie spodobał – orzekłam po namyśle. – To już bardziej prawdopodobne. I nawet przyznam mu rację. Za bardzo się skupiłam na różnych historycznych faktach, które każdy może sobie wyczytać w książkach. Za mało w tym było skupienia się na Czesiu chłopcu i Czesławie młodzieńcu. On tam spędził siedemnaście formatywnych lat, a gdy go zmuszono do wyjazdu z Wilna po zwolnieniu z radia, uważał, że to była jego pierwsza emigracja. Utrata Wilna na rzecz Warszawy.

– No widzisz – zgodziła się szwagierka, emigrantka od pół wieku. – To popraw.

– Co mam poprawić, jak zostało tylko „yu”? Zamilkłam na dłuższą chwilę. – Wiem! – w końcu wykrzyknęłam. – To z zemsty!

– Za co?

– No wiesz, niedawno byłam w teatrze, na premierze. Po spektaklu część widzów została zaproszona na poczęstunek, jak się teraz mawia. Przed sobą ujrzałam Miłosza w wianuszku akolitów. Stał do mnie plecami, ale w półobrocie zauważył mnie i syknął w moją stronę: – Nie przyszedłem tu sam. – Wzruszyłam ramionami. Co to miało znaczyć? Przecież nie rzucałam się w jego stronę jak jakaś groupie. Grzecznie sobie stałam przy szklanej ladzie, na której kątem oka zauważyłam paterę z z tortem. Tort był przyozdobiony grzywą bitej śmietany. W oka mgnieniu chwyciłam paterę za nóżkę, zawołałam cicho „Czesław”, poeta się odwrócił, a ja z zamachu wyrżnęłam mu śmietanowym ciastem prosto w twarz. Efekt był jak z komedii slapstickowych, których wiele się naoglądałam.  Na wszelki wypadek szybko się oddaliłam, darowując sobie poczęstunek.

– Zaraz, co ty gadasz? Niedawno spotkałaś Miłosza? W teatrze? Przecież one są zamknięte z powodu zarazy, a on umarł piętnaście lat temu.

– Opowiedziałam ci mój sen. Ten numer z tortem zdecydowanie mu się nie spodobał, więc odczekał trochę i się zemścił. No wiesz, „Dziś ja wielki największy z całego powiatu/ Ogłosić mogę wyrok. Służba. Dać ją katu”.

Zamilkłyśmy obie, zastanawiając się nad przenikaniem światów.

RENATA GORCZYŃSKA

           

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Cookie settings
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Cookie settings
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Cookies set by Google for logged in users.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

There is no cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

There is no cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Cookie settings