fbpx
HOME
Patrick Leigh Fermor

Jednonogi spadochroniarz

Smętną końcówkę minionego roku jeszcze bardziej przyćmiła wiadomość o śmierci Andrew Kennedy’ego, który zmarł 8 grudnia [1988] w Monachium w wieku 76 lat.

Oczywiście nie był Szkotem, tylko Polakiem, i nie nazywał się „Andrew Kennedy”, tylko Andrzej Kowerski, a jego pseudonim złączył się na zawsze z kryptonimem „Christine Granville”, która przyszła na świat jako hrabianka Krystyna Skarbek, urodzona z matki Żydówki.

Zarówno ona, jak i Andrew wywodzili się z ziemiańskiej szlachty – z jej płynną francuszczyzną i rozległą plątaniną rodzinnych koneksji; SS wymordowało większość rodziny Andrew długo po jego ucieczce z Polski w 1941 roku. Jego matka, wuj i najbliżsi krewni, wraz z ośmioletnią dziewczynką, zostali zabici na weselu w Zbydniowie w Galicji, zapewne w odwecie za jego służbę u wroga nazistów. Zamiast jednej z nóg miał metalową protezę, po przedwojennym wypadku na polowaniu; nie przeszkodziło mu to jednak w uzyskaniu orderu Virtuti Militari, najwyższego odznaczenia za męstwo – w uznaniu zasług bojowych w jedynym zmotoryzowanym oddziale Wojska Polskiego po napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku.

Andrew i Christine, jak będziemy ich tutaj nazywać – on miał wówczas 28 lat, ona była nieco młodsza – wydostali się z kraju i niezależnie od siebie trafili na wciąż jeszcze neutralne Węgry, gdzie dołączyli do służb specjalnych i wkrótce stworzyli dwuosobowy odpowiednik Scarlet Pimpernela, zajmując się tajnym przerzutem polskich uchodźców, później zaś zestrzelonych nad Polską i nieodzownych w dalszej walce brytyjskich pilotów. Christine, poruszając się wzdłuż szlaków przygranicznych, które eksplorowała przed wojną jako zapalona przemytniczka, prowadziła ich na nartach, wśród śnieżnej zamieci, przez karpackie pasmo Tatr Wysokich; Andrew przerzucał ich przez serbską granicę w małym samochodzie, tuż pod nosem coraz liczniejszej grupy agentów Gestapo. Zostali kochankami i choć nigdy się nie pobrali ani nie przysięgli sobie wierności, do końca życia łączyła ich nierozerwalna więź. Aresztowani przez słowackich żandarmów, wyszli z opresji dzięki dobrze wyćwiczonej, zmyślonej opowieści, ale Niemców nie zdołali już przechytrzyć. Z wyprawy na ratunek matce Christiny musieli niestety zrezygnować. Uciekli w ostatniej chwili, Andrew za kierownicą swojego opla, Christine ukryta w bagażniku samochodu brytyjskiego ambasadora. (To właśnie Sir Owen O’Malley załatwił im paszporty potwierdzające ich nową tożsamość: odtąd już zawsze byli znani jako Christine i Andrew – lub Andy).

Krystyna Skarbek i Andrzej Kowerski

Bezpiecznie przekroczywszy granicę z Jugosławią, przejechali przez Bułgarię i w samą porę dotarli do Turcji. W Konstantynopolu przekazali Aidanowi Crawleyowi, attaché lotniczemu, mikrofilmy ze zdjęciami zgrupowania niemieckich wojsk przy granicy ze Związkiem Radzieckim. Następnie ruszyli dalej do Syrii, Palestyny i Kairu. Przejściowo uwikłali się w rywalizację między frakcjami polskich emigrantów; zaczęliśmy to wszystko sobie uświadamiać właśnie tam, w Rustem Buildings, na wyspie Gezira i w willi Tara.

Było w nich coś niezwykłego, a zarazem inspirującego. Uroda Christine (której zawdzięczała miejsce w finale przedwojennego konkursu Miss Polonia) była delikatna i nieoczywista; jej urok brał się z wewnętrznego spokoju; główną siłą napędową jej talentu i odwagi były patriotyzm i współczucie, poparte miłością do przygód. Rozmach i styl Andrew, jego mocna sylwetka, żywe niebieskie oczy i dobrze postawiony głos, przez który każda wypowiedź zdawała się padać z jego ust ze zdwojoną siłą, zwracały na siebie powszechną uwagę; bijąca od niego radość życia, poczucie humoru i dar rozśmieszania rozmówców czyniły zeń idealnego kompana. Uwielbiał jeść, pić i prowadzić konwersacje do późna w nocy. Po angielsku mówił płynnie, nigdy się jednak nie wyzbył polskich i francuskich naleciałości. „Studiował ja na krakowskim Uniwersytecie przez trzech lat i nie zdobył dyplomu, żył tylko na wódce i surowym mięsie”.

Kiedy wszystko się wyjaśniło, wstąpił do armii brytyjskiej i został pierwszym jednonogim spadochroniarzem w agencji wywiadu SOE; z powodu kalectwa, ku własnej wściekłości, nie mógł j brać udziału w zrzutach „w terenie”. Wojna zagnała oboje na zachód, do Włoch, gdzie Andrew szkolił swoich rodaków do tajnych misji w Polsce. Niedługo potem Christine została zrzucona na spadochronie do francuskich oddziałów maquis w masywie Vercors; na wieść, że Niemcy ujęli Francisa Cammaertsa i Xana Fieldinga, pomaszerowała wprost do więzienia w Digne, i uciekając się do przekupstwa, gróźb szybkich postępów wojsk alianckich w dolinie Rodanu oraz zapewnień, że jest siostrzenicą Montgomery’ego, zdołała przekonać strażnika, by wypuścił więźniów na dzień przed planowanym rozstrzelaniem, po czym wyprowadziła ich na wolność.

W tygodniach poprzedzających lądowanie w Normandii służyłem wraz z Andym (który dostał dyspensę od zakazu skoków ze spadochronem) i mniej więcej trzydziestką innych oficerów w dość dziwnej jednostce: agenci, stacjonujący w pogotowiu przy polu golfowym w Sunningdale, mieli być zrzucani w niewielkich grupach na obozy jenieckie w Niemczech. Chodziło o to, by udaremnić transporty zakładników do jakichś bawarskich albo tyrolskich kazamatów, zanim nacierające wojska aliantów zdołają ich oswobodzić. Nie był to plan zbyt praktyczny; dzięki Bogu sprawy potoczyły się szybciej, niż się spodziewano, samoloty wysadziły nas po prostu na Pustaci Lüneburskiej, i tak oto razem zakończyliśmy wojnę w Europie, włócząc się od Hamburga przez Flensburg i Kilonię, aż wreszcie, pijani ze szczęścia, dotarliśmy do wyzwolonej Danii.

Po wojnie Andrew kursował między Anglią i Niemcami, gdzie z czasem założył kilka przedsiębiorstw. W 1952 roku doszło jednak do tragedii, przez którą jego życie legło w gruzach. Christine – z konieczności, pragnienia niezależności i potrzeby coraz to nowych wrażeń, ale też w rozterce, której nikt nie potrafił zaradzić – odpłynęła z dość pochopnie wybranej ojczyzny, znalazłszy tymczasowe zajęcie jako stewardesa na statkach transatlantyckich. Jej fatalny dar wzbudzania miłości pociągnął za sobą pewnego zazdrosnego, odrzuconego stewarda, który zszedł za nią na ląd i śledził ją aż do hotelu w Londynie, gdzie zadźgał ją na śmierć. (Został osądzony za morderstwo i skazany na powieszenie). To był miażdżący cios dla jej partnera. Dwa tygodnie temu doszła nas wieść, że Andy poprosił o złożenie swoich prochów w grobie Christine na cmentarzu w północnym Londynie.

Dwa lata temu odwiedziliśmy go z Xanem w Monachium. Nie zmienił się ani na jotę. Na naszą prośbę opowiedział barwną historię z bitwy po napaści Niemiec na Polskę.

„Kiedy to niemieckie żelastwo odjechało w cholerę ze szczękiem – podsumował – został ja z tą blaszaną nogą pod rozbitym czołgiem. Ktoś krzyknął «dawajcie tu lekarza!», a ja na to: «na co mi lekarz, ty tumanie sakramencki!»”. Głos Andy’ego na samo wspomnienie odbił się echem od ścian Weinstube: „Kowala mię trzeba!”.

„Spectator” 1 I 1989

PATRICK LEIGH FERMOR

Tłum. Dorota Kozińska

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek