fbpx
HOME
Teresa Tomsia

Jasny kadr – zapisane w drodze

Niełatwo uwierzyć, że w trudnych czasach – pośród wiadomości o zagrożeniach, chorobach, nagłych odejściach bliskich osób, niekończących się sporach i wojnach – zdarzyła się chwila wytchnienia – radość rodzinnego spotkania w hiszpańskiej kawiarni, gdy promienie przedpołudniowego słońca wpadają przez szybę i rozjaśniają twarze. Usiadłam z Moną na kanapie i wtedy Diego zrobił zdjęcie. Lekkość tamtej godziny ukołysała niepokoje. Mona projektuje, prowadzi własną firmę, tam w Madrycie toczy się od kilku lat jej życie, artystyczny rozwój, osobne ścieżki dnia powszedniego i fiesty.

Teresa Tomsia z córką Moniką (Moną Tomassi), Saragossa 2024 © Diego Hernandez

Przypomniały się dawne spotkania w poznańskim Klubie Piosenki Literackiej „Szary Orfeusz” w Café Głos, gdzie przez kilka lat prowadziłam wieczory literacko-muzyczne pod egidą Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a córka dzielnie mi towarzyszyła, choć zapewne miała inne plany niż spędzanie czasu wśród pisarzy. Bywał tam z nami wiele razy przyjaciel domu, Marek Wittbrot, patrzył z uwagą, wsłuchiwał się w rozmowy, w słowa wierszy, piosenek i pieśni z oddalonego stolika, bo nie lubił być w świetle przy mikrofonie, choć i tak bywało. Aura literackiej kawiarni przyciągała – powracał, bo to było miejsce spotkań ludzi poszukujących sensu, debatowania o tym, dlaczego i co czytamy, jakie sprawy nas interesują. W tamtym czasie właśnie na początku 2000 roku założył portal www.recogito.pl jako przedłużenie tradycyjnego paryskiego miesięcznika „Nasza Rodzina”. Jednocześnie prowadził dla środowiska polonijnego stronę www.recogito.pologne.net i właśnie to redaktorskie dzieło – wprawdzie z przygodami i niezawinioną przez niego ani korespondentów około półtoraroczną przerwą – przetrwało z pomocą przyjaciół do dziś już pod adresem www.recogito.eu. U progu ćwierćwiecza tej naszej społecznej działalności, zanim zaczniemy jubileuszowe podsumowania, warto przypomnieć imiona współpracowników i autorów, nadesłać z przeszłości kilka pocztówek z pozdrowieniami, przywołać portrety we wnętrzu, przyjrzeć się sobie z perspektywy minionych lat, doświadczeń, publikacji, osiągnięć pisarskich – w cieniu listów i rękopisów, spełnionych planów i przyszłych zamierzeń.

Teresa Tomsia i Marek Wittbrot w Café Głos przed promocją tomiku „Piękniejsze – Schöner – C’est plus beau” z grafiką Pawła Jocza, Poznań 2001 © Eugeniusz Toman

Mona, która była wtedy dziewczynką w ostatniej klasie podstawówki, pomagała nam przy stoliku przedstawiać książki zapraszanych autorów. Czytali wiersze i rozmawiali z nami: Witek Różański, Andrzej Ogrodowczyk, Zbigniew Dominiak, Julia Hartwig, Leszek Szaruga, Emilia Waśniowska, Ewa Najwer, Egon Naganowski, Tadeusz Żukowski, Rafał Grupiński, Bogusława Latawiec, Hanna Banaszak, Jerzy Grupiński, Mariusz Grzebalski i wielu innych. Z humorem napisał o tym w kronice Klubu Dariusz Sośnicki: „I niechby goście byli lepsi ode mnie…”. Zaprzyjaźnione polonistki przychodziły z młodzieżą na wieczory w kawiarni literackiej i do dziś wspominają dawne spotkania jako zaczyn przyszłych wyborów studiów humanistycznych przez swoich wychowanków. Marzenia kłębiły się w naszych głowach, zastanawialiśmy się, co jest możliwe do spełnienia, a co pozostanie jedynie marzeniem. Marek, eseista i fotograf, był od lat przyjacielem malarzy i poetów, a jako młodszy duchowy brat przywoził nam z Paryża książki i wiadomości ze świata, albumy i opowieści o miejscach, które zobaczyć trzeba, jeśli nie teraz to kiedyś, przynajmniej w wyobraźni. Część książek zostawiał u nas w Poznaniu, resztę wiózł dla warszawskich przyjaciół, zaglądał do redakcji „Zeszytów Literackich”, obowiązkowo szedł do Pawła Hertza. W podróży czuł się wolny, nieosiągalny, z buntowniczą miną i aparatem na ramieniu zdobywał dla siebie miejsce w świecie, którego nikt nie mógł mu odebrać, bo zatrzymywał w obiektywie sekundę, dzień i to wszystko, co okazywało się darem chwili. Wspólnie z nim i poetą Andrzejem Ogrodowczykiem prezentowaliśmy wiosną 2001 roku tomik Piękniejsze – Schöner – C’est plus beau z grafiką Pawła Jocza na okładce, a to był jeden z ostatnich w tamtym miejscu wieczorów.

Pośród innych, często smutnych wiadomości – o zerwanych związkach, zlikwidowanych instytucjach i odwołanych przyrzeczeniach – jasne spojrzenie na minione dni i lata utwierdza mnie w przekonaniu, że nienadaremnie szukaliśmy własnej drogi. Kierując się intuicją, wrażliwością i przyjaźnią, wytrwaliśmy przy tej idei ponad dwadzieścia pięć lat. Powtórzę zatem – w zamyśleniu nad przebytą drogą i trudem wykonanej pracy – to, co napisała w wierszu Julia Hartwig, goszcząca wiele razy w domu przy rue Surcouf razem z mężem Arturem Międzyrzeckim: „Idę wciąż idę / kto mi to zabroni…”. Pewnego dnia, chyba to było w maju 2000 roku, gdy Marek w pokoju redakcyjnym zastawionym książkami rozmawiał z poetką o artystycznych nowinach ze świata, zadzwoniłam z wiadomością, że jej wiersz został wybrany do analizy w teście maturalnym – była wspólna radość, śmiech pani Julii dźwięczał w słuchawce telefonu i wybrzmiewała ponowiona obietnica spotkania w Poznaniu. Niech więc wiersz przejrzyściej i celniej wypowie to, co często wydaje nam się niewyrażalne, niemożliwe do wysłowienia, gdy wciąż jesteśmy w drodze pośród przeszkód i zdarzeń nieoczekiwanych (Podróżny):

 

Idę wciąż idę

kto mi to zabroni

wszystko mam do oddania

i o nic nie proszę

trochę poturbowało

trochę poraniło

co komu do tego

a teraz już odchodzę

nie powiem na jak długo

ani dokąd idę

 

Każdy twórca podąża osobną ścieżką lekturowych zachwytów, zadziwień zwrotami losu, a wszystkie dostępne mu doświadczenia składają się na przesłanie, którym dzieli się z czytelnikiem. Wystarczy zdobyć się na odwagę, by rozpocząć szczerą rozmowę także z sobą o tym, co było, co jest. Zależy mi na kontakcie z drugim człowiekiem, na ożywianiu języka nie tylko literaturoznawczo, na wskazaniu wartości, jakimi się kierujemy. Chodzi o szacunek dla wykonanej pracy, o godność trwania, z poczuciem współistnienia. Mówię o tym wierszami, bo przyjaźń jest zarówno tym, co możliwe, jak i tym, co wyobrażone, jest gestem wdzięczności, nadzieją zrozumienia, wspominaniem niepowtarzalnych chwil przeżytych w drodze: „Przyjaźń jest światłem, w głębię zapatrzeniem, / z ciemnicy wyprowadza, czuwa, ożywia nadzieję”;

„I nic na to nie poradzisz, / że przyjaźń zawiodła, ważne, aby pamiętać, / co było przed utratą – jak wiele z siebie dałeś, / by trwać przy niej tyle, ile było możliwe / i wyobrażone, ile potrafiłeś”.

TERESA TOMSIA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek