fbpx
HOME
Wojciech Kass

Do niepoznanego poety (III)

I znów porcja wierszy, za które bardzo Tobie dziękuję. Wiersze są rozmową i dobrze, że rozmawiamy. W wierszach odnajduję postęp, a to najważniejsze; łapiesz nastrój, wypiętrza się Twoja wyobraźnia, swobodniej wierszujesz i rytmizujesz nurt języka. Niemniej, kiedy piszę o postępie, to mam na myśli to właśnie, co napisałem powyżej, a nie zagadnienie postępu w sztuce w ogóle, gdyż jest ono nader złożone i należy się nim posługiwać ostrożnie, nie tyle bowiem z czasem się łączy, co z przestrzenią.

Widzę, że Twoją inspiracją przede wszystkim pozostaje lektura (to dobrze) i przemyślenia, które ona wywołuje, a także pewne nastroje. Musisz jednak wiedzieć, że niekoniecznie myśl buduje wiersz, a raczej budują go obrazy (myśl jest ich konsekwencją, czyli czymś wtórnym). Myśl, zwłaszcza nieudolnie wyrażona, prowadzi język na manowce ogólności. Jakie to ogólności? Nazwijmy je kwantyfikatorami ogólnymi – życie, śmierć, Bóg, szczęście, świat, niebo, ciemność, te pojęcia powinieneś wyrażać przez rzeczy; rzeczywistość znaczy tyle, co oczywistość rzeczy, rzeczy widnienie / świecenie. W Twoich wierszach, co prawda, pojawiają się drzewo, kamień, ulica, schody, ale nie jest to jeszcze Twoje drzewo, kamień, schody, ulica, gdyż nie są przez Ciebie zgłębione, czyli zobaczone w sposób niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, NIE USTALONY DOTĄD W JĘZYKU! A Ty, przyszły poeta, masz być lodołamaczem sensów i struktur zakrzepłych i gotowych, które rozsiadły się w języku, a przy tym w nas samych, jak dobrze odżywione i zadowolone z siebie matrony. A nie „ponowicielem ustalonych wzorów” jak pisze Tomasz Burek.

Poeta robi w języku. Ale co robi? Wydaje mi się, że jednym z jego zadań jest tak wygiąć językowy horyzont, aby świat spostrzec w wymiarze dotąd niezauważonym i nieoczywistym, a co za tym idzie nieustalonym.

To pierwsze, te kwantyfikatory ogólne, a drugie – za bardzo mędrkujesz, co nie jest przecież atrybutem Twojego wieku, dlatego wiersz Twój wypada patetycznie, niekiedy, co jest zarzutem ciężkim – sztucznie. Sprawy, które poruszasz w swojej / nie swojej literze są Tobie jeszcze bardzo odległe, pokładzione wiele dalej, poza porcją przydzielonego ci aktualnie doświadczenia. Ono ich nie sięga, a język nie łapie. Dlatego daj pokój myślom wymyślonym i pojęciom myślowym, gdyż chcesz pisać wiersze, a nie traktaty, dysertacje i inne formy posługujące się siatką metod, chwytów, retoryki.

Fot. S. Jodłowski

Sięgaj więc po to, co bliskie, co znajduje się na wyciągnięcie ręki i w zasięgu oka, co Ciebie dotyka bezpośrednio; portretuj kolegów w ich słowie, geście, uczynku, koleżanki, dorosłych, których napotykasz i Twój miejski, powiatowy, okoliczny światek, szkicuj go, notuj, ujmuj krótko jakby Twoje pióro było obiektywem aparatu fotograficznego. Wyłuskuj z plewa zdarzeń wyraziste scenki, detale, okoliczności, słowa, sformułowania, dialogi.

I co istotne, nie myśl wtedy o sobie. Staraj się być tylko i wyłącznie samym widzeniem oraz słyszeniem w służbie oszałamiającego orszaku Zewnętrzności i tego, co ten orszak wraz z towarzyszącym mu zgiełkiem z sobą niesie. W pewnym sensie należy mu się poddać, położyć w jego obrębie, aby przeszedł po Tobie, nawet turbując lub musnął Ciebie swoim tajemniczym znaczeniem, nawet głaskając. Cóż, na ogół nasze spotworniałe ego, w charakterze którego tkwi tendencja do zamykania się w sobie i skupieniu na własnym interesie na samym wstępie ukręca łeb i wszystkie inne członki temu zjawiskowemu pochodowi cudowności lub monstrualnej procesji wszelkiego dziwactwa.

Zapamiętaj sobie do końca życia, że wiersz składa się przede wszystkim ze słów, za nimi są myśli i uczucia. Uczucia posiada każdy, depozytariuszami języka są nieliczni, a jest on jak większe lub mniejsze bloki skalne, głazy, kamienie, jaskinie, turnie, stoki i trzeba ogromnej miłości do języka oraz siły, aby powodować ich nieznaczne przesunięcia, rozszczelnienia, czynić między nimi prześwity po to, aby słowu wytyczyć nowe wydarzenie, inny los, podsunąć mu nie wyznaczony dotąd trop.

Nie życie ciągnie słowa za sobą, to słowa otwierają drogę ku życiu. Ileż to jego kształtów, widoków lub powidoków nadal nie ustaliło się w literze wierszy naszych wielkich poprzedników. Mogą jednak odcisnąć swoje linie papilarne w Twojej.

Zamiar pisania długich wierszy na razie porzuć (na to masz czas, tyle, ile trwa życie). Te przede wszystkim czytaj, podpatruj, jak duże formy poetyckie wiązali inni, niedościgli majstrowie i wolnomularze słowa. Pojęcia i kwantyfikatory ogólne z wierszy wymazuj. Jeśli śmierć, to przejechany kot, jeśli życie, to stłuczona szklanka, jeśli ulica, to tylko Twoja, ta jedyna. Uważaj, możesz ją przemierzać codziennie, lecz nigdy jej nie zobaczyć, a przez to znaleźć dla niej miejsce w języku, będącym miarą Twojego / mojego czasu, ale i momentu wiecznego, który język rzeźbi jak woda dno, a wiatr skałę.

Zdaję sobie sprawę, że kwestie, które tutaj poruszyłem mogą nie być dla Ciebie w pełni zrozumiałe. Nie szkodzi, mają wskazywać kierunek. W wielu przypadkach w sztuce liczy się bardziej drogowskaz niż to, co wskazuje. Nie wymkniesz się byciu w drodze.

WOJCIECH KASS

Warto również przeczytać...