HOME
Teresa Tomsia

„Las cudów” cummingsa i Junga

„I jeśli w tej chwili / ktoś mnie słyszy – niech o mnie z litością pamięta: / o tym, że przez las cudów kroczyłem samotnie, / zaszyty w jego bezludnych ostępach, / że moje stopy poznały stokrotnie / każdą z dróg, czy to prosta była, czy pokrętna, / i o tym jeszcze, że ona jest piękna” (e. e. cummings, Być może po to, aby poczuć, jak, tłum. Stanisław Barańczak).

Do wyboru wierszy cummingsa w opracowaniu Artura Międzyrzeckiego (PIW 1985) sięgnęłam znów po latach, gdy trafił na moje biurko tom gnieźnieńskiego poety Dawida Junga Spam (Kraków 2020). Pokrewna intensywność uczuć i liryczna wrażliwość skierowała mnie ku tym porównaniom. Amerykański twórca awangardy pierwszej połowy XX wieku (z maszyną do pisania, a nie z lirą, jak celnie zauważa Międzyrzecki) śpiewa niczym Orfeusz i nie daje się zwieść zdobyczom nowoczesnej cywilizacji, bo nie zamierza rezygnować z miłosnej pieśni głoszonej przez poetów. Czytając wiersze z tomu Junga znajduję równie zaskakujące zestawienia egzystencjalnych zdarzeń i wyobrażonych idealnych relacji jak u cummingsa. O miłości i śmierci Jung pisze z wiarą w sprawiedliwą miarę tego, co ofiarowuje, porównuje z tym, co otrzymał – i nie żałuje gorzkich słów dla tych, którzy zdradzili czy opuścili, powierza je samotnikom podobnym sobie, snującym rozważania o dziejach nad rozkopanymi grobami: „jak, panie, przeliczyć i obmierzyć pojemność czaszki / od czaszek w słońcu schnących”; „dlaczego nie chodzisz przede mną naga, nie chowaj wstydu / dla śmierci, nie tylko dla niej rozbieranie / jest sztuką” (Tadeusz Stirmer).

Obaj poeci mówią śmiało o języku ciała, o działaniu zmysłów i zwodniczym uroku chwili. Cummings zauważa nieporozumienia i rwące się związki, podkreśla trud wsłuchiwania się w pragnienia i potrzeby drugiego człowieka: „mówiłem do ciebie / pieśnią a ty / nie słuchałaś / twoje oczy są wazą / boskiego milczenia / Ach, przyjdź / czy życie nie jest pieśnią?”. Jung po swojemu opisuje poznawany i doznawany co dnia „las cudów”, notuje w komputerze refleksje o świecie współczesnym, a do „spamu” wrzuca wiadomości, na które paradoksalnie pragnie zwrócić uwagę, bo niesłusznie zostały pominięte. Nasycone emocjami wiersze Junga nie chcą być „spamem”, lecz żywym organizmem słowa, łączącego zrytmizowaną frazę romantyczną z wierszem wolnym, chcą być zdaniem, które pulsuje, by ożywać w coraz to nowej postaci. Tytuł tomu Spam sugeruje, że zbyt wiele odrzucamy jako tematy nieważne, bo minione, już nieistotne – pomijamy losy ludzi tworzących kulturę miejsc, w których obecnie żyjemy. Poeta nie godzi się na łatwe zapominanie dokonań poprzedników, ich tradycji i języka, na kasowanie w historii nazwisk artystów czy myślicieli tworzących filozoficzny dorobek i podstawy naszej tożsamości. W wierszu Czesław Miłosz ukazuje splot miłości i śmierci, daru i utraty, nietrwałości rzeczy dostępnych człowiekowi: „Wybacz, że jeszcze nie ćwiczę tego widoku: / rano zastyga mgła, kręcona gałka lodów / przy policzku, tam, pośród rozwartych / kart, dokąd wkrada się pierwsze słońce / i sczytuje nasz krótki list, dyplomatyczną / notę o zemście śmiertelnych na nicości”.

 

Fot. Szymon Malengowski

Wrażliwość i otwartość na sprawy codzienne łączy poetów różnych pokoleń, podobnie jak dotykanie materii, świadomość przemijania i pytania, jakie zadają o cel i sens istnienia w różnym czasie, w osobnych miejscach i kulturach. Cummings pyta: „czy paru dobrodusznych filozofów nie zechciałoby mi łaskawie wyjaśnić / co ja tu robię w tym słońcu, na wierzchołku wzgórza pod Calchidas?” (Czy paru dobrodusznych filozofów…, tłum. S. Barańczak). W tytułach wierszy Jung zwraca się po imieniu do tych twórców, z którymi chciałby rozmawiać o sprawach trudnych, nierozwiązywalnych, takich jak wierność ideałom młodości, zdrada, szacunek, niespełnienie, sens trwania wyrażony w strofach (Josef Neubauer): „Czy naprawdę, przyjacielu?/ Mrok z ust nie jest tym samym mrokiem, / który usta rozprasza, każe im zawrzeć się na sobie, / na sobie tylko polegać […] O jakim święcie śpiewasz, gdy mrok przestaje być barwą, a staje się – czym? […] Tobie dano język niemiecki, mnie polski, / języki zabójcze, gdy zbyt blisko siebie. / Tobie 1911, mnie 1980 // Nic, co mąci błękit nieba i wody, do nas nie należy, / ani oddech w nierozwartej piersi, ani jej drżenie pod dotykiem, / ani dotyk, który nas rzadko spotyka. // Dlaczego kłamiesz, chłopcze, / że nie widzisz śmierci?”.

„Przez las cudów kroczyłem samotnie” – cummings podsumowuje życie, ogląda rzeczy z bliska, bada „obszar mroku” i pyta, jak zmierzyć przemijanie: „która godzina ciekaw jestem mniejsza o to / pomyśl raczej o sprawach niebieskich a wtedy / wszystko prócz gwiazd się znajdzie na swym miejscu odtąd / zaczyna się ten obszar mroku a tuż przed nim / stoi co ach tak krzesło a nie Kasjopeja” (Która godzina ciekaw jestem…,tłum. S. Barańczak). Nie ma pewności, czy ktoś zdoła usłyszeć jego wołanie o pamięć chwili, towarzyszy mu jednak nieustępliwa świadomość piękna życia, jakie było jego udziałem. Dla Junga przywoływane w tomiku postacie mistrzów – poeta Klemens Janicki czy rabin Aszkenazy związani z historią Gniezna – stanowią tło albo pretekst, żeby mocnym głosem mówić o swoich porażkach i sukcesach: „i byłem jednym z tych, którzy szukają, / zapominając, że sami są poszukiwani. / Komu piszesz, chłopcze, wierszyki nasieniem, / czy nie mówili ci, że nikt czytać ciebie już nie chce?” (Klemens Janicki). Odwołuje się do postaci znanych z historii literatury i kultury, „spoza niedomkniętego czasu” przywołuje Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, Karola Wojtyłę, Heinricha Heinego, Rafała Wojaczka, ale również postaci z historii muzyki. Gnieźnieński poeta jest bowiem wykształconym tenorem, koncertował w kraju i zagranicą. O losie wybitnego tenora dramatycznego traktuje elegia Werner Alberti. Alberti także pochodził z Gniezna, urodził się w 1863 roku w polsko-żydowskiej rodzinie jako Wojciech Krzywonos. Poeta słyszy jego głos poza czasem i wsłuchuje się w samotność ciała wobec śmierci: „wszystko to żegnać już czas / czerw rytualne zaloty // kto widzi spazmy / filtry z humusu żwiru i glinki / ten przejdzie // oczyszczony”. Wypowiedziane słowo i pieśń pozostają w przestrzeni czasu na zawsze, w każdej chwili gotowe do odsłuchania, wystarczy wczuć się w cudzy los, zanurzyć w tygiel dziejów i rozpoznać brzmienie skargi, tęsknoty, niespełnionego pragnienia, pisać kantylenę w imieniu porzuconych czy zapominanych, a wartych przywołania w żałobnym zaśpiewie za rabinem, renesansowym uczonym (Eliezer Aszkenazy):I tylko z macewy kamiennego łuczku / wciąż dla nich wykrusza się mój żal: // nie umie kochać kto nie wybacza zdrady / tylko zdradzony poznaje samotność prawdziwą”.

Język poetycki Dawida Junga jest językiem dialogu, zadziornym i przekornym, godnie przejmującym nastroje cummingsa, różnorodnym, niekiedy ekstatycznym, obrazoburczym, lecz szukającym rozmówcy uważnego, pełnym cytatów i sporów z pisarzami.

TERESA TOMSIA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek