Przez 10 dni mieszkałem we Francji, pod Grenoble u młodego przyjaciela na wsi, gdzie teraz ukrywa się tzw. życie umysłowe. Stary dom z wielkimi pokojami i meblami sprzed stu lat stał na zboczu góry Saint-Eynard i z okien było widać już z bliska pionowe ściany góry, mającej z tej strony kształt głowy cukru. Różni tam przyjeżdżali i przychodzili i wszystkie ranki i wieczory spędzaliśmy na konwersacjach. Dziwnie zmalała w tłoku wypadków cała literatura i wszystkie tzw. sprawy umysłowe. Nie darmo już od 20 lat zgromadzenia literatów i profesorów były najnudniejszym miejscem na świecie. Dziś o tym wszystkim trudno nawet mówić, bo szukamy zaledwie języka dla opisania tego rodzaju zjawisk, z jakimi mamy do czynienia.
Największym wrogiem muzyki jest lenistwo człowieka, skłonność do kontentowania się tym, co łatwe i nie wymaga wysiłku. Łatwo jest przekręcić komutator i włączyć radio grające samo bez żadnego z naszej strony wysiłku, nawet bez potrzeby dokonania wyboru, jakiej musi sprostać właściciel gramofonu i paru płyt. W miarę rozpowszechniania się radia nikt nie chce uczyć się grać, bo każdy ma muzykę w pudełku bez wysiłku i kłopotu. Mało kto jednak bierze przy tym pod uwagę, że niepewne, dalekie, odbarwione, wahające się w skali tony radia są tylko cieniem żywego dźwięku instrumentu, surogatem dobrym dla tych, którzy nie wymagają wiele i łatwo kontentują się byle czym.
Bolingbroke formułuje zasadę ogólną, ważną dla wszystkich podobnych wypadków. Zagadnienia polityczne, pisze, posiadają różną wagę, zależnie od tego, czy dotyczą zachodniej czy wschodniej Europy. Tak zwany system polityczny europejski odnosi się tylko do Zachodu i nie obejmuje wcale Europy Wschodniej. [...] Jako pilny czytelnik Machiavellego, Bolingbroke przedstawia tę zasadę jako pewnego rodzaju prawo natury, działające bez względu na to, co my o nim myślimy. Już sama rola grana przez książkę Bolingbroke’a w wykształceniu statystów sprawiła, że w ciągu dwu stuleci większość polityków Zachodu była przekonana o istnieniu takiego prawa natury. W naszych czasach mało kto wiedział już, kto sformułował to prawo — nazwijmy je prawem Bolingbroke’a. [...] O ile pamiętam, żaden historyk polski, od szkoły krakowskiej do Askenazego, nie wzmiankuje prawa Bolingbroke’a i nie szuka w nim objaśnienia historii Polski w XVIII i XIX w. Omyłka Polaków jest tym bardziej uderzająca, że urok i oryginalność cywilizacji polskiej stanowiły te jej części składowe, których Zachód nie posiadał.
W 1935 czy 1936 André Malraux, wracając z Moskwy, opowiadał mi o zupełnej ruinie sowieckiej literatury i barbarzyństwie nowej warstwy tamtejszych literatów. Zapytałem go wówczas, dlaczego co rok prawie do nich jeździ. Na to dał mi takie wyjaśnienie: „Jak jednym słowem określić uczucia literatów zgromadzonych np. w PEN Clubie czy innej podobnej instytucji na Zachodzie lub nawet w Polsce?” — Nuda, powiedziałem. — „Tak jest, nuda, obawa, że ktoś może napisać jeszcze jedną książkę, którą będzie trzeba przeczytać. Czy warto pisać dla takich ludzi?”. — Chyba, że nie. (Ja sam zawsze liczyłem tajnie na urzędników celnych, mających dużo czasu między pociągami). – „Barbarzyńcy natomiast, ciągnął dalej Malraux, nic nie wiedzą, ale są strasznie przejęci literaturą, oczekują od niej czegoś niezwykłego. Nimi warto się zajmować; z nich może jeszcze coś będzie, nie zaraz zapewne, ale później”.
Ojczyzny dzisiejsze wymagają od swych obywateli tyle służby, dyscypliny, posłuszeństwa, że nie każdy to dobrze znosi, zwłaszcza na wieczne czasy. Dobrze więc jest może mieć jeszcze w zapasie ojczyznę trochę nie z tego świata, jak Atlantyda pochłonięta przez flukta, istniejącą już tylko w pamięci i wierszach, która może nawet do niejednego zobowiązuje, ale już nie wysyła do obozów koncentracyjnych, nie wydaje kartek żywnościowych i nie każe płacić podatków. [...] Zawsze uświadamiałem sobie, że moja ściślejsza ojczyzna jest dniestrowym jarem, stepem porosłym burzanem z kurhanami, słowem, rzeczą istniejącą już tylko w mojej pamięci, i to mnie zawsze uspakajało i pozwalało jeszcze raz próbować zmiennej szansy. Może nawet pamięć takich odległych i niepotrzebnych na pozór rzeczy pozwala czasami odzyskać utraconą równowagę i znaleźć wyjście z takich sytuacji, które na pierwszy rzut oka już wyjścia nie mają.
Łudziłam się jeszcze, że po tryumfie nad Francją i zawojowaniu kontynentu bestia się trochę uspokoi. Strasznie jest ciężko żyć mniej więcej normalnie ze świadomością tego, co tam się dzieje, dzień w dzień i noc po nocy. Mam wrażenie, że na to, aby tam przeżyć szary, zwykły dzień powszedni, trzeba więcej bohaterstwa niż do lotów nad Niemcami. Wraca stary motyw głębokiego zawstydzenia tych, którzy w czas morowy lękliwe nieśli za granicę głowy. Myślę z przerażeniem o tym, jakim prawem przyjdzie kiedyś wracać do ziemi, bez której przecież żyć nie można. Z jakim czołem wrócić do ludzi, którzy przez to przeszli?
Przez długi czas łudzono się nadzieją, że stare stolice zachowają swą dawną "potestas clavium" w rzeczach spirytualnych, ale to było złudzeniem. Kto przybrał postawę kapitulacyjną, tym samym już wyrzekł się "potestas clavium" nawet w odniesieniu do kapeluszy. Ponieważ mocarstwa zwycięskie też nigdy do właściwej stołeczności nie pretendowały i nie mają do tego zresztą żadnych danych, cała Europa – niegdyś stolica dla globu – stała się małą, odległą prowincją, czymś w rodzaju Buczacza, Kołomyi albo Kiszyniowa najlepszym wypadku. To zdaje się jest już koniec Europy.
W Paryżu obchodzi się dziś 40-lecie pierwszych eksponatów Malewicza [...]. Głębokie dociekania i pochwały malarstwa abstrakcyjnego czyta się dziś w najbardziej konserwatywnych i akademickich czasopismach. [...] Ja sam znałem Malewicza i wydawało mi się, że go rozumiem. Malewicz przyjechał był właśnie z rewolucyjnego Petersburga i miał w sobie niepokój, jak gdyby widział zbliżającą się „erę atomową”. Nie przychodziło mi jednak na myśl, że wzory Malewicza będą kiedyś konserwatywną sztuką akademicką, obowiązującym standardem dla trzech następnych pokoleń. Nigdy bodaj w historii sztuki nie widziano tak rozpowszechnionego i długotrwałego konformizmu.
Czy zauważyła Pani, że na wyspie nie ma wcale starych budynków? Musiało ich kiedyś być wiele, zważywszy wszystkie ludy, jakie ją kolejno zamieszkiwały i gdzie indziej zostawiły ślady swych uzdolnień do budownictwa. Ischia jest jednak tak często nawiedzana przez trzęsienia ziemi, że budynki rozpadają się co pewien czas, i w ich miejscu trzeba wznosić nowe? Aby nie odstraszać turystów, o tym się nie mówi. Wielu zachowało jednak żywe wspomnienia niedawnych katastrof. Benedetto Croce był na wyspie z rodzicami, kiedy nocą dom runął na śpiących. Rodzice utracili życie, młody Benedetto został nazajutrz odkopany żywy, lecz mocno poszkodowany. Pozostał mu na całe życie lekki niedowład jednej ręki.
W archiwum Jerzego Stempowskiego w Muzeum Polskim w Rapperswilu zachowały się dwa, niewysłane listy do Ludwiki Rettingerowej – „Wichuny”. Właściwie nie dwa, a półtora listu. Teraz będzie relacja z ostatnich dni pobytu autora w Rabce. Kto chce lepiej przyjrzeć się adresatce, niech zajrzy do szkicu Jerzego Stempowskiego „Zapiski dla zjawy”.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj
Tylko wymagane
Akceptuj wszystko
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu.
Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Cookies set by Google for logged in users.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Name:
lets-make-cookies_consent
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
rok
Description:
Przechowuje dane dotyczące zgody użytkownika.
Name:
lets-make-cookies_categories
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
rok
Description:
Przechowuje dane dotyczące zgody użytkownika.
Name:
_GRECAPTCHA
Domain:
.google.com
Duration:
6 miesięcy
Description:
Służy do ochrony przed spamem.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Name:
_ga[_customname]
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
rok
Description:
Rejestruje nowy identyfikator, który służy do generowania danych statystycznych dotyczących odwiedzin na stronie internetowej
Name:
_gat[_customname]
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
dzień
Description:
Plik używany jest do kontrolowania liczby żądań przeglądarki użytkownika do serwera.
Name:
_gid
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
dzień
Description:
Rejestruje identyfikator, który służy do generowania danych statystycznych dotyczących odwiedzin na stronie internetowej.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Name:
_fbp
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
3 miesiące
Description:
Służy do zapisywania i śledzenia danych o wizytach użytkownika.
Name:
fr
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
3 miesiące
Description:
Służy do dostarczania użytkownikom dostosowanych reklam oraz retargetingu.
Name:
IDE
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
13 miesięcy (EOG)
Description:
Służy do dostarczania użytkownikom dostosowanych reklam oraz retargetingu.
Name:
_gcl_au
Domain:
/wydawnictwoproby.pl
Duration:
90 dni
Description:
Plik służy do przechowywania danych o interakcjach i śledzenia konwersji.
Name:
NID
Domain:
.google.com
Duration:
6 miesięcy
Description:
Służy do dostarczania reklam, retargetowania i przechowywania preferencji użytkownika.
Name:
RUL
Domain:
.google.com
Duration:
12 miesięcy
Description:
Służy do weryfikacji poprawności wyświetlania reklam w witrynie.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.