Ośmiornica zamiast kaczki?! Czy wyobraża mnie Pan sobie z ośmiornicą w brzuchu? Ten niedorzeczny pomysł natychmiast odrzuciłem, choć mój przyjaciel nie wydawał się równie wstrząśnięty i uznał, że owoce morza to całkiem niezły pomysł na elegancki obiad, skoro więc nie ma kaczki, a ośmiornica nie budzi mojego entuzjazmu, to może zamówimy – tu spojrzał w kartę dań – łososia z groszkiem.
Tołstoj się mylił, sztuka karmi się samotnością artysty, jest zjawiskiem kameralnym, rozmową w ścisłym gronie. Kto powołuje się na naród, społeczeństwo, ludzkość, błądzi po manowcach.
Dziś kondycja intelektualisty nie jest bynajmniej łatwiejsza niż na przełomie XIX i XX wieku. Ale wiemy przynajmniej jedno: każdy z nas musi za wszelką cenę bronić autonomii. Raczej pozostać głodnym i bosym niż służyć księciu czy jakiemukolwiek kościołowi.
Jeśli chodzi o obiady, stosuję prostą zasadę: jem to, co jadłem wczoraj. Tym sposobem od niepamiętnych czasów jadam na obiad pierogi, dzięki czemu posiadłem rozległą eksperiencję w dziedzinie smaku pierogów i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że te, którymi uraczono mnie w centrum handlowym, były najohydniejsze ze wszystkich.
Montaigne zajmuje się człowiekiem konkretnym (sobą), zajmuje się też wspólnotą ludzką, uwikłaną w politykę, kreującą wartości, zdumioną własną siłą, zaskoczoną własną słabością. Doświadczenie religijne jest w Próbach na dobrą sprawę nieobecne. Czy w ogóle Montaigne wierzył? Zdania na ten temat są podzielone. Jedno jest pewne, odrzucał i zwalczał dogmatyzm i fanatyzm religijny, które w XVI-wiecznej Francji doprowadziły do wojny domowej, w tym do masakry kalwinów w Noc Świętego Bartłomieja w Paryżu. Dogmatycy bowiem pragną widzieć świat nieruchomym, a wszystko, co ten doskonały stan narusza, należy potępić i usunąć. Do najpiękniejszych fragmentów Prób zaliczam Montaigne’owski obraz świata rozkołysanego niczym nawa na falach.
Wybrałem się na Krakowskie Przedmieście, ażeby kupić "Moralia" Plutarcha, tak chętnie czytanego przez Michela de Montaigne. Chwilę później z antykwarycznym nabytkiem w kieszeni przechadzałem się zadowolony Nowym Światem – gdy raptem spostrzegłem szyld znanego salonu fryzjerskiego. Trzeba Panu wiedzieć, że wiodę życie anachorety, więc nie w głowie mi, że tak powiem, modne koafiury, a jednak czemu nie miałbym zasmakować odrobiny luksusu? Co pomyślawszy, wszedłem do środka.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.