No już nie mogę dłużej wytrzymać – powiedziałam do siebie. – Postanowiłam emigrować do Wewnątrz.
Wewnątrz się nadęło.
– Źle ci tu? Już bawiłaś na emigracji prawie dwadzieścia lat. I z dobrawoli wróciłaś. Siedź sobie tam, gdzie wybrałaś i głowy mi nie zawracaj.
– Ale ja muszę, bo się duszę.
– Gruba przesada. Stara jesteś i na dodatek kaleka. I dobrze, że stara. Gdybyś była w wieku produkcyjnym, to rozumiem, zmiażdżyliby cię w tych TVP-ach i PR-ach, w których kiedyś pracowałaś. A teraz przelewasz z pustego w próżne i pędzisz całkiem znośną egzystencję. Co miesiąc dostajesz emeryturkę, zaraz nasycisz się trzynastką, a może i czternastką w listopadzie, jak dobrze pójdzie. Nawet fizjo będzie do ciebie przychodzić na domowe turnusy. Nie kwalifikujesz się do emigracji.
– Ale ja proszę. Bardzo proszę.
Wewnątrz zrobiło groźną minę.
– Palisz, śmiecisz, nie przejawiasz autodyscypliny. A u mnie jest sterylnie czysto, wszystko pozamiatane. Skoro się jednak upierasz, możesz złożyć papiery. Podanie z uzasadnieniem twojego wniosku, nie zapomnij o znaczkach skarbowych, wyciąg z banku o środkach finansowych niezbędnych do życia u mnie na emigracji, RTG z ostatniego miesiąca, dokument o szczepieniu na COVID, zaświadczenie o niekaralności, świadectwo moralności z twojej parafii…
– Jakiej parafii, jestem agnostykiem.
– Tym gorzej dla ciebie. Idź do spowiedzi, odpraw pokutę, zostaw hojny datek w kasie parafialnej. Może ci wydadzą. Ale czy ja ci wydam wizę emigracyjną, to się dopiero okaże. Udzielamy jej niechętnie i w ostateczności. A teraz zrobię ci test, który wykaże, czy ty się w ogóle nadajesz.
I Wewnątrz uruchomiło pokaz slajdów pamięci. Z zawrotną szybkością migały na ekranie ulice, rzeki, zabytkowe budowle: Piąta Aleja wzdłuż Parku Centralnego, obrośnięty platanami Diagonal w Barcelonie, rzymska Piazza Navona, Il Campo w Sienie, bulwar Saint-Germain w Paryżu, Plaza Mayor w Salamance. Płynęła kręta Sekwana, szmaragdem połyskiwało Douro, Morze Śródziemne pieszczotliwie oblewało Korsykę, Sardynię i Elbę. Okaleczona katedra Notre-Dame liczyła, że jednak nie wszystka umrze. Lasy sekwojowe w swoim rezerwacie mówiły wszelkimi językami, bo były tak wiekowe, że pamiętały nawet dinozaury.
Ale ja już tam wszędzie byłam. Zaspokoiłam ciekawość oczu.
– Widziałaś ledwie skrawek Planety Ziemi. Emigracja do Wewnątrz tego wszystkiego cię pozbawi. Także telewizji i gazet codziennych.
– To dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wręcz o to chodzi. Tego się nie da ani czytać, ani tym bardziej oglądać. Liczę, że fora społecznościowe też mi wyłączysz.
– Gdybym było złośliwe, to właśnie te bym ci zostawił. To jest najbardziej wyszukane piekło elektroniczne, tworzone rękami uczestników. Żadnych innych lektur, twój księgozbiór zniknie jak zdmuchnięty. Możesz sobie w myślach przepowiadać Pana Tadeusza, cokolwiek ci zostało w pamięci. Albo wierszyki Brzechwy czy Aniele stróżu mój. Ale dostęp do Biblioteki Świata będzie zamknięty do końca twoich dni.
– TO OKRUTNA CENA!
– To jeszcze nie wszystko. Niczym mnisi z zakonów kontemplacyjnych musisz złożyć śluby milczenia. Jeśli będę w dobrym nastroju, pozwolę ci zostawić sobie kota Wewnątrz. W końcu święty Hieronim mieszkając w swojej pieczarze zaprzyjaźnił się z lwem. Jeszcze to przemyślę.
– Śluby milczenia? Ale coś pisać będę mogła? Choćby tłumaczyć?
– A po co? Kto cię będzie czytał? Obejdzie się, jak emigracja to emigracja.
I Wewnątrz zaniosło się diabolicznym śmiechem.
RENATA GORCZYŃSKA