fbpx
HOME
Robert Papieski

Pierwszy stopień do piekła

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak mogą człowieka wprawić w popłoch przymiotniki, zwłaszcza jeden z nich. Zaczął mnie przerażać dawno temu, tuż po skończeniu liceum. Poznałem wówczas dziewczynę, która trenowała koszykówkę, toteż nazywaliśmy ją koszykarką. Była miła i ładna, ale miała skazę, która po paru latach znajomości położyła kres spotkaniom. Otóż, ilekroć do niej przyszedłem, po kilku minutach słyszałem pytanie:

– I co ciekawego powiesz?

Już za pierwszym razem przestraszyłem się nie na żarty. Zacząłem sobie intensywnie przypominać jakieś zdarzenia z ostatnich dni, tygodni, miesięcy, lat – i nic, nic ciekawego nie znalazłem. A nawet gdy coś mi się wydało ciekawe, to trzeba byłoby jeszcze o tym ciekawie powiedzieć. Ale co to znaczy ciekawie? – myślałem intensywnie. Co ciekawe dla mnie, nie musi być ciekawe dla niej. Skoro tak intensywnie myślałem, to rzecz jasna równie intensywnie milczałem. Mijały długie sekundy, aż w końcu odparłem:

– Właściwie to nie mam nic ciekawego do powiedzenia.

Wtedy ona zaczęła mówić i mówiła o tym, co w ostatnim czasie zrobiła: poszła na trening, zagrała sparing, zdobyła siedemnaście punktów, miała jeden rzut za trzy, otarła sobie skórę na dłoni, wzięła prysznic, ubrała się, wróciła do domu. Umiała opowiadać tylko o tym, co ostatnio robiła – nic o ludziach, o kwestiach, żadnej refleksji, nic o książkach, filmach, muzyce, choć czytała, oglądała i słuchała.

O dziwo, mimo że nie miałem nic ciekawego do powiedzenia, polubiła mnie i chętnie mnie u siebie gościła. Mnie było niezręcznie odmawiać, więc raz na kilka tygodni, na ogół w niedzielę po południu odwiedzałem ją. Te spotkania były dla mnie tak męczące, że zacząłem przynosić ze sobą wódkę i płyty. Puszczałem więc rozmaite kapele punkowe, bo jej było obojętne, co leci z głośników i piłem. To, że wciąż nie mam nic ciekawego do powiedzenia, w ogóle jej nie zrażało, ba, jeszcze ją chyba jakoś dobrze do mnie usposabiało. Zaczęła mnie zapraszać w dni powszednie na obiady i częstowała schabowym z frytkami, a podczas jednego z takich obiadów napomknęła coś o małżeństwie. Wtedy przestałem pić i słuchać punka.

Ponieważ miałem wyrzuty sumienia, podsunąłem jej kolegę o przezwisku Śpioch, przewidując, że będą do siebie pasować jak ulał. Początkowo szło im świetnie. Ona mu opowiadała o treningach, a on drzemał. Ale – jak na koszykarkę przystało – dała mu kosza. Wytłumaczyła mi to potem przez telefon:

– No bo, wiesz, nic ciekawego nie miał do powiedzenia.

ROBERT PAPIESKI

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek