fbpx
HOME
poczta redakcyjna

Fantazjano „Czarny kot”

Szanowny Panie Redaktorze,

od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewne zagadnienie dotyczące aniołów w Boskiej Komedii Dantego. Choć przekopałem się przez stosy komentarzy do tego dzieła, nie znalazłem odpowiedzi na swoje pytania. Postanowiłem zatem zasięgnąć konsultacji u specjalisty: profesora angelologii, Gabriela Serafina. Światowej sławy ekspert od aniołów przyjechał akurat z wykładem, który miał się odbyć w gmachu Artes Liberales, tam też umówiłem się z Profesorem.

Droga wypadła mi przez Stare Miasto, a ponieważ nie byłem wcześniej w Kolegium Artes Liberales, sprawdziłem na planie miasta, w jaki sposób najszybciej dotrzeć pieszo ze Starówki na ulicę Dobrą. Nie ma łatwiej identyfikowalnego punktu na mapie Warszawy niż sąsiadujący z Biblioteką Uniwersytecką (gdzie spędziłem pół życia) ładny budynek, którego wygląd znałem ze zdjęć. Toteż byłem przekonany, że wystarczy zejść Kamiennymi Schodkami z Rynku Starego Miasta, skierować się w lewo – i zaraz będzie się na miejscu. Skąd wziąłem to przekonanie – nie wiem. Było ono jednak na tyle silne, że nawet zobaczywszy na planie miasta trasę biegnącą w przeciwnym kierunku – nie dałem wiary mapie! Za to pomyślałem: „Dziwnie wszystko wygląda na mapach. Dokładnie na odwrót”. I poszedłem tak, jak od początku zamierzałem. Gdy, będąc już poniżej Starówki, zorientowałem się, że mapa nie kłamała, a ja pomyliłem kierunki, czym prędzej zacząłem iść w kierunku właściwym, uprzytomniwszy sobie zarazem, że droga zajmie mi więcej czasu niż to wynikało z mojego pierwotnego rozeznania (ściśle mówiąc: braku rozeznania). I wtedy, Panie Redaktorze, czarny kot przebiegł mi drogę.

Gdybym miał nie iść dalej tą drogą – jak radzi przesąd – musiałbym całkiem zawrócić, czyli znów zacząć oddalać się od celu mojej coraz bardziej Odyseuszowej wyprawy. Czas naglił. Skoro nie mogłem zawrócić z drogi, postanowiłem, że czarny kot przyniesie mi szczęście – i śmiałym krokiem poszedłem naprzód!

Giovanni di Paolo, szczegół miniatury odnoszącej się do pieśni XI „Raju”: Dante i Beatrycze przed świętymi Dominikiem, Franciszkiem i Tomaszem (Londyn, British Library)

Na spotkanie z profesorem Serafinem przybyłem punktualnie. Wykład właśnie się skończył i Profesor, dojrzawszy mnie, zmierzał w moim kierunku. Słowo „zmierzał” dobrze oddaje sposób przemieszczania się Profesora, albowiem Gabriel Serafin – w swojej smukłej postaci przywodzącej na myśl obrazy El Greca – nie tyle szedł, ile unosił się leciutko nad ziemią.

Profesor Serafin, z anielską dobrocią na obliczu zaproponował, abyśmy przeszli do ogrodu – i na ławce, pod kwitnącymi jabłoniami, oddali się rozmowie o aniołach u Dantego. I kiedy, Panie Redaktorze, wychodziliśmy z szacownego gmachu, poczułem, jak moja stopa zahacza o wystającą płytkę chodnika, a ciało nieodwołalnie traci pionową pozycję – i już po chwili leżałem na chodniku jak długi! Zobaczyłem nad sobą wszystkie gwiazdy, a w głowie zaświtała mi myśl, że znalazłem się w Empireum, choć mój wygląd nasuwał skojarzenie raczej z którymś z kręgów piekielnych. Łokcie miałem starte od upadku, oprawki okularów powyginane, a spodnie na kolanach całe w strzępach (o wyglądzie kolan wolałem nawet nie myśleć). Profesor Serafin, któremu z racji zdolności unoszenia się nad ziemią żadne wystające płytki nie są straszne, pochylił się nade mną z troską. Gdy wstawałem potłuczony, pomyślałem, że to sprawka czarnego kota, albowiem, Panie Redaktorze, nie zwykłem przewracać się na ulicy, nawet na najbardziej pokrzywionych chodnikach! Zaraz jednak przypomniałem sobie o moim postanowieniu, na mocy którego czarny kot miał mi przynieść szczęście, toteż otrzepawszy się z kurzu, oświadczyłem, iż nic mi nie jest. W istocie – pomijając nieco nadwyrężoną aparycję, która na słynnym angelologu nie zrobiła żadnego wrażenia, albowiem Profesor widzi od razu duszę rozmówcy, z pominięciem jego ciała – czułem się bardzo dobrze i muszę przyznać, Panie Redaktorze, że dawno już nie odbyłem tak porywającej rozmowy, jak ta z profesorem Serafinem, gdy wreszcie zasiedliśmy w cieniu kwitnących jabłoni. Najbardziej labiryntowe zagadnienia dotyczące Dantejskich aniołów, które spędzały mi dotąd sen z powiek (zagadnienia, nie anioły), prześwietlane precyzyjną myślą Profesora, stawały się dla mnie z minuty na minutę coraz jaśniejsze i bogatsze w niedostrzegane wcześniej znaczenia. Teraz naprawdę byłem w Empireum.

Kiedy już pożegnałem się z profesorem Serafinem i odprowadzałem wzrokiem jego smukłą sylwetkę, pomyślałem, Panie Redaktorze, że czarny kot przyniósł mi jednak szczęście. Dlatego jestem za tym, by zrewidować ludowy przesąd i przyjąć, że kiedy czarny kot przebiegnie nam drogę, z pewnością spotka nas coś dobrego. Tylko że będzie to miało swoją cenę.

FANTAZJANO z poobijanymi kolanami

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek