Wojciech Karpiński umarł dwadzieścia dwa dni po zamknięciu swojego „serialu” o „Kulturze” paryskiej.
Dlaczego właśnie wtedy sporządził ten autoportret i hołd? Nie dlatego przecie, że zamknięto nas wszystkich w domach z powodu covidu. Jego trybu życia zamknięcie nie zmieniło. Jak przedtem siedział przy biurku i pracował. Jak przedtem kontaktował się z bliskimi przede wszystkim telefonicznie.
Pierwszej odpowiedzi udziela sam w przedmowie. Drugiej – ustami swojego przyjaciela Józefa Czapskiego, który z kolei cytuje Paula Valéry: „Od nas zależy, czy odkryjemy dokoła nas martwe groby, czy skarby”. Wojciech Karpiński był temu „od nas zależy” nieugięcie wierny. Nic i nikt nie mogło go zepchnąć z własnej – suwerennej, jak z upodobaniem mówił – drogi. Z zachwytem opowiadał, jak Kot Jeleński podczas desantu wojsk alianckich na wybrzeże Francji siedząc w czołgu czytał, jakby siedział we własnym fotelu. Sam na pewno postąpiłby tak samo – gdyby tylko kule nie padały za gęsto.
Dlaczego więc uznał, że akurat wtedy wróci do lektur młodości i całego życia? Że je wyselekcjonuje i postawi nam przed oczyma – jako co? Pomnik wdzięczności dla swoich mistrzów? Zbiór nauk, głównie tej, że „od nas zależy”?
Od niego zależało też to, w jaki sposób się z życiem i nami rozstanie. Nie chcę przez to powiedzieć, że w lipcu 2020 roku spodziewał się rychłej śmierci. Tego nikt nie wie. Na pewno jednak od dawna o niej myślał – kto w naszym wieku nie widzi jej na horyzoncie?
Przedsięwzięcie, które z jego starannie obliczonymi tygodniami rozłożonymi na dni i godziny publikacji (co dzień punktualnie o 16.00!) wydawało się trochę figlem – trzy tygodnie po ostatnim wpisie okazało się testamentem. Autor figla pożegnał się. Po swojemu. Nikogo nie niepokojąc, nikogo nie absorbując. Wyszedł na palcach, z książkami w dłoni.
Na pożegnanie ten człowiek osobny, który jeśli udzielał nauk (niepytany – nie udzielał), to samym swoim istnieniem, pracowitością, erudycją, nieskazitelną kindersztubą, dyskretną wielką dobrocią, zechciał palcem wskazać, jak jego zdaniem należy żyć. Jak można życie wykorzystać. Jaką cenę się za to płaci i jakie osiąga korzyści. Tak czytana, ostatnia książka Wojciecha Karpińskiego wydaje się jego dziełem najbardziej osobistym i najbardziej przejmującym.
JULIA JURYŚ
*Posłowie do książki Wojciecha Karpińskiego „120 dni Kultury” (słowo / obraz terytoria, 2022). Aby zamówić – kliknij tutaj